Na ziemi panował jeszcze mrok, niebo dopiero co szarzało na wschodzie. Ponad obozem Inkwizycji rozpościerał się całun ciszy, chociaż nikt nie spał. Żołnierze szykowali się do nadchodzącej bitwy, dokonywano ostatnich przygotowań, przeglądów. W kwaterze głównodowodzącego trwała narada.
Hawke stała u wyjścia ze swojego namiotu obserwując rozciągającą się przed nimi równinę, kamieniste zbocza wzgórz wynurzające się z ciemności. I gdzieś tam, w tym mroku stały mury fortecy, która musiała dzisiaj upaść.
Tuż za nią dało się słyszeć zgrzytanie metalu. Jej towarzysz Strażnik poprawiał paski u naramienników, a po chwili dołączył do niej u wyjścia.
- Czuć to w powietrzu - zauważy. Wszyscy zachowywali się cicho, jakby chcieli uhonorować dzień, który dla wielu będzie ostatni.
- Nigdy nie sądziłem, że znajdę się po tej stronie barykady - doda spoglądając na swoją tarczę, leżącą nieopodal na posłaniu. W ciemności ledwo widać było godło gryfów.
- Gdyby Laura tu była... może umiałaby do nich dotrzeć...
Laura Amell. Jej przypomnienie było jak policzek dla Hawke. Wielka bohaterka Fereldenu, kuzynka, magini która na przekór wszystkim i wszystkiemu uratowała świat. Zjednoczyła naród, znalazła miłość swojego życia, zabiła arcydemona i przeżyła. Kobieta, której udało się wszystko. Jakże bolesny był kontrast między dwoma przedstawicielkami rodu Amell.
Hawke zdusiła gorycz gotującą się w niej. Nie chciała być zazdrosna. W końcu los Strażnika sam w sobie był tragiczny. To on zmusił Laurę do rozdzielenia z ukochanym. Tak, ale ona wróci do Alistaira podczas, gdy ty nigdy już...
...Zbiorę armię i zrównam Kirkwall z ziemią, tak żeby ci Maleficarum nie mieli czym rządzić...
Pamiętała jego słowa, ale jeszcze bardziej w pamięci zapadły jego oczy, jasne od łez a jednak tak bezwzględne i rozgniewane. Na początku ona również była rozgniewana, rozżalona. Po tych wszystkich latach u jej boku... Nie potrafił zaufać. Dał się porwać rządzie zemsty, chociaż wiedział, że Elthina byłaby zawiedziona jego postawą. Robił dokładnie to samo, co Anders, chciał się mścić... Nie miał prawa żądać od niej życia apostaty. Nie miała prawa stawiać ją przed takim wyborem.
A jednak... jednak z czasem przyznała mu rację. Czy mogła go winić, że pochłonęła go chęć zemsty. On nie odmówił jej tego, gdy stała nad ledwo zipiącym Quentinem. Jak przez mgłę pamiętała tamte zdarzenia i wszystko, co nastąpiło potem.
Siedziała na brzegu łóżka niewidzącym wzrokiem wpatrując się we własne, zakrwawione dłonie. Nie pozostało w niej nic z furii i rozpaczy wczorajszej nocy. Wnętrze było puste, zimne, zupełnie jakby nie była w stanie czuć nic więcej. Dzień upłynął w absolutnej ciszy, chociaż wiedziała, że do drzwi jej domu dobijają się sąsiedzi współczujący lub raczej zaciekawienie kulisami śmierci Leandry. Przyjaciele przychodzili i odchodzili. Wszyscy z dobrym słowem i zakłopotanym uśmiechem. Jakby niemoc ich niezłomnej liderki wprawiała ich w zakłopotanie.
Dopiero późnym wieczorem zjawił się Sebastian. Stanął w progu sypialni niepewny, czy powinien przekroczyć tą jedną, z dawna ustanowioną przez siebie granicę. W tym czasie już się nie oszukiwali, że wiąże ich tylko przyjaźń.
Nie patrzyła na niego, nawet się nie poruszyła i to chyba ostatecznie skłoniło go do wejścia. Nie odzywał się, tylko przyniósł miskę wody i szmatkę, po czym zaczął z troskliwością obmywać jej dłonie z zaschniętej krwi. Z jego ust nie padły żadne słowa pocieszenia. Nagle zdała sobie sprawę, że on wiedział z własnego doświadczenia. Nic co powie, nie pomoże jej. On wiedział... I nagle to wystarczyło, żeby cała pustka w niej zapełniła się przerażającym poczuciem straty i potwornym bólem. Zatrzęsła się i może nawet upadłaby gdyby nie jego silne ramiona. Pochwycił ją, zamknął w uścisku i pozostał długo, długo w nocy, kiedy łzy nie chciały przestać płynąć.
CZYTASZ
Róża
FanfictionRóża - w świecie tragicznych zakończeń. Historie, gdzie podjęto niewłaściwą decyzję, a skutkiem jest ból i cierpienie. Rozpiętość od DAO do DAI. Krótkie epizody, fragmenty życia, które mogło potoczyć się inaczej. Uprasza się nie czytać w razie skło...