31

12.4K 548 9
                                    

~ Luke ~

Nie wiedziałem, że obowiązki wobec stada zabiorą mi tyle czasu. Codziennie treningi, spotkania, papierkowa robota i mało czasu dla mojej mate. Dlatego postanowiłem, że muszę coś zmienić. Muszę zmienić rozkład zajęć tak, by obowiązki nie kolidowały z czasem dla naszej dwójki. Nadal czuję, że mi nie do końca ufa, a chcę by nasz związek był pełen miłości. Zależy mi bardzo na szczęściu mojej żony. Moja żona. Jak to pięknie brzmi. W każdym razie muszę wiele zmienić.

~ Pablo. Do mojego gabinetu. - Przekazuję mojemu becie. Niewiele o nim opowiadałem, ale krótko mówiąc to dobrze zbudowany to 21-letni brunet z zielonymi oczami. Jest kilka centymetrów niższy ode mnie więc może mieć z metr osiemdziesiąt. Swoją mate znalazł dwa lata temu i teraz razem z żoną Thalią wychowują dwumiesięcznego Aleksa. Beta wchodzi do pomieszczenia i kłania mi się.

- Tak Alfo?

- Musimy porozmawiać na temat naszych obowiązków.

- Zamieniam się w słuch.

Siadamy na wprost siebie i dla rozluźnienia wyciągam jedną z nalewek. Co prawda nie zadziała to na nas ale zawsze to coś. W końcu po godzinnej rozmowie kończymy temat prac.

- A jak tam u was? - Pytam chłopaka w końcu moim obowiązkiem jest by interesować się dobrem innych, a Pablo to mój przyjaciel i tak naprawdę jedyna zaufana osoba w watasze.

- W porządku. Mały rośnie jak na drożdżach i całe szczęście jest spokojny. Thalia już na początku ledwo dawała radę sobie z nim, a teraz przynajmniej może trochę odetchnąć. - Opowiada jeszcze chwilę o tygodniowych wakacjach na Teneryfie i swoim szczęściu. Trochę mu zazdroszczę.

- Słuchaj. Jak będziesz miał za dużo na głowie to mów. Ja się tym zajmę.

- Nie stary. Rozumiem. Narazie zajmij się Luną. - Uśmiecha się do mnie, na co kiwam wdzięcznie głową.

Taki mam zamiar.

Kilka dni później

~ Lumina ~

Szczerze? Cieszę się, że to ja zostałam Luną stada Luke'a. Może i jego ojciec był sprawcą mojego nieszczęścia, ale za to mam teraz wspaniałego męża.

Widzę, że od kilku dni coś się zmieniło. Więcej czasu ze mną spędza. Bardzo to doceniam chociaż staram się nie ukazywać tak bardzo emocji. Chcę zobaczyć ją bardzo mu zależy i powiem wam, że bardzo się stara.

~ Kochanie. - Przekazuje mi w myślach Luke.

~ Tak?

~ Przygotuj się na osiemnastą. Ubierz jakąś sukienkę.

~ Dobrze, ale po co?

~ Niespodzianka.

Okej?

Jest dopiero trzynasta więc mam trochę czasu. Postanowiłam udać się do siłowni. Moja kondycja znacznie się poprawiła z czego jestem dumna.
Wzięłam sportowe ubrania i w szatni się przebrałam.

Na miejscu było już kilka wilkołaków, a gdy mnie zobaczyli każdy mi się pokłonił. Zrobiłam rozgrzewkę i postanowiłam po podnosić ciężary. Z łatwością podnosiłam 25 kilo i postanowiłam poćwiczyć rzuty nożem w cel.

Pierwsze dwa były na próbę i nie trafiły w środek, ale trzeci trafił w sam środek. Następne tak samo, ale co się dziwić. Lata spędzone na walkach przynoszą właśnie takie efekty.

Podchodzę do boksu gdzie dwóch chłopaków ze sobą ćwiczą. Są tak zajęci sobą, że nawet mnie nie widzą. Zza barierek słyszę szum rozmów osób przypatrującym się walce.

Dopiero kiedy wzrok blondyna o zielonych oczach spotyka się z moim a ten mi się kłania, przestają walczyć, a drugi chłopak robi to samo.

- Luno...  - Zaczyna pierwszy.

- Który chce ze mną walczyć? - Pytam bez ogródek.

- Ale Luno... - Mówi brunet.

- Jak ci na imię? - Kieruję pytanie do blondyna.

- Arek.

- Dobrze. W takim razie ty będziesz pierwszy.

Widzę, że niektórzy się śmieją, ale mnie to nie rusza. Dopiero gdy zaczynamy walczyć, a chłopak już po minucie ledwo stoi na nogach , śmiechy cichną, a na twarzach pojawia się zaskoczenie.

Arek sprawnie się broni ale nie jest tak szybko jak ja. Od zawsze byłam uczona robić szybkie przejścia między jednym a drugim atakiem. Przeciwnik jest wtedy zaskoczony a chcąc odeprzeć pierwszy atak nie jest przygotowany na kolejny.

Kiedy blondyn pada na materac mogę chwilę odetchnąć. Oglądający zaczynają bić brawa, a moja wilczyca wreszcie jest szczęśliwa.

- Następny. - Mówię do bruneta, który niepewnie podchodzi. - Jak cię zwą?

- Ivo.

- Fajnie, a teraz zobaczmy, co potrafisz.

Walka kończy się szybko. Zbyt szybko co mi się nie podoba. Może i stado jest silne, waleczne i nie ustępliwe w walce ale na dłuższą metę to się na nic zda.

Biorę kolejnych chłopaków i ci są lepsi niż ich poprzednicy. To mi się podoba. Ich upór i chęć walki.

- Kiedy macie treningi z Alfą?- Pytam dla pewności.

- Co drugi dzień o 6 rano.

- Jutro o tej porze widzę wszystkich ćwiczących na placu.

Wychodzę z siłowni i idę się szykować do wyjścia. W domu biorę szybki prysznic i ubieram granatową sukienkę zakończoną lekko przed kolano. W talii ma złoty pasek z diamencikami, a do tego dobieram złoty naszyjnik z motywem piórek.

Włosy rozpuszczam i robię delikatny makijaż. Kiedy jestem już gotowa widzę, że zostało mi pięć minut. Nakładam czarne szpilki, biorę torebkę z telefonem i schodzę na dół po schodach. Wydaje mi się, że jest ich tysiąc, ale tak naprawdę zostały mi tylko jeszcze dwa piętra. Kiedy schodzę na parter ukazuje mi się twarz uśmiechniętego męża w garniturze.

- Ślicznie wyglądasz. - Podchodzi i całuje mnie w policzek.

- Dziękuję.

- Gotowa?

- Tak. - Zakładam jeszcze czarną ramoneskę i wychodzimy z domu. Mam jakieś złe przeczucia, ale staram się je odgonić. Wsiadamy do auta i odjeżdżamy, a ja ostatni raz spoglądam na dom.

Kochani, nie wiem jak wam dziękować! Wczoraj byliśmy aż na 11 miejscu w kategorii O Wilkołakach. Dziś co prawda jesteśmy na 13, ale nawet nie wyobrażacie sobie jaka jestem happy!

Akurat mam ferie więc może pojawi się rozdział szybciej, ale nic nie obiecuję, bo obecnie mój dom robi za szpital i ledwo żyję przez gorączkę.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Do nextu 😉

Zakazana miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz