Rozdział 2. Ona ma coś nie tak z głową.

396 9 0
                                    

- Ruszysz łaskawie tą swoją ogromną dupę? Ile mam jeszcze czekać?!

Ze strachu podskoczyłam na krześle, przez co o mało nie poleciałam z nim do tyłu. Tylko tego brakowało. Gwałtownie odwróciłam się w stronę okna, skąd dobiegał głos Cheryl. Jest pewna, że ona ma coś nie tak z głową.

- Boże... Przestraszyłaś mnie, debilko! Uspokój cycki. - wydarłam się na rudowłosą.

Dziewczyna właśnie przenosiła jedną ze swoich nóg przez okno, podczas gdy druga była już w moim pokoju.

- Nie możesz choć raz jak człowiek wejść przez drzwi? - zapytałam, powracając do tuszowania rzęs.

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo tak jest zabawniej. - odparła, uśmiechając się.

Cheryl jednym ruchem wskoczyła na moje ogromne łóżko. Jej długie, rude włosy, w przeciwieństwie do tego jak codziennie je układa, były całkowicie proste. Zazwyczaj przybierają postać naturalnych, delikatnych fal. Dzisiejszego dnia wybrała dla siebie czarne, jeansowe rurki z rozcięciami na kolanach, szary crop top i do tego kurtkę typu bomper w kolorze khaki. Wygląda nieźle. Założę się, że od wczoraj szykowała sobie strój. Wspominałam, że dzisiaj jest pierwszy dzień nowego roku szkolnego? Naturalnie wszyscy chcą wyglądać lepiej od innych i, jak to nazywają, wyjątkowo. Ja natomiast postawiłam na ciemnogranatowe momjeansy, luźny sweter z rękawami trzy czwarte w odcieniu jasnej szarości, całość dopełniał czarny pasek. Podeszłam do dużego lustra, stojącego naprzeciwko łóżka. Rudowłosa usiadła w idealnym miejscu, przez co odbijała się centralnie w lewej połowie lustra. Spojrzałam się na nią.

- Coś mi tu nie pasuje. - odezwałam się do przyjaciółki, delikatnie się krzywiąc.

- Wciągnij sweter.

- Myślisz? - upewniłam się, na co dziewczyna jedynie skinęła głową.

Posłuchałam jej rady i niepewnie włożyłam część swetra do jeansów. Faktycznie wygląda to teraz świetnie.

- Przyzwoicie. - odezwała się.

- Tylko? - uniosłam brwi do góry.

- Czego chcesz? - zaśmiała się. - Już i tak masz za wielkie ego. - zażartowała.

- Dzięki tobie. - przesadnie się do niej wyszczerzyłam.

- Wiem. Obiecuje już nigdy nie mówić ci żadnych komplementów. - jedną dłoń przyłożyła teatralnie do klatki piersiowej, drugą uniosła ku górze.

Zaśmiałam się. Ta dziewczyna nie ma sobie równych w technikach ironii bądź sarkazmu. Zdecydowanie nadawałaby się do jakiegoś kabaretu. Prawdę mówiąc, chciałabym to zobaczyć.

- Musimy iść. TERAZ. - przesadnie zaakcentowała ostatnie słowo. - Liam nas zawiezie.

- Boże. - westchnęłam, przeciągając ostatnią literę. - Za jakie grzechy?

- Nie marudź.

Zignorowałam jej uwagę i podeszłam do drzwi.

- Zaczekaj na mnie pod domem. Muszę iść jeszcze po buty.

Dziewczyna machnęła głową i zanim się obejrzałam, zniknęła z pokoju. Otworzyłam drzwi z zamiarem wyjścia. Zapomniałabym o torbie! Chwyciłam ją, po czym zeszłam na dół. Wyminęłam ojca w salonie, który oglądał telewizję, popijając jakiś gazowany napój. Według naszego codziennego rozkładu zajęć i zegarka wiszącego w przedpokoju, zostało mu jakieś pół godziny nim będzie zmuszony ruszyć dupę do pracy. Za każdym razem, kiedy spoglądałam na ojca, bałam się. Wystarczyłoby jego jedne, nieprzychylne lub niekomfortowe dla mnie spojrzenie, a wybiegłabym z tego domu jak najprędzej. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Dochodzi ósma, a ja za zaledwie kilkanaście minut powinnam być w szkole, od której dzieli mnie kawałek drogi. Z kuchni dobiegają odgłosy krzątającej się mamy. Jak na zawołanie moja rodzicielka pojawia się w korytarzu, w ręce trzymając, jak podejrzewam, moje śniadanie. Rzadko jadam w domu, kiedy muszę iść do szkoły. Nie mam na to czasu. Najzwyczajniej w świecie wolę odrobinę dłużej pospać.

- Już wychodzisz? - zapytała ciemnowłosa.

To właśnie po niej odziedziczyłam zarówno włosy, jak i urodę. Mimo jej wyraźnego sprzeciwu, ścięłam je w środku wakacji. Nim się dowiedziała, było po sprawie. Aktualnie sięgają mi lekko za ramiona. Czekoladowe oczy, proste, ciemnobrązowe włosy - to wszystko powoduje, że wyglądam zupełnie jak ona w moim wieku. Jedyna różnica jest taka, że wtedy się nie malowano, a teraz jest jak jest. Bez makijażu wyjdę jedynie do pobliskiego sklepu. Większość dziewczyn pewnie ma podobnie.

- Zaraz się spóźnię. - odparłam.

Przechwyciłam od mamy, zapakowaną w folię aluminiową, kanapkę, po czym położyłam ją na wierzch torby. Pewnie z Nutellą. Wie, że to moja ulubiona. Zawsze w weekendy, kiedy ma trochę czasu robi mi stertę naleśników z tym właśnie czekoladowym cudem.

- Dzięki.

Zbliżyłam się do półki z butami i nałożyłam czarno-białe vansy

- Miłego dnia. - posłała mi uśmiech.

- Wzajemnie. - odwzajemniłam go.

Wyszła na zewnątrz, gdzie dostrzegłam zdenerwowaną Cheryl.

- Ile można na ciebie czekać?! - dziewczyna widząc, że nie zamierzam odpowiadać, kontynuowała. - Chodź.

Jej dom znajduję się centralnie naprzeciw mojego, także za wiele do przejścia nie miałyśmy. Liam czekał już na nas przy ich czarnym Lamborghini. Nie dziwcie się, to dzielnica bogaczy. Niestety. W co drugim domu tutaj mieszka skąpa osoba. Podchodzimy bliżej chłopaka.

- Hej, siostra. - chłopak wita się z rudowłosą.

- Hej, Liam. - odpowiada mu.

W przeciwieństwie do Cheryl, jej brat ma kasztanowe włosy i grzywkę opadającą mu na czoło. Typowe. Jest dosyć dobrze, ale nie przesadnie zbudowany. Jest szczupły, a jego wyraziste kości policzkowe tylko to podkreślają. Jedyną rzeczą, którą mają wspólną jest niebiesko-szary kolor oczu.

- Cześć, Davis.

- Siema, Hayes.

My FuckboyWhere stories live. Discover now