Tobias Willhammer, rycerz, który oświadczył mi się już trzy razy. Bezskutecznie.
- Kogóż to moje oczy widzą? - uśmiechnął się zalotnie.
Spojrzałam na He'rrko.
- Zdrowego, silnego Tuor'ma, który został pojmany dziś około południa.
Tobias zaśmiał się. Ledwo przyszedł, a już chciałam, żeby wyszedł...
- Jak zwykle lawirujesz między słowami. Natasho...
- Lady Natasho - przerwałam mu.
- Moja pani...
- Lady...
- Ukochana!
- Wyjdź - skrzywiłam się z niesmakiem.
- Dlaczegóż jesteś taka chłodna?
- Nie jestem pewna. Może dlatego, że mam cię dość?
- A ja ciebie wręcz przeciwnie. Tęskniłem.
- Pomyliłeś adresy. Wyjście w tamtą stronę - skinęłam głową w stronę korytarza. Rozmawiałam z nim już wiele razy i dzięki temu nauczyłam się przywoływać kamienną twarz od tak, na zawołanie. Bardzo przydatna umiejętność.
- Nie odtrącaj mnie... Dlaczego w ogóle tutaj siedzisz? Nie lubisz zamkniętych miejsc - przypomniał Tobias.
- Mam zadanie do wykonania.
- Chcesz się z nim porozumieć, tak? - Tobias uśmiechnął się smutno. - Marnujesz czas. To nie ma sensu.
- Skąd ta pewność?
- Nikomu się to do tej pory nie udało.
- Ponieważ nikt nie próbował.
Tobias westchnął.
- Mniejsza o niego, nie obchodzi mnie jego los. Natasho, jesteś dla mnie prawdziwą zagadką. Wiesz, że zwykle nie odnoszę się do tego, co mówią o mnie ludzie, ale muszę wtrącić, że wszystkie niewiasty uważają mnie za kogoś wyjątkowego. Dlaczego ty tak nie sądzisz? Akurat ty, kobieta-wojowniczka, która zawróciła mi w głowie od pierwszego spojrzenia? - uniósł lekko brwi. - Czemu wciąż mnie odrzucasz?
- Nie twierdzę, że jesteś wyjątkowy? Ależ oczywiście, że jesteś?
- Doprawdy? - na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie i błysk nadziei rozświetlił mu oczy.
- Tak, jesteś wyjątkiem! Jesteś jedyną osobą, której nie chciałabym ratować - powiedziałam to łagodnie, z bladym uśmiechem.
Blask w oczach Tobiasa przygasł. Chyba chciał coś powiedzieć, ale śmiech He'rrko mu na to nie pozwolił. Oczy mężczyzny błysnęły wściekle.
- Ty parszywy dzikusie! - rzucił się w stronę krat, chcąc przez nie sięgnąć Tuor'ma ale błyskawicznie stanęłam między nimi.
Tobias zatrzymał się gwałtownie.
- Bronisz tego... robaka... A ja jestem ci obojętny...?
Patrzyłam mu głęboko w oczy. Niedowierzanie mieszało się w nich z gniewem. I z czymś jeszcze, ale nie miałam pewności co to było.
- Dokładnie.
Ramiona mężczyzny oklapły, a ja zdałam sobie sprawę z tego, co jeszcze widniało w jego oczach. Rozczarowanie i ból.
- Ja... - zaciął się, po czym wziął głęboki wdech. Sięgnął po pękatą sakiewkę przywiązaną do pasa. Dopiero teraz ją zauważyłam. - S-słyszałem, że je lubisz.
Wetknął mi sakiewkę do dłoni, odwrócił się i odszedł szybkim krokiem. Brakowało w tym chodzie jego zwykłej sprężystości, zapału. Kiedy Tobias wystarczająco się oddalił, otworzyłam sakiewkę. Odjęło mi mowę. Skóra zawdzięczała swój pękaty kształt ziemi, która była w środku. Natomiast w ziemi tkwił młody zawilec. Krople wody błyskały na jego płatkach w półmroku, a ja poczułam się tak, jakby ktoś wbił mi sztylet w serce. To był mój ulubiony kwiat, a Tobias musiał się natrudzić, żeby go już teraz znaleźć. Straciłam nad sobą panowanie. Oparłam się o kraty i zsunęłam na podłogę, zasłaniając usta dłonią. Wytężyłam całą siłę woli, żeby powstrzymać łzy. Poczułam na ramieniu dłoń He'rrko. Spojrzałam na niego kątem oka. Przypatrywał mi się badawczo, jakby z poczuciem winy.
- Przepraszam - powiedział.
Zatkało mnie. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, prawie zapominając o tym, co przed chwilą się stało. Nie dowierzałam w to, że znał nasz język.
- Myślałem, że chcesz go zbyć... Nie sądziłem, że tak się to potoczy. Wybacz.
Zamrugałam, otrząsając się z szoku.
- Znasz nasz język...?
- Głupie pytanie, przecież właśnie w nim mówię - przewrócił oczami. - Nie ważne. Przepraszam.
- N-nie przepraszaj... Chciałam, żeby wyszedł, a jak sam widziałeś, nie był co do tego chętny.
- Mimo to jesteś bliska płaczu. Dlaczego?
- To... Nie istotne. Nie bądźmy drobiazgowi, mam jeden cel. Powstrzymać naszą wojnę - wstałam, wciąż ściskając zawilca. Usiadłam z godnością na stołku i odcięłam się myślami od Tobiasa. - Znasz nasz język. Skąd?
He'rrko uśmiechnął się.
- Powoli. Wiesz w ogóle, jak ta wojna się zaczęła?
- Zaatakowaliście nas, jedną z osad na południowym-wschodzie.
Uśmiechnął się szerzej.
- Masz historię do nadrobienia, lady Natasho.
YOU ARE READING
Natasha: Tuor'ma
FantasyCo kryje za sobą historia wojny, która trwa od niepamiętnych lat? Czy można zaufać wrogowi bardziej niż własnemu rodakowi? Dlaczego...? A może to wszystko jest zwykłym przypadkiem...