Prolog + 1 rozdział

13 1 0
                                    

Paryż 1552

Był wczesny aczkolwiek ciepły poranek. W Paryżu powoli życie wracało do codziennego rytmu. Piekarze otwierali swoje piekarnie, a zamożni jaki i biedni ustawiali się w kolejki by skosztować cudownego wypieku, jakim był własnej roboty chleb.Tylko w rezydencji Lunèville trwało poruszenie. Annabele leżała w pokoju na wielkim łożu z rozłożonymi nogami. Przed nią stał doktor, mężczyzna w podeszłym wieku, który spokojnie przemawiał do rodzącej kobiety.

-Jeszcze chwilę, da pani radę!- mówił do kobiety, która w wielkim bólu wywołanym nagłym skurczem zacisnęła ręce na pościeli. Dyszała głęboko i cała była oblana potem, ale dzielnie dokładała wszystkich starań by dziecko przyszło na świat jak najszybciej.Po kolejnych trzydziestu minutach, w końcu Annabele mogła odetchnąć z ulgą. Odgarnęła wierzchem dłoni zlepione od potu kosmyki jasno kasztanowych kosmyków i z pod przymrużonych powiek spojrzała na doktora, który na rękach trzymał zawiniątko.

-Dziewczynka - odrzekł spokojnie patrząc na kobietę.

-Mogę ją potrzymać?- zapytała zmęczona.

Doktor Lenss w odpowiedzi podał lekko Annabele jej nowonarodzoną córeczkę.

-Obiecuję z tobą będzie inaczej.... Neilila - szepnęła tuląc do siebie dziecko.

18 lat później

Młoda dziewczyna kroczyła szybkim krokiem po zatłoczonej ulicy Paryża. W rękach miała torbę z zakupami. Mimo że matka twierdziła, że Neilila nie musi sama chodzić po zakupy, w końcu od tego ma służbę, osiemnastolatka w dalszym ciągu to robiła.

Gdy mijała któryś z kolei zaułek, poczuła, że ktoś ją łapie za łokieć. Pisnęła ze strachu ale gdy odwróciła się by potraktować napastnika ciosem, którego nauczył ją jej ojciec, zobaczyła Blake'a.

-Boże Neili nie piszcz tak- zaśmiał się blondwłosy, łapiąc dziewczynę za ramiona. Neilila uspokoiła oddech i spojrzała krytycznie na niego.

-Miałeś mi tak nie robić Blake- mruknęła zniesmaczona i z powrotem ruszyła w stronę domu. Jednak blondyn uśmiechną się zadziornie i po chwili zrównał się krokiem z nią.

-A ty miałaś w końcu powiedzieć o nas rodzicom- zwrócił się w jej stronę po dłuższej chwili milczenia.

-Wiesz, że to nie takie proste- westchnęła brunetka.

-Właśnie, że proste - Blake zatrzymał młodą Lunèville nagłym gestem ręki, stając naprzeciwko niej - Mój ojciec o nas wie, dlaczego twoi nie mogą? Bo co? Bo są arystokratami? Zlituj się Neili.

-Powiem im w odpowiednim czasie Blake- odpowiedziała stanowczo dziewczyna.

-Kiedy? Dzień przed ślubem z Atlasem?!- krzykną na nią Kurgan aż kilka starszych pań zwróciło na nich uwagę co ostudziło wybuch Blake'a.

-Ja i Atlas to kompletnie inna sprawa! - tym razem to Neilila krzyknęła w stronę chłopaka- Tłumaczyłam ci to już tyle razy!

-A ja nadal cię nie rozumiem!

-To może nie powinniśmy być razem- Neilila wyminęła Blake'a.

-Żartujesz ?! Nie skreślisz trzech lat naszego związku, ukrywania się tylko dlatego, że nie zgadzam się żebyś wyszła za mąż za jakiegoś nadętego dupka!

