Rozdział 13

63 4 0
                                    

Reda podniósł się powoli. Jego świat wirował, sam nie wiedział, czy stoi, czy może właśnie leci na ziemię, aby gorzko pocałować ją swoim czołem. W końcu złapał równowagę i rozejrzał się. Po wybuchu ognia w krypcie jak na zawołanie zrobiło się jasno.
Całe pomieszczenie okazało się być małe, jednak odchodziły od niego trzy korytarze - u wejścia jednego z nich właśnie stał Reda. Wszystkie jego ściany były nakreślone hieroglifami z języka Ehhernei. Sklepienie w centrum krypty było nisko, jednak w korytarzach było bardzo wysokie, świadczyło o tym, że całe pomieszczenie miało jeszcze mnóstwo korytarzy schodzących w głąb ziemi. Chłopak podniósł wzrok. Jedyne napisy, które były dla niego zrozumiałe w tym języku to był fragment zdania "Kenef yt noum Ehhern reney..." co oznaczało mniej więcej "Krypta jest domem elfów, którzy..." oraz największy napis głoszący "More obeney luu", czyli "śmierć wszystkim obcym". Nastolatek głośno przełknął ślinę.
- Wynosimy się stąd! - wrzasnął, a zaraz potem coś uderzyło go w potylicę, a on zemdlawszy upadł na posadzkę.

Lena obudziła się przy delikatnym śpiewie ptaków. Leżała w miejscu, gdzie wcześniej zwinięci byli Lykos i Helios. Teraz oboje biegali poszczekując wesoło. Matka nadal spała. Wszystko by było jak najbardziej w porządku, gdyby nie to, że nikogo poza nią nie było w obozowisku. Dziewczyna przerażona poderwała się i zaczęła nawoływać imiona swoich przyjaciół. Jednak nie przynosiło to oczekiwanych skutków. Przez chwilkę kręciła się po obozowisku i dookoła pobliskich drzew, ale nikogo nie było. Z łzami w oczach przycupnęła nad dogasającym ogniskiem. I wtedy dało się słyszeć huk. Matka podniosła łeb, a następnie całe ciało. Zaczęła iść przed siebie. Lena podbiegła do niej i wskoczyła jej na grzbiet. W tym momencie wilczyca zaczęła biec tak szybko, jak jeszcze nigdy księżniczka nie widziała. Po kilku sekundach stanęła nad dymiącym włazem. Matka otworzyła go zębami i szczeknęła. U wejścia włazu dało się widzieć Kaeton'a i Lunę, oboje skulonych z przerażenia, ramię wilczego dziecka krwawiło. Dziewczynka uniosła swoje granatowe oczy. Zaraz potem Matka przepchnęła się przed Lenę, i oboje z piskiem spadły koło wilczej córki i królewskiego syna.
- Co tu się dzieje? - zapytała Lena, kiedy za nimi wpadli do pomieszczenia Lykos i Helios. Wilki od razu rzuciły się w stronę Redy, który nieprzytomny leżał na posadzce, przy odgałęzieniu od przedsionka. Cała lewa ściana płonęła. Matka podbiegła do chłopaka i zaczęła go lizać po twarzy. W tym momencie Lena odwróciła głowę i popatrzyła na tą scenę z niedużej odległości.
Jakaś materia podniosła Matkę dwie stopy nad ziemię i rzuciła prosto na ścianę stojącą w ogniu. Ogromna wilczyca stanęła w ogniu, ogłuszający ryk przyprawił każdego w pomieszczeniu o dreszcze. Reda w końcu podniósł się na kolana i na tyle głośno, jak mógł, krzyknął.
- Wyjdźcie z krypty! Teraz! - zawołał i przytrzymując się ściany zaczął dążyć ku klapie. Luna, na rękach Kaeton'a zaczęła się kierować do wyjścia. Lykos podbiegł i wziął na siebie dziewczynkę i chłopaka. Nagle klapa zatrzasnęła się. - Skurwysyny!
- Krypty zawsze mają dwa wyjścia! - zawołała Lena która teraz sięgała od brata krótki miecz i zakasawszy spódnicę zamachnęła się nim trafiając w materię, która wydała długi, bolesny dla uszu jęk. Zaraz potem księżniczka znowu przecięła powietrze, i dało się słyszeć odgłos syczenia. Reda zaśmiał się.
- Zabiłaś go! - zawołał, zachwiał się, i upadłby, ale Helios podtrzymał go nosem. - Dzięki bracie.
- Słyszeliście? Krypty! Dwa wyjścia! - zawołała Lena, po czym coś uderzyło ją w plecy, a ona pisnąwszy upadła na ziemię.
- Lena! - Kaeto zeskoczył i podbiegł do księżniczki. Splunęła krwią. Reda pobladł. Nad królewskim rodzeństwem zarysował się cień. Matka, nadal z płonącym futrem przeleciała nad dwójką dzieci i powaliła postać w czarnej sukni, białą, poszarpaną skórą i łańcuchami uczepionymi do nadgarstków. Jego oczodoły świeciły mrokiem, a szczęka była podwiązana chustką do głowy. Prawdopodobnie po to, by postać po drodze jej nie zgubiła. Wilczyca kłapnęła szczękami i uszarpała upiorowi głowę.
- To miejsce jest przeklęte! Wychodźcie! - zawołał Reda biegnący już o własnych siłach ku wejściu. Helios zrobił odskocznię, a chłopak wbiegłszy na plecy wilka odbił się z całej siły od niego. W powietrzu coś się z nim stało. Jego twarz wydłużyła się do przodu i porosła czarnym futrem. Uszy zrobiły spiczaste i przeniosły się na górę głowy. Jego ręce skróciły się, a ubrania zniknęły pod czarnym futrem. Z tyłu urósł mu olbrzymi, czarny ogon. Luna szeroko otworzyła oczy. Siedemnastolatek był teraz olbrzymim, czarnym wilkiem, który ze wściekłością wgryzł się w klapę i agresywnie pokruszył ją w zębach. Jedenastolatka otworzyła buzię.
I wtedy dało się słyszeć wrzask.

Luna, córka wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz