Rozdział 1

111 2 1
                                    

Pov. Maddie
Wstałam około 10.00 ogarnełam się i zeszłam zjeść śniadanie, przy stole siedzieli już moi rodzice.

- Dzisiaj pierwszy dzień wakacji- krzyknełam ale moi rodzice byli dość poważni...
- Maddie musimy się przeprowadzić...
- Co?! Ale gdzie? Czemu?
- Do Kanady tak dokładniej to do Toronto...twój tata znalazł tam lepszą pracę

Byłam załamana nie chciałam się przeprowadzać całe życie mieszkałam w Niemczech miałam tu przyjaciół...i to właśnie że względu na nich nie chciałam się przeprowadzać, zaczełam ryczeć...ale jest jedna osoba z którą nie rozmawiam ale on zawsze potrafi mnie pocieszyć to mój idol Johnny Orlando...włączyłam sobie moją ulubioną piosenkę Missing You, i zasnełam.
Jak się obudziłam była już godzina 15.30 przeglądałam media...i postanowiłam że zadzonię do mojej najlepszej przyjaciółki Leny...

- Hejka Lena, możemy się spotkać?
- Jasne stało się coś?
- Tak ale to już ci powiem, jak się spotkamy

Pov. Lena
Jak zadzwoniła do mnie Maddie odrazu wiedziałam że coś jest nie tak...więc jak najszybciej ogarnełam się i poszłam do parku czyli tam miałyśmy się spotkać, gdy doszłam już zobaczyłam na ławce płaczącą Maddie
- Maddie o co chodzi? Czemu płaczesz?
- Lena... bo ja się wyprowadzam do Toronto!

Byłam załamana moja najlepsza przyjaciółka, którą znam od dziecka wyprowadza się do Kanady...!

Pov. Maddie
Gdy wróciłam do domu była już około 19, więc poszłam na kolację i ogólnie wieczorna toaleta...jak już się ogarnełam, to chciałam zadzwonić do Leny żeby pogadać...ale ona mnie zablokowała w sumie to nie wiedziałam czemu bo to w końcu nie moja wina że się wyprowadzamy...byłam załamana, jak zaczełam oglądać nowego vloga Johnnego do mojego pokoju weszła mama...
- Wszystko dobrze?
- Tak, tak...
- No dobrze jeśli tak mówisz, chciałam z tobą porozmawiać o wyjeździe...
- No właśnie kiedy wyjeżdżamy?
- Jutro o 23.45 mamy samolot

Teraz już nic mnie nie obchodzi...Lena się ode mnie odwróciła, więc w sumie mogłam już wyjeżdżać nie mam tu przyjaciół. Jak już tak sobie o tym wszystkim pomyślałam, zaczełam się pakować.

Na następny dzień...wstałam o 11.30 zaspałam trochę, ale wczoraj pakowałam się do późna...no nic ogarnęłam się i poszłam na śniadanie moich rodziców nie było ale na blacie w kuchni zostawili kartkę, i napisali że pojechali na zakupy...wszystko było już spakowane...ja na śniadanie zrobiłam sobie tosty...po zjedzeniu poszłam do swojego pokoju bo musiałam jeszcze sprawdzić czy napewno wszystko wziełam i zaczełam przeglądać twittera itd. Gdy już ogarnęłam media to jak zawsze zaczęłam słuchać Johnnego.

Parę godzin później:
Była już 23.00 czyli zostało 45 minut do wylotu...u mnie w domu zawsze przed wyjazdami jest zamieszanie...zresztą tak jak teraz ja sprawdziłam jeszcze kilka razy czy spakowałam wszystko tak samo jak moja mama...gdy wszystko już sprawdziliśmy i się ogarneliśmy pojechaliśmy na lotnisko, czekaliśmy chwilę i wsiedliśmy do samolotu...lot trwał parę godzin, a ja jak zwykle cały przespałam nawet zdjęć nie zrobiłam no ale trudno...

To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję że wam się podoba

Love Me || Johnny Orlando ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz