dedykowany dla kilamhsurc ❣
Około miesiąca później, nadszedł dzień, w którym Ben miał rozpocząć naukę w Akademii Jedi. Kilka tygodni minęło od ostatniego koszmaru chłopca i wszystko wydawało się wracać na swoje miejsce.
Poranne słońce schowało się za delikatnymi chmurami, których ruch obserwowała Leia. Obudziła się w ramionach swojego męża, dlatego nie miała najmniejszej ochoty wstawać z łóżka. Wiedziała jednak, że ta wspaniała czynność będzie musiała wkrótce się zakończyć.
Gdy tylko Han zdążył otworzyć oczy, pocałował żonę w szyję.
– Dobrze, że już nie śpisz, trzeba się szykować – powiedziała Leia z uśmiechem na twarzy.
– Szykować? Ale po co? – jęknął niezadowolony Solo i skradł swojej kobiecie pocałunek w usta – Mamy jeszcze dużo czasu.
– Nieprawda, nie mamy – wzięła do ręki budzik, który stał na półce przy łóżku – Jest pięć po ósmej.
Han jeszcze raz oznajmił jęknięciem swoje niezadowolenie i uderzył twarzą o poduszkę. Leia zachichotała i pocałowała go w policzek, po czym wstała.
– Idę obudzić Bena – stwierdziła i wyszła z pokoju.
Kobieta powoli przemierzyła korytarz i zapukała do drzwi, lecz nie spodziewała się, że ktoś odpowie "proszę", bo z pewnością właściciel tego pokoju jeszcze spał. Nacisnęła klamkę i weszła.
Chłopiec leżał w łóżku i smacznie spał. Leia usiadła na skraju jego miejsca do spania i delikatnie odgarnęła włosy z jego czoła.
– Dzisiaj jest Twój wielki dzień – szepnęła mu do ucha, na co błyskawicznie otworzył oczy.
– Nareszcie – westchnął z ulgą i spojrzał na wiszący na wieszaku strój padawana.
– Jak miło, że Ciebie nie trzeba namawiać do wstawania – pocałowała syna w czoło.
Leia udała się do kuchni, gdzie rozpoczęła przygotowywanie śniadania. Uznała, że naleśniki będą najodpowiedniejszym daniem. Wyjęła z szafek wszystkie potrzebne składniki, a po złączeniu ich w idealnie gładką masę nalała ciasto na patelnię.
– Co tak pięknie pachnie? – zapytał Han, który właśnie się zjawił.
– Posiłek dla grzecznych chłopców, którzy grzecznie wstają z łóżka – zażartowała.
– Bardzo śmieszne, kochanie. – Solo udał śmiech – Wiem, że gdybyśmy nie szli na rozpoczęcie roku w Akademii, chętnie zostałabyś w łóżku razem ze mną.
– Dobry żart – tym razem jego wypowiedź rozśmieszyła Leię, po czym kobieta puknęła się w głowę, patrząc na męża z powagą i wróciła do smażenia naleśników.
Han potraktował to jak wyzwanie. Podszedł do żony i namiętnie ją pocałował, jednocześnie podnosząc do góry. Kobieta odwzajemniła pocałunek, jednak mężczyzna nadal jej nie puścił. Posadził ją na blacie kuchennym i dalej namiętnie całował, obejmując w talii. Przerwało im chrząknięcie Bena.
– Wydaje mi się, że musimy się pospieszyć – przewrócił oczami i zajął miejsce przy stole.
Han i Leia ledwo stłumili w sobie śmiech. Wspólnie wrócili do smażenia naleśników, które były gotowe do zdjęcia z patelni.
– Zdecydowanie nie zasługujesz na to śniadanie dla grzecznych chłopców – powiedziała, podkreślając dwa ostatnie słowa.
Odpowiedział jej puszczeniem oczka i wyjął z szafki talerze, na których po chwili znalazło się jedzenie.
Cała trójka zjadła posiłek bardzo szybko, ponieważ zbliżała się dziewiąta i do uroczystości została tylko godzina.
– Ben, idź już się przebieraj – powiedział Han, który również pobiegł zmienić ubranie.
