good morning my dear

4.3K 204 91
                                    

Zadrżała z powodu zimna i kaca, a wtedy czyjeś silne blade ręce mocniej przygrnęły ją do siebie. Z lubością przywitała ciepło i znów przymknęła oczy, głowa pulsowała jej niemiłosiernym bólem, a gardło trawił żywy ogień. Dopiero po chwili przypomniała sobie wydarzenia z wczoraj.

- Dzień dobry Riddle, wow przytulasz mnie...- wychrypiała uchylając powieki. Tom leżał obok bacznie jej się przyglądając swoimi przenikliwymi oczami, jego włosy były w nieładzie, a jeden kręcony kosmyk opadł na czoło. Poprawiła mu go i uśmiechnęła się.- Dlaczego tu jest tak zimno?

- Po pierwsze dzień dobry, po drugie cała się trzęsiesz, po trzecie jesteśmy w lochach, a po czwartet miło się z tobą śpi... Bądź tak dobra i sprawdź godzinę.- odparł mrużąc oczy. Pogoda na zewnątrz była cudowna, ale dla dwóch skacowanych osób nawet szmaragdowe światło jeziora było torturą.

Violet odwróciła głowę i spojrzała na staroświecki zegar, którego złote wahadło rytmicznie się poruszało. Miejsce wskazówek zajmowały dwa wijące się węże, które wskazywały szóstą rano. Dziewczyna wróciła do poprzedniej pozycji i mocniej wtuliła się w Riddle'a.

- Jest dopiero szósta mój drogi, a ja się stąd nie ruszę. Nie ma szans.

Chłopak zaśmiał się i pogłaskał dziewczynę po plecach. Była taka drobniutka, że spokojnie mógł ją objąć. Może trudno w to uwierzyć, ale czuł się teraz naprawdę dobrze, prawie tak dobrze jak w bibliotece, albo na spotkaniach Klubu Ślimaka. Ciekawiło go czy Violet też idzie na dzisiejsze spotkanie ze Slughornem. Nagle coś sobie przypomniał.

- Pamiętasz jak podczas twojego pierwszego dnia w sierocińcu przyszłaś do mnie wieczorem i przegadaliśmy o Hogwarcie całą noc?- zapytał cicho, a blondynka zachichotała. Mimo całego kaca i nienawiści do Riddle'a czuła się wspaniale.

- Pamiętam, to było coś, a pamiętasz minę tej opiekunki kiedy zobaczyła, że śpię u ciebie?

Oboje wybuchnęli niepochamowanym śmiechem, a dziewczyna znów zadrżała. Chłopak szczelniej otulił ich szmaragdową narzutą, podczas przykrywania dziewczyny nieświadomie musnął jej policzek palcami.

Dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, coś jakby prąd i miał ochotę pocałować ją w tej właśnie chwili, w dokładnie tym momencie. Violet też to poczuła i przybliżyła swoją twarz do jego twarzy. Nie zdążyła mrugnąć, a już ją całował, a robił to tak zachłannie jakby już nigdy miał tego nie robić. W głowie kolatało mu tylko jej imię, obrócił ich tak, że Violet siedziała na nim, oparł się o zagłówek i jedwabne poduszki. Ułożyła swoje lodowate, drobne dłonie na jego nagim torsie, ale zaraz potem wplotła palce w jego ciemne loki. Za duża koszula zsuneła się ukazując jej mlecznobiałe ramiona. Tom na chwilę oderwał się od niej, ale uczucie nie przeminęło, wrecz wzrosło na sile. Znów przywarł do jej ust, ale po chwili zjechał na bladą szyje dziewczyny. Violet odchyliła głowę do tyłu. Nagle Riddle podniósł głowę i spojrzał prosto w jej błękitne oczy.

- Musimy przestać.- powiedział, ale widząc jej zdziwiony wzrok kontynuował.- Ja nie kocham.

- Ale ja tak! I to dzięki tobie!- warknęła a w jej oczach pojawiły się łzy.- I kocham ciebie idioto! Wiem, że nie powinnam, ale to nie zależy odemnie!

- To przestań.- nadal mówił spokojnie, ale coś w środku go bolało, ranił tę małą istotke.

- Nie mogę Riddle!- krzyknęła i wymierzyła mu siarczysty policzek, zeskoczyła na lodowatą, kamienną podłogę, wzięła swoje rzeczy z komody i pobiegła do drzwi, otworzyła je zamaszystym ruchem i wybiegła z dormitorium.

We własnym pokoju  była sama, Maya musiała już pójść na śniadanie. Dziewczyna rzuciła się na łóżko i wybuchnęła niepochamowanym szlochem. Po kilku minutach udało jej się względnie uspokoić. Niechętnie podniosła się z łóżka i wyjęła z nierozpakowanego kufra szary sweter i czarne legginsy. Pokierowała się do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic i ubrała się. Wyszła z dormitorium zamykając je na klucz i ocierając łzy, które bez przerwy gromadziły jej się pod powiekami. Nie wiedziała jak znalazła się w Wielkiej Sali, ale wiedziała, że teraz wszyscy na nią patrzą. Maya wybiegła przed nią mocno przytuliła. Poprowadziła na ich zwyczajowe miejsce w kącie dębowego stołu.

- Co się stało kochanie?- zapytała podając jej chusteczkę i kładąc na talerz naleśnika.

- W porządku...- załkała.

- A tak naprawdę?

- Całowałam się z Riddle'm, ale nic z tego bo on nie kocha...- warknęła sięgając po kawę, pociągnęła łyk letniego napoju.

- Wieeesz...- Richard przeciągnęła ostatnią sylabę.- On chyba właśnie o tobie rozmawia z Abraksasem.

Spojrzała na środek Wielkiej Sali. Riddle i Malfoy stali na samym jej środku i patrząc na nią gorączkowo szeptali. Riddle przez chwile patrzył jej w oczy i w jego oczach był smutek, Malfoy pociągnął go dalej i poklepał krzepiąco po plecach. Znów w oczach pojawiły jej się łzy. Położyła głowę na stole. Nagle usłyszała przy uchu trzepot skrzydeł. Kiedy podniosła głowę sowy już nie było, została tylko karteczka z napisem Przepraszam, a on dobrze wiedziałam od kogo ją dostała.

I can't Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz