Gdzie jestem?

46 1 2
                                    

-Moja noga- pomyślałam i niechętnie otworzyłam oczy. Powietrze przenikała przytłaczająca ciemność. Próbowałam się ruszyć, ale uderzyłam się o coś metalowego, bo całe pomieszczenie nagle podskoczyło. Zorientowałam się, że chyba jestem w jakiejś ciężarówce, albo innych pojeździe, bo cały czas się trzęsło. Nie miałam siły wstać. Czułam jak głowa mi pęka i ponownie położyłam się na zimnej podłodze. Zamknęłam oczy i modliłam się w myślach, żeby okazało się, że to zwykły zły sen.

Usłyszałam jakieś krzyki i natychmiast otworzyłam oczy. Ktoś otworzył drzwi przyczepy i zniknęło już kilka pudeł. Trzech mężczyzn stało i patrzyło się na mnie, jakbym zrobiła coś złego.
-Wstawaj! Co tu robisz!?
-To nie taksówka!
-Mogłaś coś sobie zrobić!
-Jesteś jakaś nienormalna!
Prawda była inna.
Nie wiedziałam jak się tu znalazłam.
Nie wiedziałam gdzie byłam.
Nie wiedziałam kim byłam.
Oni cały czas krzyczeli, ale ja przestałam już słuchać, rozumieć ich. Byłam tak zrozpaczona. To nie mógł być sen. Byłam zbyt świadoma swoich czynów. Wszystko mnie bardzo bolało, najbardziej noga, głowa i brzuch. Na pewno miałam jakieś siniaki. Do tego było mi strasznie zimno.
Bałam się. Niemiłosiernie się bałam. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, dlaczego oni wszyscy na mnie krzyczą i przede wszystkim nie wiedziałam kim jestem. Byłam zrozpaczona. Nie wiedziałam co robić. Chciałabym wstać i uciec, ale byłam tak bezsilna, że nie mogłam się nawet ruszyć, a co dopiero biec. Mimo wszystko cieszyłam się, że mówią po Polsku, bo to oznaczało, że nie opuściliśmy granicy.
Było mi coraz zimniej. Otworzyli drzwi, musiało być już późno i na pewno nie było to lato. Wszyscy mieli kurtki i czapki oraz szaliki. Ja ubrana byłam tylko w bluzę, ale przynajmniej miałam wysokie trzewiki. Coraz bardziej bolała mnie głowa, więc dotknęłam dłonią obolałe miejsce. Pomimo niewielkiej ilości światła zobaczyłam krew.
Czy ci ludzie, którzy drą się na mnie są nienormalni?! Nie widzą, że jestem poszkodowana?! Że nie wiem gdzie jestem?!
Nie miałam pojęcia co robić. Pomimo prób ich zatrzymania, w pewnym momencie poczułam jak po policzkach spływają mi łzy.
-Jesteś jego kolejną fanką?!
-Mamy zadzwonić po policję?!
Faceci dalej darli się nie zauważając tego, co czuję. Chodzili nerwowo i krzyczeli jeden na drugiego. Szukali sprawcy, który nie zauważył mnie, zamykając przyczepę.
-Cicho bądźcie!- usłyszałam dziwnie znajomy głos, ale o wiele spokojniejszy i młodszy.
Przede mną pojawił się cień. Zbliżał się powoli, a ja coraz bardziej się bałam. Nie podniosłam głowy. Patrzyłam pełna łez na cień. Człowiek zatrzymał się pół metra przede mną i kucnął.
-Hej-powiedział spokojnie.
Czułam, że serce zaraz mi wyskoczy i ten ktoś też musiał to czuć, bo tak szybko oddychałam, jakbym się właśnie prawie utopiła i teraz nadrabiała braki powierza.
-Jak masz na imię?
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc dalej milczałam. Mówiły tylko moje łzy, które bezwiednie spływały po policzkach i wsiąkały w czerwoną bluzę.
-Jakaś nienormalna jest chyba!- skomentował jeden z facetów.
-Jak się tu znalazłaś? Chcesz zdjęcie? Autograf?
Chłopak zadawał pytania, ale ja ani nie znałam odpowiedzi na żadne z nich, ani nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
Usłyszałam szybkie i głośne kroki jednego z mężczyzn.