Dołączyła do niego Leia, która swoją sukienkę wybierała bez pośpiechu. Zdecydowała się na całkowicie białą z krótkim rękawem, ściągającą za kolano. Solo wybrał zwykłe spodnie, koszulkę, a na to zarzucił swoją ulubioną, skórzaną kurtkę.
– Zawsze ta sama kurtka – zaśmiała się jego żona, pokręciła głową, po czym poprosiła go o zapięcie zamka w sukience.
Kiedy cała rodzina skończyła swoje przygotowania, zostało im około dwudziestu minut na dotarcie do Akademii Jedi.
– Polecimy Sokołem, prestiż musi być – powiedział Han, szukając karty do statku.
Leia przewróciła oczami, wstrzymując śmiech.
– Spóźnimy się, jak zawsze – wtrącił Ben.
– Nie dramatyzuj, już lecimy – w tym samym momencie mężczyzna znalazł swoją srebrną kartę.
Droga nie zajęła im wiele czasu, ponieważ na Coruscant o tej porze większość mieszkańców siedziała już w pracy. Mijali kolejne ogromne budynki, składające się prawie z samych okien, więc wyglądały na zbudowane całkowicie ze szkła.
Mały Solo nie mógł się doczekać, aż dotrą w końcu do Akademii. Wiercił się na tylnym siedzeniu Sokoła, ściskając w ręku swoją ulubioną zabawkę - pluszowego Wookiego.
Han znalazł miejsce do wylądowania i cała trójka wysiadła ze statku. Widząc tłum ludzi, Ben złapał mamę za rękę, bo bał się zgubić.
Na wielką salę prowadziły droidy, które uprzejmie wskazywały drogę. W ostatnim z korytarzy, powieszono galerię zdjęć wszystkich Mistrzów Jedi.
– Zobaczcie, to wujek Luke – krzyknął chłopiec, wskazując na fotografię.
Następnie droidy prowadziły dzieci, żeby usiadły w odpowiednim, przeznaczonym na to, sektorze, a ich rodzicom lub opiekunom, podawały kartoniki, na których były napisane numery miejsc.
Do państwa Solo dołączyła Rey. Przyszła towarzyszyć swojemu tacie, ale nie mogła przecież siedzieć obok Mistrzów. Wspierała również Alice, która miała rozpocząć naukę razem z Benem.
Punktualnie o dziesiątej rozpoczęła się uroczystość. Wszyscy wstali, a Luke wszedł na platformę, z której, po chwili aplauzu, zaczął przemawiać.
– Witam wszystkich i jednocześnie dziękuję za tak liczne przybycie. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w tym roku dołączy do nas tak wielu adeptów, którzy każdego dnia będą pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności. Celem naszej Akademii jest jak najlepsze wykorzystanie Waszych zdolności w zakresie Mocy.
Wszystkie dzieci z zaciekawieniem słuchały słów Mistrza Skywalker'a.
– Jestem pewien, że wyrośniecie na wspaniałych Jedi – zakończył Luke.
Znów salę wypełniły oklaski, a następnie miejsce na platformie zajął Mistrz Windu, który przedstawił zebranym wszystkich nowych uczniów.
Cała uroczystość trwała około trzy godziny. Po jej zakończeniu Luke spotkał się z Hanem i Leią.
– Może skoczymy na pizzę? – zaproponował.
– Dobry pomysł – odpowiedział Ben, pomimo że Skywalker pytał jego rodziców.
– Też tak sądzę – dodała Rey, a dorośli zaczęli się śmiać.
– W takim razie, chodźmy – zadecydował Luke.
Leia szła pomiędzy bratem i mężem, którego trzymała za rękę. Dzieci wyprzedziły ich, ale Alice została przy Luke'u.
– Ona zawsze jest taka dziwna? – młody Solo zapytał Rey, gdy znaleźli się wystarczająco daleko.
– Raczej tak, zwykle nie chce się bawić, tylko siedzi w swoim pokoju – dziewczynka wzruszyła ramionami.
– Współczuję Ci, że musisz mieszkać z kimś tak nudnym – powiedział chłopiec, na co jego towarzyszka zareagowała śmiechem.