Szli do niego do domu, bo Aleksy chciał zobaczyć jego młodszego brata. Przed chwilą padał deszcz, więc podkoszulka Wlada była mokra, a koszula Aleksego, która sięgała mu prawie do kolan, miała na sobie mokre kropki.
— To bluzka mojego taty.
— Aha.
Słońce ogrzewało ich mokre głowy, świeciło bardzo mocno. A powietrze było duszne i gdzieś w trawie na łące po ich prawej stronie słychać było śpiew świerszcza polnego.
— Często tu pada.
— Mama mówi, że to taki klimat.
— Klimat?
— Yhym.
Oboje nie wiedzieli, co słowo klimat dokładnie oznacza.
— Chciałbym mieć młodszego brata — powiedział Aleksy po chwili.
Wlad pokręcił głową i powiedział, że każdy chce, dopóki go nie ma. Zatrzymali się na chwilę, bo Aleksy wdepnął nogą do głębszej dziury w asfalcie i się przewrócił.
— Musisz patrzeć pod nogi — rzekł, kiedy pomagał mu wstawać — Może w twoim mieście drogi są tak ładne, że można na nich jeździć na rolkach, ale u nas można się zabić, chodząc.
Aleksy zaśmiał się pomimo zdartego kolana.
— U mnie też można umrzeć, chodząc po drogach — odpowiedział i otrzepał koszulkę, pomimo że to jego kolana były brudne — Jeździ po nich tyle samochodów, że dla ludzi chodzących na piechotę zbudowano specjalne oddzielne ścieżki.
— Och.
— Ale nie można na nich jeździć na rolkach, bo są strasznie nierówne. Są specjalne parki, gdzie jeździ się w kółko.
— Brzmi nudno.
— Bo jest.
— Fajnie by było jeździć taką równą drogą przez las.
Aleksy popatrzył na niebo i zasłonił oczy ręką, bo słońce go raziło.
— Komary by nas nie dogoniły.
— Tak.
— Zbudujemy kiedyś taką drogę — powiedział Aleksy z uśmiechem na twarzy — Albo mój tata to zrobi. On buduje różne rzeczy.
Wlad złożył ręce za plecami i nic nie mówił. Chciał powiedzieć, co robił jego tata, ale on nie robił niczego tak wspaniałego, jak tata Aleksego. Był kwiaciarzem i pracował w części turystycznej wioski w małym, pomalowanym na żółto sklepie.
Aleksy rozłożył ręce i pobiegł do przodu, nachylając głowę, a potem kiedy znalazł się już parę metrów przed nim, odwrócił się i zawołał:
— Szybko, chce zobaczyć twojego brata.
Wlad przyspieszył kroku i wywrócił oczyma, kiedy zobaczył, jak bardzo się Aleksy cieszył.
— On jest nudny.
— Małe dzieci są kochane.
Wzruszył ramionami i poprowadził go w stronę swojego domu, który był na końcu długiej polnej ścieżki. Aleksy patrzył na niego. Wlad poczuł, jak robi mu się ciepło w policzki, kiedy otwierał drzwi frontowe. Na podjeździe stał ich stary samochód. A dalej obok domu stał zardzewiały wrak samochodu. Poza tym szopa była otwarta, a obok niej stał nieużywany już telewizor i mikrofalówka.
— Wiesz, w środku jest trochę brudno. To wina Arsenie. Więc, jak coś to się nie śmiej.
— Nie będę się śmiał z twojego domu.
— Obiecujesz?
— Solennie.
— No dobra.
Otworzył drzwi. Zrobił parę kroków i ściągnął buty, powiedział Aleksemu, żeby zrobił to samo i zostawili je na wielkiej kupce butów, która znajdowała się zaraz przed wejściem. Popatrzył na Aleksego, ale on patrzył w górę. Wskazał ręką na sufit.
— Masz żółty sufit, kiedy ściany są niebieskie!
— Tak, mój tata lubi te kolory.
Gestem ręki zaprosił go, aby poszedł za nim w stronę salonu. Nie oglądał się już na Aleksego. Kanapa w salonie była rozłożona w łóżko i niepościelona. Na stole stały kubki, z których pili wczoraj kakao, kiedy oglądali wieczorynkę. Było też kilka dziecięcych butelek.
— O, a tutaj są różowo-zielone! Jak u ciebie kolorowo.
— Normalnie.
— U mnie cały dom ma jeden kolor.
— Brzmi nudno.
— Bo jest.
Odwrócił się od niego i lekko uśmiechnął.
— Poczekaj tutaj, zapytam mamy czy mogę ci pokazać brata.
— Gdzie twoja mama?
— W pokoju... Usiądź na fotelu.
Fotel był czysty, był na nim tylko jakiś koc, w który się zawijał, kiedy oglądał telewizję. Aleksy usiadł tam, jego nogi nie dostawały do ziemi. Tak samo, jak Wlada, kiedy go zajmował.
Przeszedł do drugiego pokoju i zobaczył śpiącą mamę, obok jej łóżka była kołyska, w której spał Arsenie.
— Mamo? — wyszeptał, a kiedy nie odpowiedziała, powiedział głośniej — Mamo?
Nie otworzyła oczu, tylko poruszyła się trochę, przenosząc rękę na oczy. Zasłaniała się przed słońcem, które wpadało przez okno. Była ubrana w żółtą koszulkę taty i jego rybaczki. Czerwony lakier na paznokciach u nóg odbijał w sobie promienie i lśnił.
— Tak kochanie? — powiedziała trochę ochrypłym głosem.
— Śpicie?
— Tak kochanie, śpimy — odparła i zobaczył, jak się uśmiecha.
— Mogę pokazać Aleksemu brata?
Mama przykryła się kołdrą. Westchnęła cicho i z powrotem opuściła rękę.
— Tylko bądźcie cicho.
— Dobrze.
Wlad wrócił do salonu i zobaczył, jak Aleksy zagląda do jednej z szuflad w komodzie, na której stał telewizor. Trzymał w ręce jakąś rzecz i podskoczył, kiedy usłyszał swoje imię.
— Wcale nie buszuję po twoim domu — powiedział i odwrócił się, chowając ręce za plecami i powoli wsuwając szufladę z powrotem.
— Możemy kiedyś obejrzeć tę kasetę — podszedł do niego i podniósł opakowanie z kasetą, na której jego tata nagrał dla niego bajkę.
— Dobra — policzki Aleksego się zaczerwieniły.
Odłożył kasetę na swoje miejsce i z powrotem zwrócił się w stronę przyjaciela.
— Arsenie śpi — powiadomił — Możesz go zobaczyć, ale musimy być cicho.
Aleksy pokiwał głową i przyłożył palec do ust. Szedł za Wladem na palcach, żeby jego bose stopy nie wytwarzały żadnego dźwięku. Jego mama zamrugała kilka razy i wyszeptała sennie powitanie. Aleksy skinął głową i schylił się, jakby chciał się pokłonić. Potem spojrzał w kierunku kołyski z szeroko otwartymi oczyma, ale nie ruszył się, dopóki nie otrzymał wyraźnego sygnału od Wlada.
Arsenie spał na plecach z rękami położonymi obok główki i paluszkami zaciśniętymi w małe piąstki. Miał pucułowate zarumienione policzki, a jego główka była nakryta brzoskwiniową czapeczką.
— Grubas — wyszeptał Wlad.
Aleksy potrząsnął głową i patrzył na malucha z szeroko otwartymi lśniącymi oczyma, jakby stanęły w nich łzy. Wlad zastanawiał się, czy zmierza płakać i zaczął trochę panikować, ale potem Aleksy spojrzał w jego stronę, a na jego twarzy zagościł najszerszy uśmiech, jaki widział i wyciągnął rękę w kierunku malca.
— Możesz go dotknąć — powiedział, zdając sobie sprawę, że czeka na pozwolenie.
— Dziękuję.
Dotknął piąstki maluszka, którego palce przez sen zacisnęły się na jego palcu wskazującym. Nos Aleksego zmarszczył się jeszcze bardziej, a oczy były małymi półksiężycami.
— On jest taki uroczy.
— Kiedy śpi.
Wyszli z pokoju i przeszli korytarz, aby włożyć buty i znowu wyjść na dwór. W domu było cicho i nudno, od kiedy był w nim Arsenie. Wlad wolał chodzić po wiosce i pływać w jeziorze.
— Mogę do ciebie przychodzić częściej?
— Chciałeś powiedzieć do mojego brata...
Aleksy zachichotał cicho i zakrył dłonią usta.
— Prawda — zgodził się.
Poczuł, jak coś go kuje w klatkę piersiową, trochę go to bolało. Przestał patrzeć na Aleksego i szybko otworzył frontowe drzwi. Ten wciąż zakładał swoje klapki i uniósł brwi, widząc szybkie i spięte ruchy przyjaciela.
— Ej, to był żarcik, Wlad — powiedział, kiedy oboje byli już za drzwiami — Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
— Ta — odparł i podrapał się za szyją. Szli drogą polną, która prowadziła z jego domu do asfaltu. Aleksy był parę kroków za nim.
Usłyszał jego śmiech i przyspieszył jeszcze bardziej, ale zanim zdążył się oddalić od Aleksego całkowicie, złapał go za rękę.
— Jejku przestań Wlad — druga dłoń wylądowała na jego ramieniu i poczuł, jak powoli odwraca go w swoją stronę — Jesteśmy przyjaciółmi.
— No — odwrócił wzrok od przeszywających go zielonych oczu Aleksego, który wpatrywał się w niego, jak jego mama czasami robiła. Uszy mu poczerwieniały. Mówiła mu wtedy, że kocha go tak samo, jak Arsenie.
— Najbardziej lubię się bawić z tobą.
— Tak?
— Tak, a twój brat jest uroczy, bo przypomina cię.
— Nie prawda.
— Prawda.
— Nie.
— Jak dwie kropelki wody, jedna większa, druga mniejsza.
Wzruszył ramionami i rzucił szybkie spojrzenie na Aleksego, który złożył ręce za plecami i patrzył na niego z tym samym dużym uśmiechem. Jego dziura pomiędzy wysuniętymi do przodu bardziej niż reszta zębów jedynkami była dość duża.
— Wyglądasz, jak królik — powiedział.
— Hmm? — uniósł brwi i nadął policzki.
— Moja babcia ma króliki.
— Tak?
— Mogę ci kiedyś pokazać.
— Dobrze.
Szli nierówną drogą w kierunku rzadkiego lasu, za którym rozpościerała się plaża i jezioro. Za duże, drewniane klapki Aleksego odbijały się od asfaltu, więc zatrzymał się, aby je zdjąć.
— Denerwują mnie.
— Mnie też.
— Idziemy popływać?
— Dobra.
— Kto ostatni ten zgniłe jajo! — zawołał Aleksy.
Oboje zerwali się do biegu i ścigali o to, kto pierwszy dotrze na plaże. Wlad był pierwszy, bo Aleksy upuścił po drodze klapka.
x bd produkować teraz to opko (nieważne, jak huiowe te rozdziały mogą się wydawać, sprawia, że jestem szczęśliwa) i oglądać lala land, bo życie jest piękne, kc @HugoKollataj bardzo, najbardziej, jesteś moim bubu x
CZYTASZ
momenty dłuższe i krótsze [rombul]
Fanfictionchyba nauczył się czerpać przyjemność z nich wszystkich.