-Znasz go?!- krzyknął, ale mnie było stać tylko na szczelne zamknięcie oczu i czekanie na kolejny napad złości.
-Zadałem pytanie!
Gdy po kilku kolejnych, strasznych sekundach usłyszałam, że mężczyzna zbliża się i już niemal czułam jego pięść na twarzy, ale...
Jednak nie. Chłopak natychmiast wstał i odepchnął go.
-Co ty wyprawiasz?!- Dawid krzyknął, a ja podniosłam głowę.
Dawid Kwiatkowski. Każdy go zna. Idol nastolatek. Ale wbrew podejrzeniom nie jestem jego fanką. Mam tylko jedną jego płytę i to dlatego, że dostałam ją pod choinkę. Po prostu go lubię i chyba nie mam specjalnego zdania na jego temat.
-Znam- odpowiedziałam niemal szeptem.
Odwrócił się i popatrzył na mnie z radością. Puścił tamtego mężczyznę i wrócił do mnie.
-Jesteś moją fanką?- zapytał z nadzieją.
Pokręciłam głową na znak negacji.
Zdziwił się.
Czułam coraz bardziej przenikające zimno. Moja szczęka pomimo prób zatrzymania jej, zaczęła się trząść.
-Zimno ci?
Zapytał, ale nic nie odpowiedziałam, a on nawet nie czekał na odpowiedź. Zdjął swoją kurtkę i okrył mnie nią. Potem usiadł obok mnie, ale wciąż tak, żeby móc na mnie patrzeć, choć ja więcej na niego nie spojrzałam przez dłuższą chwilę.
-Dlaczego nie masz kurtki?- zapytał.
Wzruszyłam ramionami. Kolejny raz nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale stokroć razy bardziej wolałam ,,rozmawiać" z nim, niż jego starszymi kolegami, więc chciałam okazać chęć współpracy.
-A jak się tu znalazłaś?
Zadał kolejne pytanie, a ja znowu nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć, więc zareagowałam tak samo jak poprzednio.
-Dobrze- wyczerpywały mu się opcje- a jak masz na imię?
I znowu po chwili wzruszyłam ramionami.
Może byłam sierotą? A może uciekłam z więzienia? Może kogoś zabiłam i teraz uciekałam? Nie miałam pojęcia kim byłam!
-Już dobrze, to nic- poleciały mi kolejne łzy i chłopak chciał mnie przytulić, ale ja byłam tak obolała, że szybko się skurczyłam.
Faceci z tyłu już trochę mniej zdenerwowani rozmawiali teraz ze sobą.
-Hymmm...- myślał na głos- nie wiesz, jak masz na imię, nie wiesz, dlaczego nie masz kurtki, dlaczego tu się znalazłaś...
Chciał dotknąć mojej rany na głowie, ale zabolało i szybko się odsunęłam.
-Przepraszam... Masz jeszcze jakieś rany?
-Noga mnie boli- wydukałam cicho.
-Wiesz, gdzie mieszkasz?
Zapytał, ale ja oczywiście pokręciłam głową.
-Dobrze- powiedział- poczekaj tu chwilkę. Zaraz przyjdę, dobrze?
Czekał na moją reakcję, więc lekko skinęłam głową.
Powoli wstał i poszedł do tych mężczyzn, co na mnie krzyczeli. Chwilę rozmawiali, a mi ta chwila dłużyła się w nieskończoność.
Przeszukałam swoje kieszenie, niestety na próżno. Były puste. Nie miałam nawet telefonu. Próbowałam wstać, ale upadłam przez ból nogi.
-Ej-podbiegł do mnie chłopak- spokojnie. Nie możesz chodzić, tak? Dobrze, to nic. Yyy- zamyślił się- zaniosę Cię do pokoju. Jutro znajdziemy Twoją rodzinę i Cię odwieziemy. Zgadzasz się?
Dotknął ręką moich pleców i delikatnie ją przesuwał.
-Policja?
Zapytałam cicho i popatrzyłam w jego twarz.
Lekko się uśmiechnął, chyba dlatego, że wreszcie to zrobiłam.
-Policja? Nie bój się, nie wezwiemy jej.
-Dlaczego?-zapytałam, a Dawid zdziwił się moim pytaniem- nie wiem kim jestem...
-Nie możesz być kimś złym...
-Skąd wiesz?
-Bo... Nie wyglądasz na taką... Nie zachowujesz się, jakbyś była zła...
-Dawid?- mężczyzna zawołał do chłopaka- Możemy już iść?
-Dobrze więc posłuchaj- zaczął do mnie mówić- Wezmę cię na ręce. Będziesz wyglądała, jakbyś spała, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Jestem sławny i po prostu zaraz robiłoby się tu od kamer... Dobrze?
Skinęłam głową.
-Złap mnie mocno za szyję- położył mi ręce za szyję i dotknął ręką pleców, żeby mnie złapać i podnieść.
Poczułam kłujący ból i z mojej miny musiał wywnioskować, że to mnie boli. Przesunęłam jego rękę nieco wyżej. Drugą zgiął moje kolana i delikatnie, powoli mnie podniósł.
-Wszystko ok?- zapytał.
-Tak.
-To wtul się we mnie i zamknij oczy proszę- szepnął mi w czoło.
Zrobiłam to, o co mnie prosił i przez chwilę nawet zapomniałam o bólu. Był taki ciepły, albo to ja byłam taka wyziębiona.

Czułam, jak delikatnie odkłada mnie na łóżko i otworzyłam oczy.
Odsunął się i usiadł obok mnie na łóżku. Patrzył na mnie chwilę, a potem zapytał:
-Co cię boli oprócz nogi?
Rozpięłam bluzę i lekko podniosłam bluzkę. Sprawiło to niemały ból, ale naszym oczom ukazał się wielki, fioletowozielony siniak.
-Ał- skomentował chłopak- pójdę po mojego trenera. On ci jakoś pomoże i... Znajdę jakieś ubranie dla ciebie.
-Agata- szepnęłam.
-Ha?- nie usłyszał.
-Agata, chyba tak mam na imię.
Przypomniało mi się.
Uśmiechnął się szeroko.
-Piękne imię, Agata.
Złapał moją dłoń i zapewnił:
-Zaraz wracam, a teraz ty, Weedy zaopiekuj się Agatą.
Piesek Dawida wesoło biegał po pokoju, a teraz słysząc swoje imię stanął nieruchomo i patrzył się na nas.
Chłopak wyszedł, a ja usiadłam i zaczęłam rozglądać się po pokoju.
Jednego byłam pewna. Nie byłam taka bogata jak on. Takie piękne pokoje hotelowe nie były moją codziennością. Choć to było piękne, wiedziałam, że nie jest dla mnie. Obok mojego, stało jeszcze drugie łóżko, wszystko było takie piękne i z pewnością drogie.
Zdjęłam powoli kurtkę i bluzę, choć nie było to łatwe. Wszystko mnie bardzo bolało. Schyliłam się i ściągnęłam jednego buta ze zdrowej nogi. Gdy próbowałam to zrobić z drugim, piesek wesoło podbiegł myśląc, że będę się z nim bawić.
-Hej mały- zaśmiałam się- słodziak jesteś.
Pogłaskałam go i chyba mnie polubił. Ciekawe, czy i ja mam jakiegoś zwierzaczka? Może psa, a może kota? Może mam własną stadninę, albo rybki w akwarium? Niewiedza bywa przytłaczająca...
Wróciłam do buta i bardzo powoli go zdjęłam. Miałam bardzo spuchniętą kostkę.
Drzwi się otworzyły. Wszedł Dawid, jakiś mężczyzna około 30-tki i kobieta w podobnym wieku.
-Agata, to Marcin i Justyna. Marcin jest moim osobistym trenerem, a z Justyną tańczymy i pomaga mi się czasem ubrać.
Zaśmiali się lekko.
Marcin podszedł bliżej i usiadł na łóżku obok mnie.
-Pokaż głowę- poprosił.
Nie wiem, jak wielką miałam ranę, ale krew już dawno przestała lecieć i już mniej bolało.
-Nie trzeba będzie zszywać na szczęście.
-Brzuch- Dawid przypomniał.
Marcin pomógł mi się położyć i podwinęłam koszulkę.
-Jałć- skomentował.
Podobny wyraz twarzy miała ta pani, która usiadła na drugim łóżku.
Gdy mnie dotknął, skuliłam się lekko z bólu.
-To ja pójdę po ubranie, dobrze?- Dawid czekał na odpowiedź, więc lekko skinęłam głową.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DawidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz