To byl pienkny, sobotni, sloneczny wieczur. Szlam żekom na póstyni. Niespodziewalam sie niespodziewanego. Oturz spodkalam pewnego menszczyzne. Ubrany byl w dlógom, jasminowom sóknie. Jeko malinofe ósta byly pelne, a oczy muwily „Biesz mnie!". To efidendnie był tranwescyta.
- Jeste Orodziwkom. Zapiłem czwartego.
- GIN DZIWKO!!! – żóciłam sie na nieko.
- ORODZIWKO!!! GLÓHA JESTESI CZY CU?!
Zapilam go.
WTEM POJAWIL SIEE ON!!! RYCESZ NA BIALYM KKONIÓ!!!
S
H
I
K
A
M
A
R
U
TAG NAPRAFDEE GO LOFFF *-* POCALOWALAM GO.
KONIEC.
CZYTASZ
Shikamaru x Temari (one-shot)
FanfictionLOOOOOOVEEEEEEEE TEEEEEEEN PAAAAAAARIIIIIIIIING!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!