Bursztynowy smok siadł na wielkim kamieniu u wejścia do ruin biblioteki. Wpatrywał się w nocne sklepienie i jego piękne zdobienia – gwiazdy. Mroźne zimowe powietrze zmierzwiło mu futro , które zdawało się lśnić własnym blaskiem , smok wiedział że ta noc jest wyjątkowa.
- Przodkowie dali mi dożyć kolejnych narodzin kahi , w tą zimową noc. Nie do wiary jak łaskawy jest mój los. – Smok obrócił głowę w kierunku niższej smoczycy stojącej obok głazu . Wydawała się spięta.
- O co chodzi Nakiri (Deszczowa mgło ) ? – spytał Bursztynowy smok – Wydaje się że wszechświat obdarzył ją wyjątkowym charakterem , nieprawdaż ? – Smoczyca również spojrzała w niebo , przez ułamek sekundy w jej oczach odbijał się blask gwiazd .
- Jej strażnik już dawno się urodził , będzie doskonałym przyjacielem dla tej kahi . Czy nie sądzisz że tak łagodny smok jak on będzie musiał dużo przejść by znieść taki charakter ? A do tego przeszli kahi nie ustąpią puki ich sobie nie podporządkują , dobrze o tym wiesz wielki Nooero (Złocisty blasku) – Nakiri pogrążyła się w smutku , było tak dużo pytań ale tak mało odpowiedzi . Nooero nigdy nie lękał się przyszłości , nawet kiedy wizja śmierci jego najlepszego przyjaciela pokazała się jego oczom , nie próbował powstrzymać losu . Od kiedy umarł ostatni kahi Nooero nieustannie czekał na następnego , z wizji przyszłości wiedział co ma nastąpić , Nakiri dała by sobie ogon uciąć że znał nawet czas i miejsce swojego końca. Dla niego śmierć nie była niczym innym niż nowym początkiem , tylko gdzie indziej .
- Strażnicy zostali stworzeni w jednym celu – mają pomóc swoim kahi wypełnić ich przeznaczenie , czyli podsumowując zrobić dla nich wszystko – cokolwiek by to miało być. Zwykle kahi nie interesują się losem swoich strażników, od kiedy ich serca zgorzkniały i nasiąkły nienawiścią. Jeśli ją znajdziemy przed nimi zdołamy jej pomóc , jeśli nie ... zawsze trzeba wierzyć że jej strażnik ją nawróci. Kiedy nastał świt tamtego ranka już wiedziałem że strażnik który się narodził jest niezwykły , przewyższa swoją lojalnością jego poprzedników , lojalność znaczy siłę jego duszy. Wierze w niego całym moim sercem - Podsumował Nooero . Nakiri przeszyła fala bólu który przeszył jej skroń jak ludzka włócznia serce ofiary .
- Coś złego się dzieje ! Wielki Nooero to ta mała , ona ... zostaje zabrana od matki ! – krzyknęła Nakiri zwijając się z bólu .
- Nie zaskakuje mnie to , jej matka zawsze wiedziała że komplikacje przy porodzie mogą doprowadzić ją do śmierci – Powiedział Nooero który już wcześniej widział co miało się zdarzyć .
- Niech przodkowie będą z tym maleństwem , niech je ocalą od złych którzy będą chcieli je zgasić ! – Krzyk Nakiri uniósł się w zimowe powietrze które omiotło ziemię .Takante ( Rubinowe skrzydło ) leżała bezwładnie na ziemi , siły opuściły jej ciało. Odkąd uciekła ze stada była osłabiona , teraz jej słabe ciało nie pozwalało jej zobaczyć jej dzieci . Santoke (Piorun) stał nad nią trzymając dwie identyczne białe jak śnieg puszyste kulki . Oba nie pełnej krwi , wiedziała już o tym , od dawna to przeczuwała . Ale jak mogło być inaczej skoro ich ojciec pochodził ze stada błyskawicy a ona ze stada wulkanu , do tego jej matka była odmieńcem , czyli mieszanką ras smoków, co czyniło ją samą krzyżówką . Każdy wdech kosztował ją teraz niewyobrażalnego wysiłku , czuła że jej serce za chwilę wybuchnie od braku tlenu . Zaczęła krztusić się własną krwią , wiedziała że to był już koniec choć Santoke wmawiał jej że za chwilę wszystko się uspokoi i będzie dobrze . Po części miał racje , ale nie w tym sensie w którym by chciał.
