17 styczeń, Anglia (szpital)
W końcu nadszedł ten dzień gdy prawie wszystko miało się ułożyć, niestety Grace nie jest pisane spokojne życie. Od 20 stycznia dziewczyna ma zacząć rehabilitacje. Jak na razie Grace porusza się jedynie na wózku inwalidzkim. Nikt nie potrafi ,,przewidzieć" przyszłości amazonki. Jak szybko stanie na nogi? Na te pytanie żaden lekarz nie zna odpowiedzi.Grace
-Kiedy dostanę ten wypis?!- mruczałam sobie pod nosem, kiedy Hayden rozmawiał z jakimś lekarzem.
Od czasu tej całej śpiączki byłam trochę taka dziwna, wciąż mówiłam do siebie i nie panowałam nad swoimi emocjami. Może dlatego lekarze mówili coś o wizycie u psychologa. Nie słuchałam ich jednakże gdy tylko powiedzieli, że mogę dostać wypis ze szpitala, od razu zawołałam pielęgniarkę, aby pomogła mi spakować moje rzeczy. Najbardziej gnębiła mnie myśl o mojej ukochanej klaczy Black Rose. Odkąd wybudziłam się ze śpiączki nikt z rodziny nie chciał odpowiedzieć mi na żadne pytanie dotyczące jej. Mówili jedynie ,, Jak wrócisz ze szpitala porozmawiamy o tym" miałam przeczucie że ona nie.... nie potrafię nawet o tym myśleć. Często po takiej odpowiedzi ze strony innych na moje pytania, wpadałam w szał. Tak bardzo ją kochałam pomimo tego wypadku.
- Możemy iść- usłyszałam za plecami głos Haydena.
Wyrwałam się z rozmyśleń i odpowiedziałam jedynie krótkie ,,Ok".
~~~
W domu czekało na mnie wspaniałe przyjęcie, tort i prezenty. Było bardzo fajnie. Po tak długim cierpieniu miło jest w końcu poczuć się wesoło! Niestety atmosferę musiało chyba popsuć pytanie o Black Rose. Mam plan aby po rehabilitacji pojechać do niej do stajni mimo że nie wolno mi wychodzić na dwór...20 stycznia, Anglia (ośrodek rehabilitacyjny)
-Jak to załatwić? Muszę do niej jechać...- mruczała do siebie Grace.
-Coś mówiłaś? - zapytał Hayden.
-Ja... chciałam... hmm no... chcę jechać do Black!
-To zły pomysł.
-Nie obchodzi mnie to!
-Proszę daj spokój. Muszę porozmawiać z lekarzem.Grace
Bardzo zdenerwowała mnie jego odpowiedź. Miałam zrobić wielką awanturę, ale powstrzymałam się. Mój plan B jest taki: podsłuchuję rozmowę Haydena, a potem jadę (na wózku) do stajni ( ok. 10 minut drogi pieszo).
Strzępy rozmowy:
-Panie doktorze... ale... prawda?
- Z nastawieniem pani... nie będzie łatwo.
-Ale... nadzieja?
-...to zależy tylko... Grace, ale... nic nie obiecywać.
Nie chciałam dalej słuchać. Chwyciłam swój leżący na kanapie płaszcz i wymnkęłam się po cichu z kliniki.
~~~
Dojeżdżając do stajni usłyszałam wesołe rżenie koni. Było mi bardzo zimno, ale wytrwale dążyłem do celu.
Weszłam do stajni gdzie znajdował się boks mojej klaczy. Mój największy koszmar się ziścił! Boks Black Rose jest pusty! Zaczęłam płakać i krzyczeć. Pomyślałam, że może została przeniesiona do innego boksu. Objechałam na wózku cały budynek, co nie było łatwe, ponieważ wszędzie były pagórki, ale to nie największe zmartwienie. Najgorsze jest to, że w stajni nie ma ani śladu Rose! Poszłam do dyrektora stadniny.
- Grace? Jak miło Cię widzieć. Naprawdę przykro mi, ta cała sytuacja musi być dla Ciebie bardzo trudna.
-Gdzie mój koń?-krzyknęłam.
-Jak to? Nic nie wiesz?- powiedział zdezorientowany.
-Czego znowu nie wiem!- wybuchłam ze złości.
-Chyba nie ja powinienem z tobą o tym mówić.
-To mój koń! Proszę mi wszystko powiedzieć!- krzyczałam w niebogłosy.
-Grace! Co tu robisz? Prosiłem abyś poczekała - usłyszałam głos... Haydena. Mówił do mnie ze łzami w oczach.
-Ok, spokojnie. Wytłumacz mi o co chodzi. To na pewno nieporozumienie. Gdzie jest Rose?
-Najpierw usiądź - powiedział drżącym głosem. - Dobrze, wszystko po kolei. Po dojechaniu do kliniki Black dostała szału, przez co złamała drugą nogę, w czasie operacji coś się nie powiodło i... - przerwał na chwile - z dnia na dzień męczyła się coraz bardziej. Nie było szansy aby kiedyś ktoś usiadł na jej grzbiecie, co gorsza nie mogła już prawie chodzić. Mocno kulała. Nie mogła już kłusować ani galopować. Jej dalsze życie byłoby wielką udręką...Postanowiliśmy ją... uśpić... - z jego oczu poleciała łza.
Siedziałam na krześle nieruchomo. Nic do mnie nie docierało.
- Jak?... - myślałam chwilkę - Jakim prawem!?- zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Moje emocje przechodziły kryzys. - Nie mieliście prawa decydować o moim koniu. Jestem pełnoletnia!
- Nikt nie sądził, że się jeszcze obudzisz!- krzyknął (jego emocje chyba też przechodziły kryzys).
To co powiedział mocno mną wstrząsnęło. Mogło mnie tu już nie być.
- Mam tego dość! Traktujecie mnie jak dziecko! Wyprowadzam się od Was wszystkich! - nie wiem jak to się stało, że to powiedziałam. Poczułam silne ukłucie w sercu.
Zniszczyłam wszystko... Nie chciałam żadnej przeprowadzki. Niestety słowa zostały rzucone, Hayden wyszedł szybkim krokiem z siedziby dyrektora stadniny ! Zrobiło mi się głupio, całej naszej awanturze przyglądał się ze smutkiem w oczach Pan Smith.
-Przepraszam - powiedziałam i wyjechałam na wózku z biura.
Na podwórku siedział Hayden z twarzą w dłoniach, było bardzo zimno, a on nie miał ze sobą kurtki. - zrobiło mi się strasznie przykro. Chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.
-Zaraz odwiozę cię do domu. Ja zabiorę swoje rzeczy i wyprowadzę się.
- Nie to ja..- zaczęłam mówić.
-Znajdę sobie jakiś hotel. Ty musisz wypoczywać i zdrowieć - uśmiechnął się do mnie szczerze. Jest troskliwy i kochany.
Nie rozumiem jak on to robi, że jest taki opanowany. Podziwiam go. Po jego słowach znów ukłuło mnie coś w pobliżu serca. Starałam się ukryć mój ból. Na szczęście nic nie zauważył. Udaliśmy się do auta. Wybrałam miejsce z tyłu samochodu, a on złożył mój wózek i schował go do bagażnika. Oparłam głowę o szybę i poczułam, że po moich policzkach spływają łzy, więc przymknęłam oczy i zasnęłam. Do domu mieliśmy około 30 minut drogi.
~~~
Po wejściu do mieszkania skierowałam się do łazienki, a Hayden wyjął z szafy dużą walizkę do której powrzucał swoje ubrania.
Gdy wyszłam był już spakowany. Potem patrzyliśmy na siebie, w tym czasie moje policzki zamieniły się w wodospad łez, gdy zobaczyłam w jego oczach smutek i bezsilność. Trzecie ukłucie w sercu nie wróżyło nic przyjaznego. Odwróciłam głowę co wyrwało Haydena z rozmyśleń. Nie wiedziałam co zrobić. Widział moje zakłopotanie. Zrobił krok w moją stronę, ale jednak się cofną. Chciałam coś powiedzieć żeby jednak się nie wyprowadzał, ale nic nie wpadło mi do głowy.
Uśmiechnął się do mnie ze smutkiem i powiedział ,,pa"
-Pa...- otworzył drzwi i wyszedł.
Czwarte ukłucie w sercu. Zaczęłam strasznie płakać, chwyciłam komórkę wykręciłam numer Kate i powiedziałam ostatkiem sił ,,przyjedź".
Wszystko przed oczami zamazało mi się. Upadłam.Hej!
Jak wam się podobało?
Z góry przepraszam za błędy.😉Pozdrawiam
Werromika❤️
CZYTASZ
Kropla łzy
ActionMarzenie Grace miało się spełnić. Dziewczyna przez jeden mały błąd widza zawodów skokowych, może stracić wszystko. Jak potoczy się los młodej amazonki?