Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Rozdział drugi
Wstawanie z łóżka za każdym razem było tak samo ciężkie. Nawet nie dlatego, że mimo chęci i kurewskiego zmęczenia, które prawie doprowadzało go do omdlenia, od momentu położenia się, nie mógł zasnąć przez najbliższe parę godzin. Wiercił się, przewracał z boku na bok, odkrywał, a później znów przykrywał, a gdy już niemal zasypiał, coś nagle wyrywało go z tego letargu i półsnu, sprawiając, że z frustracji miał ochotę krzyczeć i walić głową o ścianę. Prędzej dlatego, że cięższe od samej bezsenności, było jego ciało, które wręcz przyszpilało go do materaca i nie pozwalało się podnieść. Jakby do jego szyi, nadgarstków, kostek i lędźwi, przypięte były małe kotwice, wiecznie sprowadzające go w dół. Był lekki fizycznie, choć duchem absolutnie.
Mimo to nigdy, nigdzie się nie spóźniał i wstawał zawsze wtedy, kiedy musiał.
— Dongjunnie — zawołał łagodnie Taehyung, żwawym krokiem podchodząc do kilkuletniego brzdąca, szarpiącego koleżankę z klasy za włosy. — Przestań jej dokuczać. — Delikatnie odciągnął chłopca od małej, piszczącej dziewczynki, kucnął na jego wysokości, a duże dłonie ułożył na drobnych barkach. Chłopiec popatrzył na niego z grymasem i marudził coś pod nosem.
— Dokuczanie jest niefajne, jeśli druga osoba naprawdę tego nie chce. Rozumiesz? Nie możesz robić niczego wbrew komuś. Nawet jeśli to coś niegroźnego i nieistotnego. Mam się poskarżyć twojej mamie, że byłeś niegrzeczny i powinieneś dostać karę na oglądanie telewizji?
Mały Dongjun pokręcił przecząco głową.
— No właśnie. Idź na swoje miejsce, rybko, teraz jest pora na sen.
Chłopiec posłuchał się i wraz z czarnowłosą dziewczynką, udali się na swoje mini–materace. Położyli się grzecznie i stamtąd posłali opiekunowi korne, dziecięce uśmiechy, które roztopiły serce Taehyunga i mimowolnie podniosły kąciki jego ust.
Dobranoc, Taehyungie oppa!
Szatyn na nowo się uśmiechnął.
— Taehyung, przed chwilą dzwonili rodzice Dongjuna i Minjun. Poprosili, żeby zostać z dzieciakami do dziewiętnastej, bo coś im wypadło. — Odezwał się Hakyeon zza pleców szatyna. Ten zaś wyprostował się na nogach i odwrócił ku koledze z pracy.
— Spoko spoko, nie zamierzam cię przetrzymywać! — Hakyeon uniósł ręce i zaczął nimi machać w obronnym geście. — Zostali tylko oni, poza tym położyłeś ich spać, więc poradzę sobie. Możesz iść do domu.
Taehyung otrzepał spodnie z niewidzialnego kurzu i zerknął na zegarek na prawym nadgarstku.