- I jak z nimi ? – wyszeptała . Santoke trzymał oboje przy swojej piersi dając im ciepło którego ich matce samej brakowało . Ich białe futra trzęsły się z zimna , a pyszczki skomlały o posiłek .
- Są głodne i zziębnięte ale wszystko jest z nimi w porządku . Oboje mają oczy twojego koloru , i nic ze mnie. – Powiedział Santoke słabym głosem – Jak się czujesz ? – Takante sama nie wiedziała jak się czuje , była tak obolała i ciężka jak nigdy dotąd.
- Santoke – powiedziała a jej głos na chwile się zawiesił – Jeśli coś mi się stanie , to czy ... - przerwał jej
- Ale nic ci nie będzie ! – Krzykną Santoke . Nie zaakceptował faktu że za chwile odejdzie , nie chciał jej żegnać , bo ona nigdzie nie idzie.
- Posłuchaj , jeśli coś mi się stanie ... doskonale wiesz że cię ścigają . Gdyby was dopadli nie mieli by zahamowani by zabić i młode. Popatrz na nią ma gwiazdę na futrze . Zakładam że to znak od przodków , że powinna dorosnąć w stadzie wulkanu ... - wyszeptała . Jej głos coraz bardziej tracił na tonie .
- Oni jej nie przyjmą ! Zabiją ją !A do tego co zrobimy z jej bratem ? – Wrzasną. Takante wiedziała że taka opcja też istnieje.
- Nie , jeśli pójdziesz do mojego ojca i powiesz mu kim jest ta mała. Od wielu lat czekają na nowego przywódcę , on wie że dzieci z gwiazdą na futrze powinny być obdarzone specjalnym błogosławieństwem . A jej brat ... wiesz że w górach żyje odrębne stado , ono go przyjmie , zostań z nimi i strzeż go – Zaczęła kaszleć , ból rozdzierał ją na strzępy . Santoke pochylił się nad nią jedną łapą lekko popychając młode do swojej matki .
- Zawsze miałaś szalone plany Takante – powiedział z łazmi w oczach .
- Myślisz że jak je nazwiemy ? – spytała się kiedy jej czerwonego futra dotknęły cztery białe łapki.
- Nie wiem ... może ja nazwę go a ty ją – powiedział cicho wskazując na młode. Bezszelestnie przysuną się do nich i zaczął głaskać jedno z białych kłębków futra. Takante wpatrzyła się w swoją córkę , jej białe futro przypominało chmurkę i jedyne co odcinało się od tego koloru to futro szyjne i oczy. „Ten odcień jest taki podobny do mojego" pomyślała .
- Wymyśliłem . Co ty na to żeby nazwać go ... Iko ( lód)? Od jego białego futra i oczu. – Spytał się Santoke . – Kiedy dorośnie nadadzą mu pełne imię , ma szczęście bo mnie zdegradowali – uśmiechną się a jedna łza spadła na ośnieżone liście na których leżeli .
- Jest piękne – wyszeptała – Pasuje do niego -
- A jak ją nazwiesz ? – Zapytał . Takante popatrzyła się jeszcze raz na córkę . Mała wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo i jej intensywnie niebieskie oczy odbiły cały nieboskłon .
- Będą ją zwać Hirio (Noc) – odezwała się , a następnie zaniosła się duszącym kaszlem . Santoke z przerażeniem poklepał ją po grzbiecie. Wiedział że to się dzieje ... teraz .
