Rozdział 1

27 4 2
                                    


Z lekcji wyszła jak zwykle idealnie o czasie. Powoli snuła się korytarzami, dopóki nie trafiła na drzwi wyjściowe. Swawolnie ruszyła przed siebie i obojętnie minęła bramy szkoły. Wreszcie koniec. Od czasu swojego spóźnienia rano była nieswoja. Przecież zawsze wychodziła idealnie tak, by zdążyć na lekcje. Szkoła była dla niej bardzo ważna zwłaszcza, że uczęszczała do najlepszej placówki w mieście. Spóźnienia i opuszczanie zajęć byłoby więc sprzeczne z powszechnie znaną opinią szkoły. Co prawda nikt jej niczego nie zarzucał, ale niesmak po odstaniu od codzienności pozostał.

Weszła do parku w najbardziej zaciszną alejkę. Mimo zimowej pory słońce delikatnie przeświecało przez drzewa i ogrzewało jej policzki. Po drugiej stronie, za żywopłotem, który osłaniał ją przed hałasem świata, park tętnił życiem. Biel miękkiego śniegu, który spadł zeszłej nocy skusiła do wyjścia na zewnątrz dzieci, które teraz wesoło się goniły i potrącały co chwilę, co objawiało się krótkim szlochem. Pogoda nie do końca sprzyjała spacerowiczom, lecz to im nie przeszkadzało. Na zewnątrz wyszli także staruszkowie i kobiety, które zawzięcie dyskutowały, zapewne na temat ich nowych modowych zdobyczy. Maggie uśmiechnęła się pod nosem. Usiadła na ławce pod wielkim dębem, który nie miał teraz liści i nie dawał przyjemnego cienia jak w lato, jednak i tak było to jej ulubione miejsce w parku. Otworzyła plecak i sięgnęła po książki. Do przyjazdu jej autobusu została jeszcze godzina więc był to świetny czas, by zająć się pracą domową, której było dziś wyjątkowo aż nadto.

Minuty płynęły, aż z zamyślenia nad zadaniem z fizyki, która nawiasem mówiąc niezbyt ją ciekawiła, wyrwało zdanie : ,,Ponieważ Ziemia powoli wytrąca prędkość obrotową pod wpływem oddziaływania Księżyca, długość dnia stopniowo się zwiększa"(*1). Zdziwiona zamrugała i znowu się zamyśliła. To przecież wyjaśniłoby jej dzisiejszy wybryk. Skoro się spóźniła, czyli zabrakło jej czasu, aby zdążyć na lekcje, a doba się przecież wydłuża, to przynajmniej godzinę musiała być w próżni. Lub wpadła w pętlę czasową. Nie, przecież to nie możliwe. Na pewno istnieje logiczne wyjaśnienie. Po prostu spała dziś nieco dłużej i to wszystko. Tym razem z rozważań na temat czasu i praw fizyki wyrwał ją odgłos hamującego autobusu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to był właśnie ten autobus na który czekała. W pośpiechu wrzuciła wszystko z powrotem do plecaka i pognała na przystanek. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby kogoś przy tym nie potrąciła. Nerwowo przeprosiła i nawet nie patrząc na poszkodowanego wsiadła do autobusu. W środku pojazdu obiecała sobie jedno. Dziś ostatni raz zabrakło jej czasu...


                                              ***


Dwóch zakapturzonych jeźdźców podróżowało od kilku dni, które nomen omen wydawały się wiecznością, kończyły im się zapasy wody i jedzenia, zmęczenie cisnęło im się na twarze, mimo to nie mogli wrócić do domu. Ich mistrz bowiem nie chciał ich widzieć dopóki nie wpadną na trop istoty, która namieszała ostatnio w czasoprzestrzeni. Gdyby nie to, że musieli czekać, byłoby całkiem przyjemnie. Spanie pod gołym niebem było o wiele lepsze niż siedzenie u stóp Mertodeona, który oprócz siania terroru w galaktyce mógłby się specjalizować w wrzeszczeniu i wymyślaniu kar poddanym. Niestety, jeżeli nie chcieli narazić się na jego gniew musieli siedzieć pod tunelem między wymiarowym i czekać na szpiega z Ziemii. Miał pojawić się parę dni temu, wiec jeźdźcy byli już zniecierpliwieni czekaniem. Tym bardziej, że Mertodeon również nie znosił spóźnialstwa. Mogli więc już sobie wyobrażać jakie kary przygotuje, jeżeli nie zjawią się w ustalonym terminie. Zostały im dwa dni. Jeden z jeźdźców, Robb, zaproponował, by sami poszli poszukać śladów. Niestety nie było to możliwe, gdyż ich wygląd był zbyt charakterystyczny. Pod ciemnymi kapturami, osłaniającymi ich twarze kryły się bowiem nienaturalnie czarne oczy i lekko niebieskawa skóra. W świecie ludzi byli by więc zbyt rozpoznawalni.

Siedem minut temuWhere stories live. Discover now