{B}romance w kawiarni 2/3

1.8K 148 54
                                    


Harry cały dzień chodził jak na szpilkach. Był bardzo podekscytowany myślą, że tego wieczoru pójdzie na kolację z samym Draco Malfoyem. Co prawda zastanawiało go, skąd on wie, kiedy kończy się jego zmiana, ale pewnie na tej imprezie zdążył opowiedzieć całą historię swojego życia. Dziś miał się wszystkiego dowiedzieć.

Roderick kończył zmianę dwie godziny wcześniej. Podobno miał jakąś ważną sprawę, ale bruneta nie zdziwiłoby, gdyby w rzeczywistości po prostu uchylił się od swoich obowiązków. To w jego stylu. Oczywiście szef nic o tym nie wiedział, a biedny kelnerzyna pracował za dwóch. Przynajmniej miał czym zająć swoje myśli do zamknięcia lokalu.

Gdy wyszedł ostatni klient, Harry z ulgą zamknął za nim drzwi. Był zmęczony, a jeszcze czekał go wieczór pełen niespodzianek. Po wysprzątaniu kawiarni udał się na zaplecze, aby założyć normalne ubranie. Firmowe bluzeczki nie bardzo nadawały się na wyjście do miasta.

Przy zgaszaniu świateł zauważył męską sylwetkę, drepczącą w miejscu przed oknem wystawowym. Uśmiechnął się pod nosem i wyszedł tylnym wyjściem. Po wczorajszym dniu nieco ochłonął i mimo, że jeszcze trochę stresowała go wizja spotkania z blondynem, to było lepiej. Do tego miał praktycznie cały dzień na przyzwyczajenie się do myśli, że właśnie tego wieczoru idzie z nim do restauracji.

Wyszedł dziarsko zza rogu, klepiąc Dracona w ramię. No co? Musiał zachowywać jakieś pozory, nie chciał wyjść na psychofankę, która gdy spotyka swego idola, popuszcza ze szczęścia. Chociaż wczoraj wyglądało to bardzo podobnie, tylko bez zbędnego zmaczania się.

- To co, idziemy? - spytał z lekko nerwowym uśmiechem brunet.

Starał się, jak mógł i Draco chyba to zauważył, bo powiedział:

- Tak, idziemy. Tylko może najpierw przyzwyczaj się do mojej obecności, a dopiero potem mów. Doceniam twoje starania, ale nie zmuszaj się do niczego. Przez większość czasu i tak ja będę mówił.

Potter od razu speszył się i spuścił wzrok w chodnik, przez co łyżwiarz zaczął mieć lekkie wyrzuty sumienia, ale wiedział, że to konieczne. Nie chciał, aby ich spotkanie było dla bruneta zbyt dużym przeżyciem. Schlebiało mu, że aż takie wrażenie na nim wywiera, lecz bał się też o jego zdrowie. To zastanawiające, jak bardzo trzeba komuś zaimponować, aby ten stresował się powiedzieć choćby słówko?

Drogę do wybranego przez blondyna lokalu przebyli w ciszy. Harry cały czas zbierał się w sobie. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło. Przecież to normalny człowiek.

„Nadczłowiek."

Osoba, jedna z wielu, którą mijasz na ulicy.

„Ale nie widujesz jej często."

To jest mężczyzna.

„Facet. To jest zwykły facet. Jakby to jeszcze była kobieta, to rozumiem. Nigdy nie byłem jakoś zbyt wygadany przy osobach płci pięknej, ale to facet!"

Coś mu mówiło, że ściśnięcie w jego gardle miało związek z tą fatalną imprezą. Co się na niej działo? Miał zamiar wycisnąć wszystko z tego mężczyzny, który właśnie otwierał mu drzwi do restauracji.

Harry przełknął ślinę i zdecydowanie wszedł. Lokal zadziwił go swoją prostotą. Co prawda nie oczekiwał żadnych luksusów - sam źle by się czuł w zbyt dużym przepychu - ale nie sądził, iż Malfoy wybierze tak nierzucające się w oczy miejsce.

- Tutaj będziemy mieć spokój - odezwał się blondyn, jakby czytając w myślach kelnera. - Specjalnie wybrałem Blue Onion, bo nigdy nie mają zbyt wielu klientów, co nie znaczy, że ich dania nie są smaczne. Osobiście polecam pierś z indyka, chyba że nie jadasz mięsa, ale nie dostałem od ciebie wczoraj takiej informacji, więc założyłem, że jesteś wszystkożercą. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?

Łan szoty - bo czemu nie {Drarry}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz