Chapter 1

238 20 7
                                    

          Ludzkie życie, inaczej związek przyczynowo–skutkowy, dalej organizm i płuca, które nie są w stanie pracować samodzielnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Ludzkie życie, inaczej związek przyczynowo–skutkowy, dalej organizm i płuca, które nie są w stanie pracować samodzielnie. Począwszy od ust lub nosa, przez gardło, krtań, tchawicę i oskrzela, zakończywszy na wspomnianych płucach, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania, do życia, bo gdy ci ich zabraknie, to zabraknie ci też wszystkiego innego. Efekt domina, szturchniesz jedną płytkę, każda pozostała również się przewróci, niszcząc doszczętnie wszystko, co do tej pory udało ci się zbudować. I skoro twoje płuca są w stanie bezproblemowo pomieścić sześć litrów powietrza, skoro bez nich, i bez tlenu, nie możesz oddychać, a co za tym idzie – nie możesz żyć... To co wtedy, gdy masz je fizycznie w stu procentach zdrowe i mimo to, nadal nie potrafisz złapać oddechu, bo nawet ta najmniejsza próba kończy się zakrztuszeniem, które małymi kroczkami i sukcesywnie, zbliża cię do nieodwracalnego, definitywnego końca?

Rozdział pierwszy

          — Chciałbym na początek wytatuować sobie kaktus, tylko jeszcze nie wiem, które miejsce byłoby najbardziej odpowiednie — mruknął, stopniowo ściszając ton głosu. — To musi być jakieś ważne miejsce. Coś jak dłoń, o, albo mostek. Od biedy na piersi po stronie serca, ale to strasznie sztampowe, wolałbym więc nie.

          Wzruszył ramionami, przez cały czas wpatrując się w białą kartkę przed sobą, pełną licznych, drobnych szkiców i maźnięć. Od małego wykazywał się artystycznymi zdolnościami, minimalnie bo minimalnie, ale to akurat z czystego lenistwa. Tak naprawdę każdy kto go znał wiedział, że miał do tego rękę. Zresztą nie tylko znajomi, nieznajomi również – w końcu wystarczyło przyjrzeć się sposobowi, w jaki gestykuluje, w jaki porusza dłońmi. Smukłymi palcami, lub nadgarstkami. To były zdolne dłonie, dłonie, w których tkwił ogromny potencjał. Dłonie niedoszłego artysty, aczkolwiek artysty, który nigdy niczego nie żałował.

          — Gdzieś na potylicy też byłoby ok, bo mózg, no ale kurde. Szkoda ścinać mi włosy, zresztą kretyńsko by to wyglądało. Czemu ważne miejsca muszą być właśnie tam, gdzie są?

          Jego towarzysz westchnął, ażeby dodać jeszcze więcej dramatyzmu sytuacji, przewrócił oczami teatralnie. Był akurat w jednym z kulminacyjnych momentów nowiutkiego, najnowszego Outlast'a, którego zdążył zakupić dopiero przed kilkoma dniami i doradzanie przyjacielowi było w tym momencie ostatnią rzeczą, na jaką by się skusił. W zasadzie, względem nieskończonej gry, wszystko było ostatnie.

          — Kurrrwa, no gdzie jest karta do tych drzwi! — Warknął sam do siebie, nerwowo wciskając klawisze na padzie czwartego wydania Play Station. Przygryzł dolną wargę i ściągnął brwi w skupieniu, jednak był zbyt rozemocjonowany, by właściwie nazywać to skupieniem. Ostatecznie cisnął padem o dywan i migiem wyłączył telewizor, na co Taehyung tylko zadarł głowę, wbijając spojrzenie w sfrustrowanego kolegę.

          — Tae, znowu złapali mnie ci obłąkańcy — jęknął skruszony młodzieniec, odwracając się w jego stronę.

          — To karma za to, że wiecznie grasz zamiast mnie słuchać — odparł szatyn, krzyżując pod stołem nogi w łydkach, a Jimin prychnął pretensjonalnie.

𝐋𝐮𝐧𝐠𝐬 ◟⋆ᵏᵒᵒᵏᵗᵃᵉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz