{B}romance w kawiarni 3/3

1.7K 146 27
                                    

Po swoim zapewnieniu Potter oznajmił, że musi gdzieś skoczyć, zanim zaczną, więc Draco zmuszony był poczekać. Dlaczego nie poszedł z nim? Bo ledwie się znali i nie chciał wtryniać się w prywatne sprawy bruneta. Ale mimo to wiedział, w jakim on jest stanie, więc jeszcze raz. Dlaczego z nim nie poszedł? Nie wiedział. Lecz przez to wyrzuty sumienia nie odstępowały go od tamtej chwili na krok.

Minęło trochę czasu, zanim znów ujrzał Harrego. W tym czasie zdążył spotkać parę osób z liceum no i znajomych znajomych, których kompletnie nie kojarzył, ale tamci najwyraźniej znali go dosyć dobrze, a przynajmniej na tyle, aby podchodzić i zgadywać go przy najbliższej okazji. Przez to irytacja blondyna lekko wzrosła, bo ile ludzi może go znać? Co z tego że jest gwiazdą, jeśli chodzi o łyżwiarstwo figurowe, na pewno nie rozmawiał ze wszystkimi tymi osobami, poza tym, ta śmietanka towarzyska nigdy nie pojawiłaby się w takim miejscu, więc stąd pytanie, skąd tyle ludzi? Ale nie tylko to uczucie osiągało apogeum. Malfoy zaczynał powoli się martwić. Czuł się dziwnie odpowiedzialny za tego typka, który dał mu ciekawe zajęcie na ten wieczór, ale czy on miał zamiar się jeszcze pojawić? Było to dosyć podejrzane, że jeszcze go nie spotkał. Nawet, jeśli nie pozostał w tym samym miejscu, powinni się gdzieś tu zobaczyć.

Podczas kolejnej rozmowy z ledwo kojarzonym człowiekiem, Draco dostrzegł czarną, potarganą czuprynę, siedzącą przy barze. Była jeszcze deczko mokra, co nieco zdziwiło łyżwiarza, ponieważ w środku był pewien, że Harry pójdzie sobie po ręcznik, jednak wychodziło na to, że to on miał się wszystkim zajmować.

Kelner rzucił mu przepraszające spojrzenie z drugiej strony stolika i znów jego wzrok poleciał w stół. Niezrażony tym blondwłosy mężczyzna kontynuował opowieść.

Zakończył rozmowę z tym gościem, co to się do niego nieco chamsko dowalił i z nową energią, napędzaną uczuciem niepokoju, skierował swoje kroki w stronę baru. Potter siedział z jakimiś typkami, którzy cały czas mu coś podtykali. Widać było, że okularnik już prawie spadał z krzesła, ale oni nadal mu coś wpychali i kazali pić. Malfoy nie mógł tego tak zostawić. Cała ta sytuacja była absurdalna i totalnie nie na miejscu. Nawet nie chodziło już o to, kto znajdował się na miejscu dręczonego przez goryli, tak po prostu nie można.

Z zacięciem na twarzy blondyn odsuwał wszystkie osoby, które stanęły na jego drodze, aby jak najszybciej dostać się do nowopoznanego mężczyzny. Coraz wyraźniej widział złośliwe grymasy wątpliwej reputacji kolesi i zbolały wyraz twarzy Harrego. Przecież on za chwilę zwymiotuje!

- Co wy mu robicie? – spytał groźnie blondyn, łapiąc jednego z goryli za ramię. Tamten obejrzał się na niego i mina wyraźnie mu zrzedła.

- A ty co, jego ochroniarz? Po prostu razem sobie pijemy, nie, chuderlaku? – Facet zarechotał, klepiąc w plecy zalanego w trzy dupy bruneta.

- Nie widzicie, że on ma już dosyć?

- Co ty! Ten tu to twardy zawodnik! On nigdy nie ma dosyć – powiedział ten drugi.

- Będę rzygać...

Naraz wszyscy spojrzeli na Harrego, który dziwnie pozieleniał na twarzy. Łyżwiarz przeklął pod nosem i nie czekając, na rozwój sytuacji, zaciągnął go do łazienki. Znowu.

Cała ta akcja zadziała się szybko i dziwnie nienaturalnie. Malfoy stał nad wymiotującym brunetem, trzymając jego okulary, aby sobie ich nie zabrudził. Na myśl o tym, że ma z tym kolesiem spędzić cały wieczór, zrobiło mu się słabo. Przecież nie robił niczego innego, tylko go niańczył. I to od pierwszej chwili, gdy się spotkali. Miał nadzieję, iż nie będzie tak cały czas, bo jeśli tak... to coś słabo widział wygraną Harrego. Ten właśnie skończył opróżniać swój żołądek z toksycznych substancji i oparł się o kafelkową ściankę. Oddychał ciężko, na policzku miał ślady wcześniejszych poczynań.

Łan szoty - bo czemu nie {Drarry}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz