Grzaneczki z kawiorem

6 1 0
                                    

Zamknęłam drzwi do mieszkania i ruszyłam do kuchni w celu wszamania czegokolwiek co znajdę. Pierwszą rzeczą na jaką trafiłam był samotny ząbek czosnku leżący na blacie pośród piętrzących się dookoła stosów brudnych naczyń. Tuż koło niego znalazłam samoprzylepną karteczkę: ,,Skocz do sklepu dzieciak, no chyba, że masz ochotę na czosnek''.
Najwyraźniej tego dnia nie było mi dane, zjeść śniadania. Bywa. Odrazu przyszło mi do głowy jakże banalne rozwiązanie. Przed wyjściem z mieszkania włożyłam ostatnią czystą koszulkę. Super miałam na sobie wielki ryj Hello Kitty. Przynajmniej nie smierdziałam... Telefon, klucze, kasa... A jeszcze buty. Spojrzałam na moje wytarte podróby superstarów, których kolor na dzień dzisiejszy ani trochę nie przypominał pierwotnego białego. Żaden ze mnie tumbler. Pomyślałam, będąc jednocześnie bardzo zadowolona, że nie mam w zwyczaju przykładać wagi co do marek ubrań w jakich chodzę. Buty dostałam po jakiejś kuzynce, jako że stopa nie rosła mi już od czterech lat łaziłam w nich ciągle. Zamknęłam drzwi. Po wyjściu z bloku pobiegłam na przystanek. Stojąca kilka metrów ode mnie szklana buda ujmowała mnie swoim osobliwym wyglądem. Kolorowe graffiti "JP 100%" lub "HWDP" pokrywały cały przystanek.
Wskoczyłam do tramwaju, wierząc w moje szczęście i tym razem nie kasowałam biletu.  Kanara widziałam raz w życiu, mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz. Wysiadłam na następnym przystanku. Spojrzałam na dom jedno rodzinny po drugiej stronie ulicy. Ten to ma chajsu jak lodu. Pomyślałam o przyjacielu. Przeskakując przez furtkę narobiłam trochę hałasu, ale najwyraźniej  rodziców Igora nie było w domu, bo nikt nie wyszedł sprawdzić co za dzieciak właśnie tarabani im się przez płot do ogródka.
-Otwórz mi łaskawie!- Wrzasnęłam pukając jednocześnie do drzwi.
-Ucisz się Kośka, bo sąsiedzi pomyślą, że kogoś gwałce. - Powiedział otwierając drzwi. Oczywiście bez zbędnych ceremonii i jakiegokolwiek zaproszenia wbiłam mu na chatę.
-Stało się coś, że przychodzisz tak bez zapowiedzi? - Pytał podejrzliwie.
-Sąsiad zbił mi okno żelazkiem, jego żona błagała, żebym nie dzwoniła na policję...- Wymieniałam pokolei mówiąc bardzo spokojnie. - Ale przychodzę głównie  dlatego, że nie miałam w domu nic do jedzenia.
- Yyyy... ŻELAZKIEM?
Na jakiego twarzy widać było takie zdziwienie, jakbym conajmniej powiedziała mu, że jest moją matką.
-Tak właśnie. - Sprostowałam.
-Lodówka jest do twojej dyspozycji. Tylko nie zjedz wszystkiego grubasie!-Dodał gdy wchodziłam do przestronnej kuchni.
Skoro jest okazja to należy skorzystać pomyślałam, wyciągając z szafki nad kuchenką małą puszkę kawioru. Może i byłam dzieckiem polskiej cebuli ale komu by to przeszkadzało.
Gdy Igor w swoim pokoju przeglądał memy leżąc na swoim (trzy razy zadurzym jak na niego) łóżku niczym lord ja przypiekłam grzanki na patelni.
- No no... - Zaczął się śmiać, kiedy weszłam do jego pokoju trzymając w ręce talerz, na którym leżały 3 kromki  z kawiorem.
-Jesteś jak Robin Hood, zabierasz bogatym i dajesz biednym. Hmmm albo raczej dajesz sobie. - Śmiał się dalej.
-Ej! To, że nie mam AJFONIKA, nie podjeżdża pod mój dom limuzyna, nie mieszkam w wypasionej willi, a życiowym mottem mojej mamy jest "Kartony w spożywczaku same się na pułki nie rozpakują." nie znaczy, że jestem biedna.- Stwierdziłam oburzona.
- Bardzo przepraszam, nie chciałem cię urazić. - Mówił nadal cisnąc ze mnie beke.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 26, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaraz wracam mamoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz