Inspiracja prowadzi do śmierci

10 2 1
                                    


- Nowy Sącz, Nowy Jork? Naprawdę zawsze w nazwie musi być coś "Nowe" - od rana narzekał Panartur, doradca szefa. Miał on w zwyczaju rano awanturować się o byle co. Po prostu nie lubił poranków. Szef Darek Konrad jakoś to znosił, ale dzisiaj rano nie miał najlepszego humoru. 

- No i skoro podboje Europy się nie udały to co? Mamy szukać jakiejś durnej inspiracji w durnym dużym mieście w niskobudżetowym biurze, w którym najwięcej wart jest garniak w którym kiszę się do nocy? No i co mam robić? - krzyczał cały czas Panartur. 

- Zamknij ryj. Jedynie polecenie na twój poranny dyżur w biurze. - krzyknął. - Ja idę poszukać inspiracji - dodał z sympatycznym uśmiechem. Wziął ze sobą cały karton soku jabłkowego, schował krawat do kieszeni i poszedł w świat. 

Nowy Jork był cały zatłoczony. Ludzie nie zwracali na siebie uwagi. Po prostu szli zrobić swoje i wracali do domu. Pośród kolorowych neonów wyróżniała się jedna osoba - Darek Konrad. Nikt nie wiedział jak ma na imię a jak na nazwisko. Miał czarny zarost i puszystego irokeza. Z tyłu to wyglądało, jakby wychudzony kot położył mu się na głowie. Poza tym ubrany miał garnitur i eleganckie spodnie. Jako buty posłużyły mu trapery. W pewnym momencie zauważył ławkę z drewna. Usiadł na niej. Na przeciwko niego stało drzewo, dąb. Zasłaniało ono cukiernie w kształcie huty. Wtedy Darek Konrad wpadł na genialny pomysł, by wejść do cukierni. 

- Dobry, chcę jakieś frytki, wodę, ciasto i pomarańcze - rzekł i wyszedł od razu z pomieszczenia o różowych ścianach. Przy stole zamiast świec była jedna kostka węgla, którego można było powąchać, polizać czy obejrzeć. Wówczas Darek opuścił cukiernię. Zawrócił w stronę biura. Wyjął krawat z kieszeni i przyjrzał się mu. Schował go z powrotem. Maszerował powalnym krokiem, ale przed południem wyrobił się i przyszedł na swój dyżur w biurze.

Dyżury polegały jedyne na staniu w miejscu i patrzeniu czy ktoś nie idzie. Jeśli ktoś szedł, to trzeba była ukraść mu jedną losową rzecz, chyba że rzucił kością sześcienną na sześć - wtedy biuro wypłacało mu dużo pieniążków. Nazwano to "Korytarzem Hazardu". Zwykle mało kto przychodził, ale jak już ktoś przyszedł to dyżury były arcyciekawe. 

- Serwus, wróciłem. Wiem już po co oszczędzamy pieniążki w jedynym słusznym banku "Dusza". Swoją drogą polecam - pożyczki, kredyty oraz cukierki dla dzieci. To tylko niektóre z atrakcji, które znajdziecie w Banku "Dusza". To dzięki nim mamy meble, biuro i nowe życie w Nowym Jorku. To jest jeden z głównych czynników, który czyni Nowy Jork lepszym od Nowego Sącza! - wygłosił monolog Darek Konrad. 

- Dobra, dobra. To po co? - zaciekawił się Panartur. Młody blondy, wychowany przez ulice. Ma na sobie niebieskie, ciepłe dresy i koszulkę Grzegorza Rasiaka. Najczęściej. Poza tym gdy wpatrzy się w jego oczy dłużej niż minutę, to strzela laserami z nich.  

- By zmienić Śląsk w Małe Imperium Śląskie Biura Zjebania i Paproci - uśmiechnął się. - Ale najpierw musimy spłacić dług i pokonać potężną Polską Policję... 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 31, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Biuro Zjebania i paprociWhere stories live. Discover now