- Masz historię do nadrobienia, lady Natasho.

Zmarszczyłam brwi.

- Słucham?

Skinął głową.

- Zacznę od tego, że kiedyś ludzie tacy jak ty oraz Tuor'ma byli jednym i tym samym plemieniem. Myślę, że będzie ci wygodniej jak usiądziesz.

Klapnęłam bezwładnie na stołek, patrząc na He'rrko szerokootwartymi oczami.

- Żyliśmy razem?

- Tak. I jednocześnie nie do końca. Wtedy byliśmy tym samym. Tym samym plemieniem, tym samym ludem, tym samym życiem. Wyglądaliśmy tak samo. Było to przed wiekami – He'rrko usiadł wygodniej i podrapał się za uchem. - Wtedy część plemienia powiedziała, że nie chce dłużej skakać po drzewach, budować na nich domy i takie tam. Chcieli wygodnego życia i czegoś, co pracowałoby za nich. Druga część się nie zgodziła. Chcieli żyć tak, jak wskazała im to Matka Natura. Nie interesowały ich wygody, kochali swoją matkę taką, jaką była. Nie chcieli nic zmieniać. Bunt podzielił plemię na dwie nierówne części. Podążających za wygodą było nieznacznie więcej. Oddzielili się od reszty i osiedlili na polanie, Vitonem. O ile się nie mylę, stoi tam teraz wasza stolica?

Skinęłam głową.

- Jeśli chodzi o to, jak wyglądaliśmy... – kontynuował. - Mieliśmy po cztery ręce i spiczaste uszy. Kiedy część się oddzieliła, rozpętał się straszliwy huragan, jakby sama Matka płakała – zamilkł na chwilę, jakby samo to wspomnienie sprawiało mu ból.

- Wielu ludzi straciło wtedy po dwie ręce. Nie wszyscy, ale po kilkunastu latach ta cecha całkowicie zaniknęła. Natura zabrała im również kształt uszu, jednocześnie pozbawiając doskonałego słuchu. Po raz pierwszy ją tak skrzywdziliśmy i straciła nad sobą panowanie... Zdarzyło się to raz. Właśnie wtedy i tylko wtedy – westchnął. - Kiedy plemię „wygodnych" zaczęło się rozrastać... Stwierdzili, że potrzebują więcej surowców. Drewna. Zaczęli ścinać drzewa, które niegdyś je chroniły. A na drugie plemie polowali... Uważali ich za zdrajców. Ci, którzy zostali po stronie natury, nie chcieli się jej sprzeciwiać i nie walczyli. Ukryli się w głębi lasów i żyli w spokoju. Do czasu. Ludzie coraz głębiej cięli drzewa. Kaleczyli ziemię ostrzami, siejąc ziarno i podporządkowując ją własnym upodobaniom. Po jakimś czasie postanowili zająć tereny drugiego plemienia. Plemienia Tuor'ma. Wtedy Natura obdarzyła nas maskującym kolorem skóry i nadzwyczajnym instynktem przetrwania. Dzięki temu w obliczu zagrożenia zawsze walczymy do końca. Nie ustępujemy mimo wszystko. To tak jakby... Jakbyśmy tracili nad sobą kontrolę po to, żeby przetrwać. Za wszelką cenę. To miało zniechęcić ludzi od dalszych ataków. Ale stało się zupełnie inaczej. Z każdym zabitym człowiekiem, atakowali coraz bardziej zaciekle – He'rrko pokręcił głową. – Nie liczyło się to, ilu zginęło, tylko to, żeby się nas pozbyć. Kilka pokoleń po podziale ludzie zapomnieli o tym, że stanowiliśmy kiedyś jedność. Darzyli nas tak silną nienawiścią, że stracili wiele lat swego życia. Teraz żyjecie dwa razy krócej niż kiedyś. To przez buzującą w waszych żyłach nienawiść. Zaślepiła was. Dosłownie i w przenośni. Jastem w stanie dostrzec stąd celę na przeciwko, tą na końcu drugiego korytarza. Ty zobaczysz tylko przedostatnią celę w tej części korytarza.

Obejrzałam się przez ramię. Miał rację. A ja miałam w głowie mętlik. To co mówił brzmiało prawdziwie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że wszelkie zapiski mówią o ataku Tuor'ma na ludzi. Właśnie.

- Skąd wzięła się wersja, według której to wy zaatakowaliście nas? – zapytałam cicho. W tym samym momencie przesiadłam się z krzesła na ziemię, żeby być na równi z He'rrko.

- Władze nie chciały, aby ktokolwiek odwrócił się od walki. Z czasem zmieniała się też natura ludzi. Coraz bardziej pragnęli bogactwa i terenów.

Przez chwilę milczeliśmy. Układałam sobie w głowie to, co usłyszałam.

- Skąd mogę mieć pewność, że mówisz prawdę?

Uśmiechnął się smutno.

- Nie możesz. Musiałabyś zapytać innych Tuor'ma, chociaż nawet wtedy mogłabyś nie wierzyć.

- Kolejne pytanie. Skąd zansz nasz język? Przez te wszystkie lata się nie zmienił?

- Nie. Zmieniał się i to bardzo dynamicznie. Ale Tuor'ma was obserwowali. Zawsze i wszędzie. Znaliśmy wszytskie wasze ruchy i dzięki temu mogliśmy się skuteczniej bronić. I nigdy nie zaatakowaliśmy.

Skinęłam głową. Zastanowiłam się chwilę i zadałam następne pytanie.

- Dlaczego istnieje przekonanie, że wojna trwa tylko sześćdziesiąt lat, a nie kilkaset?

- Dopiero od sześćdziesiętu lat jej skala jest tak ogromna. Łączy się to też z suszą, ktróra wtedy nastąpiła. Obwinialiście nas za to. A prawda jest taka, że mimo wszystko zawsze próbowaliśmy was chronić. Wtedy nie mieliśmy jak, bo sami musieliśmy przeżyć. Gdy tylko opanowaliśmy sytuację, pomagaliśmy wam z ukrycia.

- Dlaczego...? Mimo tych wszystkich walk? Mimo nienawiści...?

- Natura dała nam życie jako jednemu plemieniu. Nigdy nie chciała, abyśmy się zabijali. Chciała, żebyśmy żyli razem, żebyśmy pomagali sobie w potrzebie. Byliście w potrzebie. Jesteście. I będziecie. Taki już mamy charakter. Pomagamy wam jak młodszemu rodzeństwu.

Wpatrywałam się bezwiednie w zawilca. Wierzyłam He'rrko. Wiedziałam, czułam, że mówił prawdę.

- Mogę teraz ja zadać ci pytanie? – zapytał.

- Jasne...

- Dlaczego tak bardzo zależy ci na zakończeniu wojny? Po raz pierwszy spotkałem się z kimś, komu tak cenne byłoby życie innych.

Milczałam przez chwilę.

- Przez wojnę zginęła moja rodzina – powiedziałam cicho. – Wszyscy, na których mi zależało. Nie chcę, aby ktoś doświadczył czegoś podobnego. I chociaż co chwilę ktoś ginie na tej bezsensownej wojnie, to mnie nie zniechęca. Będę walczyć o pokój – spojrzałam He'rrko w oczy z determinacją.

Uśmiechnął się.

- A ja będę walczyć razem z tobą. Zakończymy tę wojnę. Mogę zapytać o coś jeszcze?

Skinęłam głową.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 01, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Natasha: Tuor'maWhere stories live. Discover now