Rozdział 1: Och, Balsano.

250 17 6
                                    

Dedykacja dla wszystkich fanów Soy Luny oraz Plotkary. *

Następnego dnia budzę się dość wcześnie, bo aż o szóstej rano. Nie mam pojęcia co jest powodem tego. Podnoszę się do pozycji siedzącej, a następnie przeciągam. Kiedy spoglądam w stronę okna, uświadamiam sobie, że jest piękna pogoda. Słońce, niebo bez chmur... Chyba pójdę biegać. Tak, to jest najlepszy pomysł.

Szybko wstaję z łóżka i udaję się w stronę swojej garderoby, gdzie odnajduję swój strój sportowy do biegania. Uśmiecham się delikatnie, po czym biorę adidasy i wracam do sypialni, gdzie się przebieram. Kiedy jestem gotowa, wychodzę z pokoju i udaję się do łazienki. 

Po wykonaniu porannych czynności, schodzę na dół po marmurowych schodach. Słyszę, jak w kuchni gotuje już coś Kim, nasza gospodyni, która pochodzi z Londynu. Uwielbiam ją, jest wspaniała. Postanawiam przywitać się z nią, jak wrócę. 

Kiedy opuszczam apartament, wchodzę do windy, którą zjeżdżam na dół. Przez ten cały czas myślę o Matteo. Spodobał mi się strasznie, nie mogę zaprzeczyć. Nie dość tego, że inteligentny, mądry, przystojny, to jeszcze uwielbia sztukę, tak samo, jak ja. Mój ideał.

Wychodzę z windy. Za pomocą gumki do włosów związuje je w wysoki kucyk. Kieruję się w stronę wyjścia, mijając po drodze recepcję. Witam się z młodą blondynką, która odpowiada mi z uśmiechem.        
Kiedy dochodzę do drzwi wyjściowych, otwiera mi je portier. 

- Dzień dobry, pani Benson. - Słyszę. 

- Dzień dobry. - Odpowiadam i wychodzę na zewnątrz. Od razu czuję się lepiej.
Mieszkam na Upper East Side, więc droga do Central Parku nie zajmuje mi dużo czasu. Biegnę, mijając po drodze Starbucks oraz moją ulubioną cukiernię. Obserwuję, jak Nowy Jork budzi się i wita kolejny słoneczny dzień.
Biegnąc przez park uświadamiam sobie, że bardzo chciałabym się spotkać ponownie z Matteo.  Niestety nie jest to możliwe. Nie mam nawet do niego numeru. Rozmawialiśmy wczoraj o sztuce, a potem tak jakoś wyszło, że się niestety rozstaliśmy. 
Nagle potykam się o kogoś. Jestem przygotowana na nieprzyjemne spotkanie z chodnikiem, jednak o dziwo ląduje na czyimś torsie. Jest bardzo umięśniony. Czuję mięśnie przez błękitny podkoszulek.

- Przepraszam, bardzo przepraszam. - Mówię zakłopotana. To przeze mnie w końcu biedny mężczyzna leży na chodniku. 

Szybko podnoszę się i dostrzegam to piękne cudo! Brawo, wywaliłam się na takiego przystojniaka. 
Kiedy Matteo podnosi się do góry, a następnie otrzepuje, spogląda na mnie. 

- Nic się nie stało. - Odpowiada z delikatnym uśmiechem. - Niezłe spotkanie, co? W parku - spogląda na swój sportowy zegarek - przed siódmą rano. Co ty tu robisz? 

- Obudziłam się dość wcześnie, więc postanowiłam pójść pobiegać. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. - A ty? Myślałam, że Matteo Balsano nie biega. - No to nieźle palnęłam. Idiotko, popatrz na niego, jak on jest wysportowany! Musi biegać! 

- Lubię biegać. Nie zawsze mam czas, więc staram się wykorzystać każdą wolną chwilę. 

- Och. - Z moich ust wydobywa się cichy jęk.
- A ty? - Pyta i przeczesuje swoje włosy prawą ręką. Spoglądam na niego pytającym wzrokiem. - A ty lubisz biegać?
- Lubię. Trzeba dbać w końcu jakoś o figurę. - Odpowiadam.
- Serio? - Uśmiecha się do mnie uwodzicielsko i robi krok w moją stronę. - Myślałem, że ty tylko wiesz.. Szpileczki i sukieneczki.
- No to coś Ci się pomyliło. - Oznajmiam i krzyżuję ręce na piersiach.
- Serio? Coś Ci wypadło. - Mruczy i zakłada kosmyk włosów za moje ucho, a ja odpowiadam mu rumieńcem. - Może pobiegamy razem?
Czy ja dobrze słyszę? Proponuje mi, abym się do niego przyłączyła i razem biegała! Czy ja śnię? Albo może to skutki tego, że wypiłam wczoraj za dużo szampana? Sama już do końca nie wiem. Jedno jest pewne. Matteo Balsano, biznesmen oraz właściciel kilkudziesięciu hoteli oraz restauracji, który stoi teraz przede mną, proponuje mi, abym z nim pobiegała! 

new york | sol & matteo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz