Playlista Louisa:Weezer - Christmas celebration
Blink-182 - Won't be home for Christmas
The Fray - Happy Xmas
Green Day - Xmas Time of the Year
***
— Parks chce cię widzieć dzisiaj o 16 i masz się z nim spotkać, rozumiesz? Koniec pieprzenia o tym, jak bardzo ci źle. Niech twoja twarzyczka wreszcie znowu stanie się opłacalna — Louis pokręcił głową i spojrzał z niechęcią na swojego rozmówcę. — Przestań zachowywać się jak rozpieszczony bachor!
— Rezygnuję z tego filmu, rozumiesz? Rezygnuję ze wszystkich następnych. To koniec, nie chcę już grać — odpowiedział mu silnym głosem i spojrzał prosto w jego oczy, które w tym momencie niebezpiecznie błyszczały. Dawniej te same oczy wydawały mu się największym cudem świata, były grafitowe z delikatną domieszką błękitu. Uwielbiał na nie spoglądać, a teraz sprawiały, że nie chciało mu się żyć.
— Chcesz mnie zostawić na lodzie? Tak? Chcesz po prostu zostawić to wszystko, na co tak ciężko pracowaliśmy? — jego ton wypowiedzi stał się odrobinę bardziej dramatyczny. Podszedł do Louisa i przykucnął tuż przed nim, chwytając jego prawą dłoń, ponieważ lewa jak zwykle służyła mu w tej chwili do trzymania papierosa.
— Chcesz nas zniszczyć?
Nigdy nie chciał, nigdy nawet nie przeszło mu przez myśl ranienie osoby, która rozświetlała całe jego życie i prowadziła go niczym drogowskaz. Takie myśli nawet nie przewijały się w jego umyśle, ale teraz patrzył na człowieka, który nie był już tamtym chłopakiem. Jego wytarte jeansy zostały zamienione na dobrze skrojone spodnie od Kleina, a cała reszta elementów tworzących starego Aarona Fingriffa odeszła w zapomnienie dawno, dawno temu. Gdyby tylko oczy potrafiły odejść razem z całą resztą.
— Ja nie chcę cię skrzywdzić i...
— Wiem, że nie chcesz i nie skrzywdzisz, jeśli po prostu... zrobisz co do ciebie należy, okej? Pojawisz się z Carolyn na imprezie charytatywnej, a jutro o 16 grzecznie podreptasz na spotkanie z Parksem i będziesz nad wyraz miły, zrozumiałeś?
Oczywiście zrozumiał, aż za bardzo dokładnie. Nie miał siły kolejny raz stawać nim w szranki, po prostu postanowił, że odpuści jak zawsze. Odpuści, bo w jego egzystencji już naprawdę niewiele spraw posiadało jakikolwiek zauważalny sens, więc właściwie, po co ma walczyć o siebie i swoje zdanie? Wszystko co robi jest dla innych i nie chodzi tutaj o czynienie dobra, bo dobra najzwyczajniej nie ma, a przynajmniej nie na świecie, do którego należy Louis, on po prostu spełnia zachcianki innych dotyczące jego osoby i tego, jaki ma być.
— O której podstawisz mi limuzynę? — zapytał zrezygnowany niczym człowiek, który po wielkiej batalii musi przyznać, że poniósł swoją kolejną klęskę.
— 19? Będzie okej? — powstał i uśmiech zawładnął jego twarzą.
— Jasne... — westchnął — jest okej. — Louis podniósł się z ogromnego skórzanego fotela, na którym siedział do tej pory i zgasił swojego papierosa w kryształowej popielniczce, którą Aaron postawił w tym gabinecie specjalnie dla niego.
— Lou... Nie miej mi tego za złe. Robię to dla nas — usłyszał delikatny głos tuż za swoimi plecami, kiedy już prawie dotykał klamki.
Poniekąd ten sposób wypowiadania słów przypominał mu starego Aarona, którego tak uwielbiał. Mężczyzna podszedł do niego i objął go w tali.
— Kiedyś wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Louis nie odwracał swojego spojrzenia od hebanowych drzwi znajdujących się przed nim, a jedynie delikatnie się wzdrygnął, gdy poczuł muśnięcie dłoni Aarona. Mężczyzna przytulił go nieco mocniej i złożył na jego szyji subtelnie pocałunki. Po chwili próbował dotrzeć do jego ust, ale w tym samym momencie Louis szarpnął swoim ciałem i wycedził szorstko.
![](https://img.wattpad.com/cover/132991271-288-k203639.jpg)
CZYTASZ
Crimson Christmas | Larry Stylinson one-shot
FanfictionLouis Tomlinson i Harry Styles to jedni z najlepiej opłacanych aktorów na świecie. Obaj odnaleźli sukces, sławę i pieniądze, a także obu z nich wydaje się, że jest to już szczyt szczęścia. Niespodziewanie wspólny udział w kolejnej z wielu ckliwych k...