- Więc zrobisz to ? Co Santoke? – upewniła się , kaszel rozdzierał jej gardło. Smok tylko pokiwał głową. Nie był w stanie wydobyć z siebie słowa , widziała to w jego oczach ... strach przed śmiercią. Oparła głowę na jego łapach i zamknęła oczy , duszący kaszel i cały ból ucichły i odeszły daleko w dal , w końcu...Santoke z łzami w oczach pochował ją pod wielkimdrzewem, jedynym w okolicy które posiadała swoje igły. Nieświadome młode wpatrywałysię w ojca , nie rozumiały że przed chwilą ich matka dołączyła do przodków ,nie rozumiały że już nigdy jej nie zobaczą ... przynajmniej w tym świecie.Santoke podniósł się z ziemi , kilka łez spadło na śnieg leżący wokół . Chwyciłswoje dzieci i tak jak obiecał zaczął podróż w stronę obozu ognistego stada –wielkiego wulkanu , pośrodku zwęglonego lasu . Przyśpieszył gdy usłyszał odgłosgoniących go smoków , gdy przekroczył granice terytorium zgubił swoichprześladowców . Gdy doszedł do podnóży góry poczuł żar który otulałwszechobecną zimę . Zaczął się wspinać , powoli i delikatnie stawiał łapy bynie upuścić młodych. Na szczycie ujrzał masywnego rdzawo-czerwonego smoka ozłotych oczach i wielkich skrzydłach . „Wyczuł mnie z daleka" uświadomił sobie.
-Witaj Deakoi ( Ciepły płomieńu)- pozdrowił go, spuszczając młode na ciepłą ziemię. Wielkismok odwrócił się z pogardliwym spojrzeniem.
- Twój zapach niósł się tu z daleka , czego chcesz wygnany Santoke ? –odpowiedział Deakoi. Santoke z bólem serca popchną Hirio w stronę ognistegosmoka .
- Weź ją – powiedział krótko spuszczając głowę . Deakoi wydawał się zdziwionyale po kilku sekundach przyszło i zrozumienie.
- Czy to ... - zaczął pytanie Deakoi – córka Takante ? -
- To Hirio – córka Takante – odpowiedział.
- W takim razie gdzie jest moja córka ? – Santoke zdusił w sobie chęć szlochu ,schylił głowę jeszcze niżej .
- Takante nie żyje – odparł. Deakoi jakby zmniejszył się w sobie , a przez jegociało przebiegł dreszcz straty.
- Dlaczego chcesz bym wziął ją do stada ? Ty jeszcze żyjesz , sam mógłbyś sięnimi opiekować ? – powiedział cicho Deakoi.
-Takante powiedziała żebym ją tu zabrał , urodziła się z gwiazdą na futrze .Inaczej nigdy bym tu nie przyszedł i ryzykował że mnie złapią – odpowiedział Santoke.Deakoi podszedł do małej by się przyjrzeć . Rzeczywiście od jej białego futrana grzbiecie odcinała się jeszcze jaśniejsza gwiazdka .
- Mam nadzieje że znajdziesz dla niej miejsce – dodał . Był całkowiciezestresowany , co jeśli stary przywódca jej nie przyjmie , zawsze gonienawidził . Ale chociaż z miłości do córki ...
- A co zrobisz z drugim ? – spytał podejrzliwie Deakoi.
- Zaniose go do stada wysoko w górach , tam nas przyjmą – odparł Santoke .
- Ze względu na to że to młode mojej córki , przyjmę ją. W końcu z Takante byłopodobnie ... Opiekuj się drugim , a ja znajdę jej matkę która ją pokocha jakwłasne młode. – powiedział Deakoi .
- Dziękuje ... to wiele dla mnie znaczy – zaczął Santoke
- Nie robię tego dla ciebie , moja córka była dobra dla wszystkich którychspotkała, w jej pamięci i pamięci mojego stada które od dziś ma nowego zastępcęzgadzam się na to . A teraz idź i pamiętaj co ci powiedziałem.- Stary przywódcapodniósł małą i zaczął schodzić w dół wulkanu. Santoke czuł ten dziwny smutek ,Takante nie żyła a jego córka została oddana do stada gdzie być może już nigdyjej nie ujrzy , on sam ma teraz uciec ze swoim synem w niebezpieczną podróż którejmogą nie przetrwać. To dziwne uczucie stracić tak wielu bliskich naraz. Spojrzałw niebo dziś jest dzień zaćmienia zimowego , to niespokojny dzień .
YOU ARE READING
Omeic - Wybuch Wulkanu
FantasíaOd kiedy dwie inteligentne rasy na Ziemi żyją w spokoju , nie było żadne wojny . Puki nie zjawi się ktoś kto ją rozpęta ...