prolog

11 1 0
                                    

~~~

Słyszałam krzyki i tłuczące się talerze. Znowu było coś nie tak,kolejna scena zazdrości. A może glupoty? Siedziałam skulona pod biurkiem, bałam się wyjść z pokoju. Czułam słone łzy spływające po policzkach. Zaczęłam cicho nucić jakąś piosenkę żeby chociaż troszkę się uspokoić.
Krzyki, cisza, trzask drzwiami i zbliżające się w moją stronę kroki. Już tu idzie, nie chcę, nie chcę znowu tego przeżywać, proszę..
Usłyszałam otwieranie drzwi, miałam zaciśnięte oczy, kołysałam się w przód i tył.

-Wstań. - usłyszałam tuż przy uchu i poczułam oddech na swojej szyi. Nie byłam w stanie odpowiedzieć ani otworzyć oczu.
-Ogłuchłaś czy co? Powiedziałem wstań! - otworzyłam oczy i ujrzałam starszego faceta, chłopaka mojej matki.
Kiedy zobaczył, że zerkam na niego, wstał powoli i czekał na mój ruch.
Drżącymi rękoma oparłam się o podłogę i wyszłam spod biurka.

-Dlaczego nie wstałaś od razu? - zapytał niby spokojnie ale w jego głosie dało się wyczuć gniew.
Nie odpowiedziałam, nie mogłam wydusić z siebie słowa.

-Odpowiadaj jak do Ciebie mówię! - krzyknął przeraźliwie głośno.
Po chwili poczułam piekący policzek. Złapałam się odruchowo w miejscu uderzenia i szlochałam jeszcze bardziej.
-Głupia dziwka. - mruknął pod nosem i wymierzył kolejny cios. Chyba zaczęła mi lecieć krew z nosa. Wszystko widziałam jakby rozmazane, prawdopodobnie przez popuchnięte od płaczu oczy.

-Będziesz milczeć jak twoja matka? Niczym się nie różnicie, obie jesteście tak samo popierdolone. - powiedział śmiejąc się szyderczo pod nosem.
Nie chciałam żeby ją obrażał, ale nie byłam w stanie wykonać najmniejszego ruchu, byłam zbyt słaba.

-I co,hm? Niczego ciekawego mi nie powiesz? - uśmiechał się cholernie szeroko. Chwycił mnie ręką za szyję i pchnął na drzwi. Podduszał mnie chwilę po czym uderzył pięścią w brzuch. Upadłam na podłogę a moje powieki zaczęły się zamykać.

~~~

Obudziło mnie słońce świecące mi prosto w oczy. Leżałam na podłodze, nie byłam w stanie się podnieść. Czułam jak wszystkie części mojego ciała proszą o jakąś pomoc, od kogokolwiek. Na czworaka podeszłam do łóżka, na którym leżał telefon. Chwyciłam go i odblokowałam.

-Cholera, trzy procent, zaraz się wyłączy. - powiedziałam pod nosem i wzrokiem zaczęłam szukać ładowarki. Sięgnęłam ręką pod poduszkę i całe szczęście tam była. Szybko podłączyłam urządzenie do prądu i podniosłam się.
Odwróciłam się w przeciwną stronę i zaczęłam przeszukiwać szafkę z lekami. Znalazłam jakieś tabletki przeciwbólowe i wzięłam kilka,resztę schowałam do plecaka obok.
Muszę się stąd jak najszybciej wynieść. Zabrałam jeszcze kilka niezbędnych rzeczy. Sprawdziłam telefon. Dwadzieścia cztery procent, zaczekam jeszcze chwilę. W międzyczasie przebrałam się i po cichu wyszłam z pokoju sprawdzić czy nikogo nie ma w domu,jak się okazało - nikogo nie było. Poszłam do łazienki i mniej więcej ogarnęłam to, jak wyglądałam. Wróciłam do pokoju, zabrałam telefon szybko sprawdzając baterię i czas. Pięćdziesiąt siedem procent, pare minut po dwunastej. Ubrałam na siebie plecak i wyszłam z domu nie zostawiając żadnej wiadomości.

~~~

Idąc samotnie ulicą zastanawiałam się właściwie co chcę zrobić. Nie miałam ani pieniędzy, ani kogokolwiek kto mógłby mnie przenocować na dłuższy czas. Wiem tylko, że nie chcę wracać do tego domu. I tak nikt nie przejmie się tym, że zniknęłam. Inaczej,nawet będą się cieszyć, że nie będą musieć się już ze mną użerać.
Nie patrzyłam przed siebie i nagle na kogoś wpadłam, wywróciłam się i obejrzałam za siebie. Jacyś chłopacy mniej więcej w moim wieku - szli odwracając się za mną i naśmiewając. Przyjrzałam się im uważniej i zauważyłam, że byli to ci chłopcy z mojej klasy, którzy śmiali się i wyzywali mnie przy pierwszej lepszej okazji. Podniosłam się, otrzepałam spodnie i ruszyłam dalej,przed siebie. Nie rozumiem co takiego im zrobiłam.  Być może nie radzą sobie z jakimiś swoimi problemami i w ten sposób odreagowują? Nie wiem, to chyba i tak nie tłumaczy tego dlaczego uwzięli się akurat na mnie.

Przede mną była kawiarnia,ta do której kiedyś codziennie chodziłam z mamą i tatą, przed jego śmiercią. Zatrzymałam się na chwilę i wpatrywałam się w przeróżnych ludzi za szybą. Szybko znalazłam wzrokiem stolik, przy którym zawsze siedzieliśmy. Poczułam łzę spływająca po policzku, którą szybko wytarłam rękawem od bluzy. Przygryzłam wargę, jak gdyby miało to pomóc w powstrzymaniu łez i z bólem odwróciłam się zaczynając iść w innym kierunku.

~~~

Włóczyłam się tak po mieście jeszcze pare dobrych godzin, robiło się już ciemno. Uznałam, że pójdę w pewne ważne dla mnie miejsce, gdzie zazwyczaj chodzę kiedy chcę odpocząć od ludzi i wszystkich problemów. Przesiedzę tam pierwszą noc, a potem będę musiała coś obmyślić.

Przeszłam przez parę ulic i po kilku minutach byłam w pobliżu garaży. Idąc na wprost była spora górka i ścieżka. Wbiegając na nią dostrzegłam tory i ogrom różnych roślin. Cały czas szłam dróżką, aż w końcu dotarłam na śliczną łąkę. Naprawdę dziwi mnie, że nikt tędy praktycznie nie przechodzi. Kawałek obok był strumyk wody i murek. Usiadłam na nim i próbowałam uciszyć swoje myśli. Niestety nie na długo. Usłyszałam szelest liści i zbliżające sie kroki. Odwróciłam się i dostrzegłam wysokiego, starszego mężczyznę z czarną brodą. Nie wyglądał przyjaźnie.

-Heej,co taka mała dziewczynka robi o tej porze w takim miejscu? - zapytał spokojnym głosem uśmiechając się przy tym podejrzliwie.

-Nic specjalnego. - odpowiedziałam wymijająco. Nie ukrywam, wystraszyłam się go.

Już chciałam iść dalej drogą, aby się z nim minąć ale poczułam dużą dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego, udając niewzruszoną.

-O co chodzi? - próbowałam zapytać miłym tonem, ale wyszło jak wyszło. Jąkałam się okropnie, trzęsłam się. Zauważył to.

-Ile masz lat, dziewczynko? - rzekł i oblizał się po ustach, zabierając swoją dłoń z mojego ramienia kierując ją coraz niżej. Zrozumiałam co jest grane, to już nie były żarty. Miałam duże kłopoty. Chciałam się uwolnić od jego dotyku i zaczęłam się szarpać. Po chwili poczułam pieczenie na policzku i zaczęłam płakać. To się nie dzieje, nie może.

-Siedź cicho a nie będzie aż tak bolało. - powiedział już oschłym tonem i pchnął mną na wysoki mur. Szarpałam się ile mogłam, nie krzyczałam, bo wiem, że nikt by mnie nie usłyszał. To wszystko było na marne, obrywałam tylko cały czas po twarzy. Nie wiedziałam co robić. Trzymał moje drobne ręce, swoją jedną dużą dłonią, a drugą usiłował zdjąć ze mnie bluzę...

~~~

-ELIZABETH! - usłyszałam krzyk kobiety i obudziłam się. Byłam w małym pokoiku w którym znajdowało się tylko łóżko, biurko, krzesło i jakaś niewielka szafka.

-Oho, w końcu wstałaś. Proszę, weź te leki. - odparła zirytowana podając mi różne tabletki i szklankę wody.
Kurwa mać. Kiedy te pieprzone sny się skończą? Wolałabym w ogóle nie spać, niż żeby w kółko śniły się moje idiotyczne wspomnienia.
Spojrzałam na lekko podenerwowaną panią Chloe i wzięłam leki. Sprawdziła, czy aby na pewno nie oszukuję - choć wie, że nie mam w zwyczaju tego robić - i wyszła z pomieszczenia.

-Co ja robię w tym pieprzonym wariatkowie? - westchnęłam i powiedziałam sama do siebie kopiąc papierek leżący na podłodze.

~~~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Elizabeth HexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz