Podzieleni

40 4 1
                                    

Po tym jak przedstawiciele MI6 - Asha i Matt - pogratulowali już w sposób oficjalny swoim współpracownikom udanej misji i współpracy, zostali odcięci od możliwych dróg ucieczki. Zmusiło ich to do spędzenia większości nocy wśród bawiących się, pijanych Świętych. Wiecznie czujna Asha nie dotknęła się niczego, jednak Miller był mniej asertywny, a postawa byłych wrogów wprawiała go w zakłopotanie. Pierce'owi udało się go namówić na jednego drinka, po którym Asha stanowczo zabroniła hakerowi pić więcej, czy czegokolwiek tykać od Świętych. Najwidoczniej jej wyćwiczona ostrożność i podejrzliwość nie pozwalały zaufać gangowi, nawet temu, z którym współpracowała.

Impreza w samym apartamencie zakończyła się dobrze po czwartej nad ranem. Przytomna została jedynie elita Świętych i agenci MI6, ci drudzy tylko dlatego, że nie pili, na tych pierwszych hektolitry alkoholu nie robiły wrażenia, a do rana zdążyli nawet wytrzeźwieć. Przynajmniej co niektórzy. Część ludzi leżała zalana w trupa w apartamencie, a elita właśnie miała zamiar ułożyć się do błogiego snu.

- Chwila moment!

- Rany boskie...co znowu Kinzie? STAG? Jutrzenka? Obcy? - Szefowa załamała ręce spoglądając na rudowłosą. Po ostrej imprezie nie miała siły, ani najmniejszej ochoty na sianie chaosu i zniszczenia, które tak uwielbiała. Zaś była agentka FBI skrzyżowała ręce na piersiach.

- Nie, przynajmniej nie tym razem. Zostaje nam jednak kwestia spania i nie, nie chce się z tobą przespać - Kinzie podkreśliła, gdy na twarzy Liderki wykwitł dwuznaczny uśmiech. - Chodzi o miejsca do spania. Nie starczy dla wszystkich. Pierce ma już u siebie kilka dziewczyn, reszta porozchodziła się do pokoi. Będziemy musieli spać po dwie osoby. Oleg idzie do mnie! - mówiąc to rudowłosa momentalnie objęła swoimi drobnymi rękoma, łapę Rosjanina. Mężczyzna otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak zrezygnował, a na twarzy pojawił mu się jedynie... zadowolony uśmiech. Od dłuższego czasu oboje do siebie lgnęli, bo w końcu, jak sami stwierdzili, znaleźli osoby tak samo inteligentne jak oni sami. Miller się nie wliczał. On po prostu działał innym na nerwy. Działał. Odkąd siedział na dupie w MI6 był jakby niewidzialny, dla wszystkich oprócz Kinzie. 

- Whatever - Szefowa wzruszyła ramionami, nie było to czymś niezwykłym, więc puściła jakże dziwną parkę do ich gniazdka. 
- Ja biorę do siebie Ashe! - Shaundi niespodziewanie wyrwała się, ciągnąc agentkę do siebie, a ta, zdziwiona czy nawet zadowolona pomachała pozostałej na placu boju dwójce. 
Liderka uniosła ręce w górę, ale zaraz opuściła je zrezygnowana. Nie było sensu się o to kłócić. Kinzie Matt'a by zabiła, Shaundi wybiła zęby, Oleg... no Miller mógłby stracić głowę, dosłownie i w przenośni, Asha odpadała, bo mimo wszystko nikt nie chciał obcych zostawić na ich terenie bez nadzoru. Co prawda Szefowa trochę bała się o brązowowłosą, która zabrała do siebie agentkę, ale podczas ich wojny przeciwko Syndykatowi pokazała, że umie się obronić. A teraz wszyscy, również ona, postawili na swoje i zostawili Liderkę na lodzie, z jedną z najbardziej znienawidzonych mend z Syndykatu. Nie licząc martwego Killbane'a. Chociaż z trójki która rządziła ową organizacją, wszyscy z chęcią i po tysiąckroć zabiliby jeszcze raz Phillipe'a. Za Johnny'ego...

Z rozmyślań, o jakże drogim przyjacielu, Szefową wytrącił haker, który machał jej dłonią przed oczyma, bo definitywnie przez kilka ostatnich chwil próbował się z nią skontaktować w jakikolwiek sposób. Ta momentalnie złapała go za rękę, ściskając ją. Chłopak skrzywił się, próbując zabrać dłoń. Bezskutecznie. Zaś uchwyt na nadgarstku nasilił się. 
- E-ej... - Matt mruknął, niepewnie spoglądając w stronę dziewczyny. 
- Za mocno? - ta uśmiechnęła się łagodnie, luzując uścisk i splatając z nim swoje palce, które wydostawały się spod ciemnych, pseudo kolarskich rękawiczek. - Niestety drogą eliminacją zostałeś do mnie przywiązany. Przynajmniej na dzisiaj - szczerząc się, pociągnęła go za sobą, ale puściła tuż przed swoim apartamentem. 
- Zaraz, zaraz... że ja? W twoim-
- Tak. W czymś problem? - Liderka niezbyt wzruszona pchnęła drzwi, otwierając je tym samym na oścież. Ku zdziwieniu Miller'a, pokój był w jak najlepszym porządku, broń i trupy nie walały się po podłodze (a spodziewał się to zobaczyć i dołączyć do krwawego dywaniku z truchła). Co więcej, był wysprzątany niemalże na błysk. Co było podejrzane, znając upodobania tej psychopatki przed nim, która... i w tym momencie czarnowłosemu szczęka, gdyby tylko mogła, opadłaby do podłogi, bo dziewczyna bez najmniejszych krępacji zaczęła się rozbierać, stojąc do niego plecami. Z jednej strony chciał wyjść, bo czuł że narusza czyjąś prywatność, a z drugiej nie mógł oderwać od niej wzroku. Spod cienkiej, czarno-fioletowej bluzy wyłoniło się delikatnie opalone ciało, poznaczone tu i ówdzie okrągłymi bliznami. Domyślał się, że zostały po licznych postrzałach. Wtedy też zdał sobie sprawę jak mało przeżył i wiedział w porównaniu do stojącej przed nim dziewczyny. On nawet nigdy nie dostał kulki, nigdy nie był bliski postrzału. Tylko parę razy dostał w pysk od Killbane'a. Ocknął się dopiero w momencie, gdy zaczęła ściągać spodnie. Spalił soczystego buraka, spuszczając wzrok w podłogę, w którą to bardzo, ale to bardzo chciałby się teraz wtopić. 
- C-co ty... - odchrząknął, zdając sobie sprawę, że jego głos przeszedł na dosyć wysoką tonację. - Co do cholery robisz? 
- Przebieram się? Jakby wiem, że jesteś prawiczkiem, ale nie wiedziałam, że aż tak z tobą źle, Matty - dziewczyna roześmiała się serdecznie, rzucając swoją bluzą w chłopaka. - Zazwyczaj śpię nago, ale dla twojego komfortu coś na siebie włożę! - kolejny śmiech wydobył się z jej ust, kiedy Miller po prostu przejechał dłonią po twarzy, uświadamiając sobie w co właściwie został wpakowany. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 30, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Saints Row FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz