Unoszę głowę i powoli wstaję. Czuję, jak z mojego łokcia cieknie krew, a zdarta skóra piecze niemiłosiernie. Patrzę przed siebie, nie widzę przed sobą białego futra. Zaczynam biec. Łudzę się, że zdołam go dogonić. Zatrzymuję się przed ścianą tunelu. Patrzę w prawo, a później w lewo - nie dostrzegam nikogo. Moimi jedynymi towarzyszami są cisza i brudna ziemia, która brudzi moje lakierki. Postanawiam ruszyć w lewo. Wykonuję długie kroki i po pewnym czasie dostrzegam światło. Białe błyski zdają się mnie przyzywać. Przyspieszam, a moje serce zaczyna szybciej bić, może udało mi się wrócić? Może białe stworzonko było jedynie upiorną zjawą, a podróż koszmarem, który postanowił zabawić się ze mną w kotka i myszkę? Pełna nadziei czynię jeszcze kilka zdecydowanych kroków. Nie jestem na zewnątrz. To nie koszmar. Nie wróciłam. Moje buty nie dotykają już brudnej ziemi, a podłogę, która do złudzenia przypomina szachownicę. Białe ściany zdają się emanować białym światłem. Na tynku dostrzegam fragmenty zdartych tapet w karty i czerwone smugi. Znajdują się tu też kotary uszyte z grubego, przypominającego filc materiału. Wydaje mi się, że byłam tu kiedyś. Pamiętam ten przypominający pięciokąt pokój. Widziałam tę jasność, która teraz wdziera się w najskrytsze zakamarki mojego umysłu, próbując odebrać mi zdrowy rozsądek. Czuję wściekłość i strach, który zdaje się być moim katem sprzymierzonym z blaskiem. Podchodzę do jednej z kotar i gwałtownym ruchem odsuwam bordową płachtę materiału. Za nią są drzwi. Ciemne drewno pachnie ziemią i deszczem. Chwytam za klamkę i szarpię ją, drzwi pozostają zamknięte. Panika odzywa się w moim wnętrzu. Szybko podchodzę do kolejnego materiału. Odsuwam go i próbuję otworzyć wrota. Powtarzam ten schemat dokładnie trzynaście razy - wszystkie wyjścia są zamknięte. Nie potrafię stąd uciec. Uderzam pięścią w ścianę i czuję, jak łzy ciekną po moich policzkach. Chcę wyjść z pokoju, ruszam zdecydowanym krokiem do wyjścia, gdy nagle uderzam nogą o jakiś kanciasty przedmiot. Upadam na twarz. Unoszę głowę, a moim oczom ukazuje się szklany stół. Przezroczyste nogi dźwigają bez przekonania blat, który jest przeźroczysty. Podnoszę się i przesuwam palcem po gładkim materiale. Na stole nic nie leży. Unoszę opuszek do oczu i zdmuchuję kurz. Kątem oka dostrzegam niewielką kotarę w takim samym kolorze jak duże płótna materiału. Wcześniej jej nie było, a może to mój umysł płata mi figle? Okrążam stół i podchodzę do kotary. Odsuwam ją bez przekonania. Patrzę na niewielkie drzwi, które mają zaledwie kilkanaście centymetrów wysokości. Ujmuję palcami niedużą klamkę i szarpię - nic się nie dzieje. Prycham z irytacją i podnoszę się. Obracam się i dostrzegam, że na stole leży niewielki kluczyk. Przedmiot błyszczy się tajemniczo. Mój strach rośnie, a tępy ból w moim umyśle utwierdza mnie w tym, że zwariowałam. Wychodzę z komnaty i rozglądam się - nikogo nie ma na zewnątrz, w takim razie kto podkłada te rzeczy? A może same się pojawiają, przyzywane jakąś tajemniczą magią? Co ja mówię! Przecież to niemożliwe! Wracam do wnętrza pomieszczenia i szukam na ścianach ukrytego mechanizmu. Tynk nie skrywa żadnych tajemniczych przycisków czy czujników. Nikogo tu nie ma, nie działa tu żaden mechanizm, a jednak rzeczy się pojawiają, jakby przyzywane przez tajemniczego słuchacza.
Patrzę na małe drzwiczki. Wiem, że klucz pasuje do ich zamka. Jednak nic nie da mi ich otworzenie przy obecnym wzroście. Mogłabym jedynie zerknąć i dowiedzieć się, co się za nimi kryje. Muszę się zmniejszyć albo raczej złożyć, ale przecież to niemożliwe. Nie pozostaje mi nic innegon, jak siedzieć bezczynnie i czekać, aż Biały Królik sobie o mnie przypomni. To dziwne, że chcę, by coś, czego uprzednio się bałam, wróciło i dało mi wsparcie swoją osobą. Kątem oka dostrzegam jakiś kształt na szklanym blacie. Skupiam na nim spojrzenie, okazuje się, że są to ciastka. Są dokładnie trzy. Zostały ułożone na spodku, stykają się ze sobą. Ich kolor można określić jako piaskowy. Czynię krok i przyglądam się im dokładniej. Na ich powierzchni dostrzegam napis ułożony z rodzynek: "Zjedz mnie". Bez przekonania ujmuję palcami ciastko, które z łatwością kruszy mi się w dłoni. Nic nie może mi się stać. To tylko głupi sen, który kiedyś się skończy, pozostawiając po sobie jedynie ból głowy. Wdycham nosem różaną woń i otwieram usta. Gryzę je, a na moim języku rozpływa się pyszny smak, który kojarzy mi się z czekoladą posypaną kokosowymi wiórkami. Po chwili ciastko znika, a ja sięgam po kolejne. Bezwiednie zjadam kolejne dwa i stukam palcami o szklany blat. Co za dziwny sen! Po chwili czuję mrowienie w żołądku. Obejmuję się i próbuję powstrzymać ból, który trawi mnie od środka. Zginam się w pół i zaciskam palce na szklanych krawędziach. Po chwili mrowienie zaczyna się w każdej części mojego ciała. To tak cholernie boli - jakby coś próbowało się ze mnie wyrwać. Odpycham się od stołu i czuję, że się zmniejszam. Strach uderza we mnie ze zdwojoną siłą. To niemożliwe! To wbrew wszelkim prawom logiki! Co się ze mną dzieje? Po chwili unoszę głowę i zauważam, że blat stołu jest nad moją głową. Proces nie ustaje - cały czas trwa i zdaje się przyspieszać, jakby w rytm szybkiej melodii. Czuję, że łzy zbierają się w kącikach moich oczu, a gardło zaczyna mnie piec. Po chwili ból odchodzi, opuszcza mnie z sykiem. Oddycham głęboko i dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że mam zaledwie pięćdziesiąt centymetrów. Zaczynam krążyć dookoła jednej nogi stołu. Teraz mam szansę wyjść tymi małymi drzwiczkami. Podchodzę do nich i chwytam za klamkę. Są zamknięte. Odwracam się, by poszukać klucza i wtedy widzę, że nadal leży na stole. Zdaję się, że przedmiot się igra ze mną. Uderzam pięścią w szklaną nogę stołu. Nie dosięgnę klucza, a szkło jest zbyt śliskie, by udało mi się dotrzeć na szczyt. Muszę urosnąć. Rozglądam się, ale nic się nie pojawia. Zaczynam krążyć po komnacie, uderzam ze złością w ścianę i drewno, z którego zbudowane są drzwi.
CZYTASZ
Odwrócone role
FanfictionAlicja nie lubi siostry. Kapelusznik nie szyje kapeluszy. Kot z Cheshire się nie uśmiecha. Biały Królik nie służy królowej. Mysz goni kota. Pan Gąsienica nie pali fajki. Księżna jest niezwykle piękna. Zając Marcowy nie pije herbaty. Suseł nie potraf...