-Jeszcze chwilę, mamo-mruknęła Rosallie, kiedy Lily próbowała ją obudzić.
-Nie, Rose. Za pół godziny mamy śniadanie, wstawaj-oznajmiła rudowłosa, nadal kucając przy łóżku przyjaciółki.-I nie jestem twoją mamą-dodała, wpatrując się w śpiącą dziewczynę.
Blondynka prychnęła tylko, odwróciła się ma drugi bok, plecami do Evans, po czym odgoniła ją niedbałym machnięciem dłoni. Zielonooka pokręciła z rozbawieniem głową. Nie chciała już się z nią kłócić, więc odeszła z westchnięciem, by udać się do Wielkiej Sali.
Spark uśmiechnęła się zwycięsko, zacisnęła powieki i przysnęła, chcąc dokończyć przerwana już przyjemność. Błoga rozkosz trwałaby wiecznie, lecz młoda Gryfonka w końcu sama się obudziła. Powoli uniosła się, przetarła dłońmi swoje zaspane, jasnobrązowe oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Błyskawicznie zerwała się z wygodnego materaca, uświadamiając sobie, która musi być godzina. Ubrała na siebie pierwsze rzeczy, jakie znalazła na półce, narzuciła szatę i wybiegła z dormitorium, zabierając po drodze torbę z książkami.
Skierowała się do lochów, gdzie właśnie odbywała się lekcja eliksirów. Tuż przed drzwiami stanęła, poprawiła krawat oraz włosy i próbowała uspokoić oddech. Mimo to, po uprzednim zapukaniu, do sali weszła zdyszana.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, profesorze-rzekła, podchodząc do mężczyzny.
-Dzień dobry-mruknął Slughorn, odrywając wzrok od listy obecności.-Właśnie miałem o ciebie pytać. Usiądź, proszę, na wolnym miejscu.
Blondynka rozejrzała się. Jedynym wolnym krzesłem było to, obok czarnowłosego Ślizgona. Dziewczyna zarumieniła się znacznie, co stało się także z młodym Snape'em. Czarnooki od dawna jej się podobał. Imponował jej swoją wiedzą i zawsze był chętny do pomocy.
Ich więź była dość specyficzna, o czym jednak żadne z nich nie zdawało sobie z tego sprawy. Oboje byli w sobie wzajemnie zakochani po uszy, lecz nie potrafili powiedzieć o tym drugiej osobie.
Przeszkadzała im ich przynależność do różnych domów. Gryffindor i Slytherin zawsze ze sobą walczyły. Więź między członkami tych domów mogła więc doprowadzić do jeszcze ostrzejszej wojny.
-No, szybciej, Rosallie. Nie mamy całej lekcji, siadaj już-powiedział, zirytowany czekaniem nauczyciel.
Brązowooka otrząsnęła się i czym prędzej podeszła do stolika. Spięła mięśnie i starała się słuchać wykładu, jednak jej myśli cały czas zaprzątał Książę Półkrwi. Chłopak był w podobnym stanie. Jego wzrok stale kierował się na zaczerwienione policzki nastolatki. Nie chciał dać niczego po sobie poznać, ale nie mógł tego powstrzymać. Wyobrażał sobie ich jako parę idącą za ręce, pierwszą randkę, a nawet dzieci. Zbieg okoliczności sprawił, że myśli Spark trafiły na te same tory. Wymyślała już nawet imiona dla potomków.
-Idziecie?-głos Rudej Furii wybudził oboje z transu.
Dziewczyna przyglądała się z rozbawieniem ich czerwonym twarzom i tego, że, zapewne nie zdając sobie z tego sprawy, patrzą sobie w oczy. Speszeni spojrzeli w dwa różne kąty klasy, po czym blondynka zaczęła się pakować. Severus, po chwili namysłu, również schował podręcznik. Jednocześnie wstali i opuścili ławkę. Czarnowłosy nie byłby oczywiście sobą, gdyby nie przepuścił dwóch najważniejszych w swoim życiu dam przodem. Rozeszli się w dwie różne strony. Lily cały czas drążyła temat "chwili zapomnienia" swoich przyjaciół, doprowadzając przyjaciółkę do stanu, gdzie można by było określić ją mianem dorodnego pomidorka.
Żadne z nich nie poszło już na inne lekcje, chcąc przemyśleć zaistniałą sytuację. Schowali się w swoich dormitoriach, myślami wracając do lekcji eliksirów. Młody Ślizgon postanowił coś w końcu zrobić z tą sytuacją. Nie mógł już dłużej żyć w takiej niepewności, kiedy nie skupiał się, mając obiekt swych westchnień mniej niż dziesięć metrów od siebie.
Dziewczyna leżała na swoim łóżku, kiedy do okna zapukała sowa. Zaskoczona odebrała od ptaka niewielki liścik i rozwinęła go.
Kochana Rosallie!
Nie mogę tego już dłużej wytrzymać i ukrywać w tajemnicy swoich uczuć do ciebie. Przyjdź, proszę, do biblioteki kwadrans przed ciszą nocną, a wszystko ci wyjaśnię. Liczę, że się zjawisz.
Twój tajemniczy wielbiciel
Nie wiedząc, co ma o tym myśleć, zwinęła pergamin, po czym położyła się ponownie. Rozważała wszystkie "za" i "przeciw" tak długo, że od razu musiała iść na spotkanie. Zrobiła to jednak z niemałym wahaniem. Po kilku minutach dotarła do celu, w duchu błagając Merlina, by nie okazało to się żartem Huncwotów. Ostrożnie weszła do pomieszczenia i rozejrzała się. Niedaleko drzwi stał Severus z bukietem polnych kwiatów w dłoni. Uśmiechnął się delikatnie i podszedł do niej.
-Tak się cieszę, że przyszłaś, Rosie-rzekł cicho.
-Więc to ty, Sev? To ty napisałeś ten liścik?-zapytała drżącym głosem.
-Oczywiście-odparł.-Zdaję sobie sprawę z tego, że należymy do dwóch różnych domów, wrogich sobie domów. Lecz tak, jak napisałem w liście. Nie jestem w stanie wytrzymać długo bez ciebie, Rose. Kocham cię.
Gryfonka stała przez chwilę nieruchomo, po czym uśmiechnęła się szeroko i zarzuciła ręce na szyję chłopaka.
-Ja ciebie też, Severusie-mruknęła z nutką radości.
Dzisiaj też krótko. Wymyślone na poczekaniu podczas wolnej lekcji, hehe... Mam nadzieję, że się wam spodobało ;) Do następnego!