-Uspokój się wreszcie! Atlas nie jest nadętym dupkiem, ale ty w tym momencie się tak zachowujesz- warknęła w jego stronę- Nasze małżeństwo było zaaranżowane odkąd skończyłam dziesięć lat. Doskonale o tym wiedziałeś wiążąc się ze mną, więc teraz nie rób mi wyrzutów o to małżeństwo.

Neilila poprawiła papierowa torbę z zakupami, która pod ciężarem zawartości zaczęła się już rozlatywać.

-A teraz wybacz panie Kurgan, muszę pana opuścić i udać się do domu. Rodzice pewnie na mnie czekają- odezwała się lodowatym tonem w stronę Blake'a. Odwróciła się z gracją na pięcie i szybkim krokiem skierowała do rezydencji. Mrugała szybko powiekami aby odpędzić łzy, które tak usilnie próbowała zatrzymać. Nie pierwszy raz pokłóciła się z Blake'iem o jej małżeństwo z Atlasem. Niestety ona jaki i młody Veron nie mieli nic w tej sprawie do gadania. Casimir Veron od zawsze twierdził, że ona i Atlas będą tworzyć piękną parę a jeszcze lepsze małżeństwo. Jednak nie wszystko poszło po jego myśli. Atlas tak samo jak Neilila miał od dawna swoją połówkę, z którą też musiał się ukrywać. Rudowłosa Jaci była przemiłą istotką z wielkim talentem zielarskim. Neilila miała szansę ją poznać podczas jednych z domniemanych randek jej z Atlasem.

-Wróciłam- krzyknęła dziewczyna gdy zamknęła za sobą ogromne dębowe drzwi. W korytarzu oddała zakupy służącej, uprzednio witając się z nią i wyjawiając jej kilka ploteczek, które usłyszała w sklepie.Weszła do ogromnego salonu, gdzie w fotelu i nadal w szlafroku z najprawdopodobniej z ledwo wyczuwalnego materiału, siedział jej ojciec paląc fajkę.

-Tatusiu- zwróciła się do mężczyzny - Pamiętasz co ci z mamą mówiłyśmy? Nie pal proszę w domu. Doskonale wiesz, że nienawidzę tego zapachu.

-Oj córcia - zaśmiał się trzydziestoośmioletniletni mężczyzna- zawsze o tym zapominam. Ale to przez to zmęczenie, rozumiesz?

-Oczywiście- przytaknęła ojcu siadając obok niego- Ale nie powinieneś trochę odpocząć, jeżeli jesteś taki zmęczony ?

-Neili, kiedy pracujesz to to nie jest takie proste- westchną mężczyzna.

-No niech ci będzie. Jadłeś już śniadanie?

-Jakbym mógł zacząć bez ciebie i twojej mamy, skarbie?

-W takim razie idziemy - zaśmiała się brunetka zabierając ojcu fajkę i wybiegając z salonu wprost do jadalni.

Hieram spojrzał za córką i uśmiechną się smutno jakby o czym sobie przypomniał.

-Kochanie to było dwadzieścia lat temu. - nagle przy jego boku pojawiła się Annabel. Złapała męża za rękę- Wiem, że ciężko o tym zapomnieć, ale pamiętaj o tym, że nie mieliśmy wyboru. Bez tego Neilila nie mogłaby żyć.

-Wiem kochanie ale kiedy patrzę na Neili to myślę jakby to było, gdyby one we dwie tu były.

-Na pewno było by cudownie, jednakże nie dostaliśmy szansy na to Hieram- powiedziała Annabel ocierając łzy, które zawsze napływały jej do oczu, gdy o tym wspominali.- A teraz chodź, nasza córka pewnie już się niecierpliwi.

----------------------------------------------------------------------------

859 słów 

Jak na dziś lekkie wprowadzenie, kolejne rozdziały będą na pewno dłuższe.

Mam nadzieję, że Was zainteresowałam 

Wiktoria

''Seulement dans l'obscurité, vous pouvez voir les étoiles'' PLWhere stories live. Discover now