Prolog

103 22 11
                                    

Stałem zupełnie sam na krawędzi przepaści. Patrzyłem w dół. Widziałem tylko pustkę.

Nie miałem pojęcia gdzie jestem. Pierwszy raz od dawna nie wiedziałem co mam zrobić. Jak się zachować. Nie podpowiadało mi przeczucie, któremu zawsze ufałem.

Docierały do mnie niewyraźne, przytłumione głosy.

Zdawało mi się, że z oddali, gdzieś z bardzo daleka ktoś mnie woła.

Sven, Sven!

Kręciło mi się w głowie; okropnie mi ciążyła. Mój mózg odbierał i przetwarzał niezliczone ilości informacji; nie potrafiłem ich jednak uporządkować, ani udzielić odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Co się ze mną dzieje?

Gdzie się znajduję?

I co ja w ogóle tutaj robię?

Jak się tu znalazłem?

Czy nie powinienem być teraz w hotelu?

A skąd w ogóle takie pytanie?

Ujrzałem oczami wyobraźni Martina na najwyższym stopniu podium.
Kiedy to miało miejsce?

Gdzie ja wtedy byłem?

Aa... jutro są zawody?

Nie wiedziałem. Przestraszyłem się.

Nie, to za małe słowo. Stanowczo za małe. Ja dosłownie spanikowałem.

Chciałem sprawdzić, która jest godzina, jednak spostrzegłem, że mój zegarek... chodzi do tyłu...

- Dlaczego?! - wykrzyczałem ze złością, lecz mój głos tonął w gęstym, ciężkim powietrzu. - Dlaczego wszystko mi się miesza?! Czemu ja nie mogę racjonalnie myśleć?!

Stałem nieruchomo, bezradnie patrząc w horyzont.

- Dlaczego? - szepnąłem sam do siebie.



Heeej,
witam w moim pierwszym opowiadaniu z tego konta. Co o tym sądzicie? Mam kontynuować? Z góry dziękuję za wszystkie opinie.

Twardy jak szkło, kruchy jak kryształ // Sven HannawaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz