biała bluzka

122 23 4
                                    



               Aleksy rozciągnął się na piasku, wyprostował nogi i odrzucił obie ręce do tyłu tak, że leżały obok jego głowy na piasku.

— Powinniśmy wziąć kąpielówki.

Nigdy nie brali kąpielówek, ale racja, tym razem powinni.

— Tak, moja babcia nas do domu nie wpuści.

— Moja mama mnie też — odparł Aleksy — Powiedziała, że dzisiaj nie mogę się kąpać.

— Dlaczego?

— Jest za zimno.

Prawda, że wiatr wiał mocniej, a na jeziorze robiły się małe fale. Sosny nachyliły się lekko pod jego naciskiem, ale oni siedzieli za małą piaskową wydmą, więc byli osłonięci i mogli schnąć w spokoju.

— Nie aż tak — powiedział — Kiedyś byliśmy z tatą nad morzem i strasznie wiało.

— Tak?

— Tak, ale mój tata powiedział, że będzie się kąpać i tak, a ja kąpałem się z nim.

— Co na to twoja mama?

— Była zła.

Aleksego przeszedł dreszcz. Wlad zastanawiał się, czy dlatego, że było mu zimno czy z innego powodu.

— Moja mama jest straszna, kiedy jest zła. Zazwyczaj się jej słucham.

Wlad oparł się na rękach i spojrzał na kolegę w mokrej pofałdowanej bluzce, przylepionej do jego ciała.

— Więc dlaczego jej nie posłuchałeś?

— Bo szliśmy się kąpać.

Wlad pokiwał głową i wstał. Podniósł swoje buty i klapki Aleksego i zaczął je trzepać z piasku.

— Następnym razem powiedz mi, że nie możesz, to porobimy co innego.

— Dobra. Ale co ja mam teraz zrobić?

— Hmm...

Aleksy drżał z zimna, teraz już był tego pewien. Było zimniej niż zwykle i tylko zahartowani mogli tego dnia bez przeszkód pływać w wodzie.

— Pójdę do domu po jakąś inną bluzkę dla ciebie.

Koszulka Aleksego była z grubego materiału i ciągle ociekała wodą, choć byli na brzegu już dobre dziesięć minut.

— Poczekam, aż ta się wysuszy — zaprotestował.

Pokręcił głową i zaczął ubierać swoje sandały.

— Przeziębisz się i twoja mama dowie się, że pływałeś.

Aleksy zazgrzytał zębami i objął się ramionami.

— Jeżeli tak się stanie, to wrócę wcześniej do domu — powiedział, a potem dodał — Do domu w mieście.

Wlad otworzył szerzej oczy i szybko schylił się, aby zakleić rzepy w swoich butach.

— Chodź ze mną, pójdziemy do mnie i się przebierzesz — podał mu rękę i pomógł wstać.

Aleksy schylił się, aby włożyć buty, ale Wlad powiedział mu, że nie ma czasu i wziąwszy je w drugą rękę, ruszył biegiem w stronę swojego domostwa i pociągnął za sobą Aleksego. Przebiegli skrótem przez las, dzięki, któremu dotarli na tyły podwórka Wlada.

Były tam klomby na wpół dziko rosnących piwonii, róż herbacianych i rozrośniętych bukszpanów. Pomiędzy nimi chwasty, a trawa obok grządek nie była dokładnie skoszona, z ostrożności, aby nie uszkodzić kwiatów kosiarką. Aleksy powiedział, że ładnie pachnie, a Wlad przyznał mu rację, bo naprawdę ładnie pachniało.

— To ogród mojego taty — powiadomił — Znaczy ta mniejsza jego część, ma oranżerię, ale to w turystycznej części wioski.

— Twój tata zajmuje się kwiatami?

— Tak — odpowiedział, rumieniąc się. Nie było to tak męskie zajęcie, jak praca taty Aleksego, który był budowniczym.

— Ale świetnie, u mnie w domu nie ma prawie w ogóle kwiatków. Nawet na parapetach.

Wlad nic na to nie powiedział, ale oddał buty Aleksemu, który bez słowa w nie wszedł i spojrzał na niego z oczekiwaniem.

— To wydaje się nudne — powiedział w końcu.

— Bo jest. Ale Stejsi pewnie by i tak wszystkie pozwalała — zaśmiał się i podrapał po głowie — Dlatego nie mamy dużo przedmiotów w domu.

Wlad puścił jego rękę, a potem złapał ponownie, żeby zaprowadzić go na drewniany taras, na który wychodziły drzwi w ich salonie. Schodki skrzypiały, jak po nich wchodzili.

— Ja chciałbym mieć psa — powiedział — Ale kiedyś mieliśmy i pozjadał nam wszystkie perliczki. Teraz mój tata nie lubi psów.

Na tarasie były nieposprzątane jeszcze z jesieni liście i jakieś zabłąkane przez wiatr igły z lasu nieopodal.

— Uśpiliśmy go, bo była niebezpieczna i raz pogryzła moją kuzynkę.

Otworzył osłonkę na drzwi z drewnianą ramą i obitą firankowatym materiałem, a potem szklane drzwi. Jeżeli ich się nie zablokowało, można było otwierać je z dwóch stron.

— Stejsi ugryzła mnie tylko raz.

— Sara była groźnym psem — powiedział — Widziała zagrożenie w każdym obcym, bo się o nas bała, tak powiedziała mama.

Weszli do salonu i na paluszkach przeszli obok mamy Wlada, która spała przed włączonym, ale ściszonym telewizorem na kanapie, Arsenie leżał obok niej znowu na plecach w tej samej pozycji, co ostatnio. Mama Wlada mówiła, że to jego ulubiona pozycja. Wyglądał, jakby było mu wygodnie. Aleksy uśmiechnął się, patrząc na jego młodszego brata.

— Chodź do mnie do pokoju, dam ci ciuchy.

— Nie byłem jeszcze u ciebie w pokoju — ucieszył się Aleksy.

Wlad spojrzał za siebie i na brudną od piasku, który za sobą zostawili podłogę.

— Nabrudziliśmy.

— Pomogę ci potem posprzątać, teraz chodźmy, chce zobaczyć, jak wygląda twój pokój.

— To nic niezwykłego — odparł i chwycił za klamkę z zaciśniętymi w wąską linię wargami — Kolor wybierał mój tata, to był kiedyś jego pokój, więc się nie śmiej.

— Dlaczego miałbym się śmiać?

— Jest trochę dziewczyński.

Otworzył drzwi i pozwolił Aleksemu pierwszemu wejść do pomieszczenia. Ściany były w kolorze nieba o zachodzie słońca, tak przynajmniej mówił jego tata, była to mieszanka różu, fioletu i czerwieni, ale z dominacją różu. Na jednej z nich przyklejona była duża tapeta przedstawiająca morze z zachodzącym pomarańczowym słońcem. Wlad popatrzył na swoje niepościelone łóżko i się zarumienił.

Aleksy podszedł do sporego okna, przez które wpadało jasno świecące słońce i oświetlało brązowe deski, z jakich była zrobiona podłoga.

— To było studio mojego taty.

Aleksy nie odpowiadał, tylko rozglądał się po pokoju.

— Zachody słońca i morze go inspirują — dodał.

— Inspirują? — zapytał Aleksy po chwili i usiadł na łóżku, zupełnie nie zwracając uwagi na stan, w jakim się znajduje.

— Mój tata maluje — wyznał.

— Kwiatki?

— Nie tylko, rysuje wszystko. Obrazek w kuchni z łąką i tulipanami to jego obraz.

Aleksy nadal nie odpowiadał, ale przyglądał się jego pokojowi z uśmiechem, potem spojrzał w jego stronę z błyszczącymi oczyma, które znowu przybrały kształt półksiężyca.

— Twój tata jest świetny, twój pokój też.

— Hmm... dzięki? — wymamrotał i poczuł, jak uszy mu się robią czerwone — Dam ci jakieś ciuchy, poczekaj.

Otworzył szafę i wyciągnął z niej białą bluzkę, której zwykle używał na wuefie w szkole.

— Masz — podał mu, a potem wyciągnął rzeczy dla siebie i szybko zmienił je na miejscu.

Odwrócił się, aby zobaczyć, że Aleksy ciągle trzyma bluzkę w rękach i się jej przypatruje.

— Szybko, babcia robi naleśniki z czekoladą i bananami dzisiaj, a ja umieram z głodu.

— Ja też — zgodził się Aleksy, ale patrzył na niego i nadal stał bez ruchu.

— No to się przebieraj.

— Potrzebuję... prywatności — wyznał po chwili, spuszczając wzrok na podłogę.

Wlad drgnął.

— Och, okej... okej możesz iść do łazienki i się przebrać — powiedział i zamaszyście wyszedł z pokoju, aby wskazać mu drogę.

Odwrócił się w stronę Aleksego, który ciągle stał w tym samym miejscu.

— Tam na końcu korytarza na wprost — wskazał.

Aleksy powoli ruszył się z miejsca i przytulając bluzkę z rękami do piersi, wyszedł i podążył za jego wskazówkami.

— Dzięki — szepnął.

Wlad zaczął zamiatać bałagan, jaki oboje zrobili, Aleksy wyszedł po chwili w już suchej bluzce. Trzymał w ręku zwiniętą mokrą bluzkę i patrzył na niego.

— Połóż w koszu na pranie — powiedział Wlad — Moja mama ci wypierze i jutro ci przyniosę.

— Dobrze.

Wlad zamiótł brud pod dywan, kiedy Aleksy ponownie zniknął w łazience i szybko odłożył miotłę. Jego mama lekko poruszyła się podczas snu i myślał, że ją obudził, ale potem przekręciła głowę na drugi bok i nic nie powiedziała.

-—Chodźmy do mojej babci — powiedział i założył tym razem adidasy. Na nagie stopy bez skarpetek — Mieszka niedaleko.

Powiedział Aleksemu, żeby wyniósł swoje drewniane klapki na dwór i tak ubrał, bo swoim klapaniem o podłogę na pewno zbudziłby mamę.

— Po co ci takie klapki? — zapytał potem.

— Nie wiem — wzruszył ramionami Aleksy i uśmiechnął się — Wujek dał mi je kiedyś na urodziny, powiedział, że są drogie.

— Kiedy masz urodziny?

— W przedostatni dzień wakacji.

Skinął głową i zbiegł po stopniach, kiedy Aleksy już założył swoje klapki.

— A ty, kiedy masz?

— W zimie na Wigilie.

— Czyli dostajesz prezent na gwiazdkę i jeszcze na urodziny?

— To jeden i ten sam prezent. Nie dostaję dwóch.

Aleksy pokiwał głową i tym razem to on złapał go za rękę, choć przecież nie biegli.

— W tym roku moje urodziny będą najsmutniejszym dla mnie dniem w całym roku — powiedział.

— Dlaczego?

- Bo będę musiał następnego dnia jechać do domu w mieście.

Wlad spojrzał na niego.

— Nie lubisz domu w mieście?

— Lubię, ale wolę być tutaj.

— Czemu? - zapytał.

Aleksy uśmiechnął się i ścisnął jego rękę.

— Bo tu mam przyjaciela.

Wlad spróbował powstrzymać swój własny uśmiech. Bezskutecznie.


x tymczasowe: jeżeli kto czytał to części sobotniej nie było xd, usunęłam ją, bo nie miałam pojęcia jak to dalej pociągnąć i kompletnie rozwaliła mi myśli, więc jak coś to jej nie było, to jest trzeci rozdział teraz. wgle  @HugoKollataj chodź tu wreszcie, bo to dla nas i my noo x





momenty dłuższe i krótsze [rombul]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz