"I'm just a problem that doesn't want to be solved
So could you please hold your applause
Take this sideshow and all its freaks and turn it into the silver screen dream"Fall Out Boy - Novocaine
Mężczyzna, półnagi, jednak nadal przykryty kocem spokojnie przeczesał dłonią swe tlenione na blond włosy. Był na tyle niechlujny, a może zbytnio zamyślony, że pozwolił, aby dwa kosmyki wymknęły się na czoło. Zmarszczył je wtedy czując niezmiernie irytujący przymus poprawienia niesfornej fryzury. Przeszkodził mu w tym mały, porcelanowy słonik, który zaraz po spotkaniu z łokciem mężczyzny upadł na posadzkę i rozpadł się na przysłowiowe tysiąc kawałków. A on...
... A on jedynie wstał z łóżka i odszedł z papierosem w ręce ignorując bolesne ukłucia porcelanowych odłamków - uświadamiających go o konsekwencjach w postaci dość głębokich ran.
'Cholerny minimalista' prześmiewczo przeklął w duchu właściciela mieszkania.25.09.2003
Pierwszym co Shizuo zobaczył była charakterystyczna czarna kurtka, należąca tylko do jednej jedynej osoby. Nikt inny nie mógł takiej mieć albo przynajmniej nie dokładnie takiej samej. Była zrobiona na zamówienie już dawno temu, a do dziś jest znakiem rozpoznawczym... pewnej osoby.
Następnym co zauważył blondyn był uśmiech - może i nie ten zwykły, gdyż u innych ludzi takiego grymasu zauważenie jest niemożliwe. Może to specjalna umiejętność, z której mało kto by się cieszył, ale TEN mężczyzna właśnie to robił. Shizuo już wiedział, już nabrał w płuca powietrze, aby po chwili ludzie wokoło usłyszeli donośny krzyk. 'Izaaaya!'. Jak na zawołanie przechodnie rozsunęli się jak Morze Czerwone przed Mojżeszem. Jedni ze świadomości co może zaraz się stać, a inni podążyli za nimi- niczego nieświadomi, a jedynie niezwykle podatni na sugestie tłumu.
Może to i dobrze, że ludzie są tak bezmyślni, bo to właśnie Ci nieliczni, którzy pozostali - może to ze względu na dumę, może niewiedzę- zostali albo potrąceni, albo odskoczyli na bok, lądując potem na betonie.
Shizuo, nawet jeśli nie chciał im zrobić krzywdy, w tamtej chwili myślał jak bezrozumna bestia, był nią I zamierzał się jak ona zachować. Czegokolwiek by w trakcie dążenia do tego nie zrobił - to byłoby tylko i wyłącznie dzieło bestii.
Izaya, jakby doskonale rozumiejąc jego jednotorowe myśli, odskoczył na bok. Nie było ku temu żadnej przyczyny, po prostu to zrobił. Jakby unikał znaku drogowego, który mógłby właśnie w tamtej chwili w jego stronę polecieć. Tylko że tak się nie stało, a czarnowłosy wyglądał jedynie jak mim, dający właśnie swój występ.
Ludzie - obserwatorzy, jedni z przerażeniem inni z ekscytacją obserwowali bieg wydarzeń, który mimo wszystko różnił się od tego, który praktykowali zazwyczaj.
Tym razem obyło się bez rzucania automatami złapanymi gdzieś w biegu, znakami drogowymi, nieraz nawet samochodami. Natomiast teraz
... słychać było tylko przekleństwa spod nosa Shizuo i cichy śmiech Izayi.Mogłoby to wyglądać na koniec niemal codziennego pustoszenia miasta przez tę dwójkę, ale nie...
W najmniej oczekiwanym momencie niewielki scyzoryk poleciał w stronę farbowanego blondyna I jakby na ostatkach sił wbił, a raczej odbił się od Heiwajimy. Był to celny strzał jednak z tak daleka... Tylko potwór miałby takie szczeście - i w przenośni i w odniesieniu do Shizuo.
Nagle pojawił się cały czerwony diabeł przebrany za barmana (jednak nie) był to po prostu Shizuo, któremu żyłka na czole zapulsowała a twarz przybrała kolor czerwonego demona Akabeko.
CZYTASZ
NOVOCAINE | shizaya《ZAWIESZONE》
FanfictionKiedy niczego nieświadomemu Izayii grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, Shizuo musi stanąć przed prawdą, której nie chciał nigdy przyznać.