Rozdział 2

4 0 0
                                    

 Kiedy otworzyłam oczy byłam zirytowana. Przerabiałam to tyle razy :                                                           -To się nigdy więcej nie powtórzy- mówiłam szeptem.                                                                                        Ale to była chwila , której zawsze się obawiałam. W tamtym momencie  ucieczka była najlepszym planem. Wiedziałam że gdy go zobaczę wspomnienia wrócą ze zdwojoną siłą. Leżąc przy drzewie na wpół przytomna z pamiętnikiem na kolanach czułam się fatalnie. Nie wynikało to nawet z tego że znowu go zobaczyłam, po prostu byłam zawiedziona sobą . Zawsze sądziłam że jestem silna , cóż myliłam się. Wstałam i szybko wybiegłam z lasu w kierunku domu mojej przyjaciółki- tylko jej ufałam. Zaczynało się ściemniać i na pięknym zimnym błękicie nieba ,zaczęły się pojawiać ciemniejsze barwy. Idąc zaczęłam przemyślać moją sprawę , ale po chwili zaprzestałam tego, ponieważ dalsze rozdrapywanie tych ran było stratą czasu. Tak , wreszcie wyciągnęłam jakieś rozsądne wnioski. Niestety mój rozsądek parę godzin temu zanikł. Trzeźwość umysłu również .Potrzebowałam czasu. Musiałam ochłonąć . Niestety bałam się kolejnej takiej sytuacji ,że nie dam sobie rady, że popełnię w końcu jakieś głupstwo. Miałam skrytą nadzieje że mi przejdzie, ale akurat w tej sprawie nie byłam w zupełności pewna.  Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam *Clarity - Zedd (Sam Tsui)* - mrucząc pod nosem słowa piosenki. Muzyka była dla mnie niezwykłym lekiem. Dawałam mi siłę na to wszystko. Akurat ta nuta przyprawiała mnie o ciarki na plecach i była jakaś taka...magiczna. Czułam się lekka, z każdym krokiem było coraz to lżej, aż w końcu czułam że latam. Moje kroki to takt muzyki a ja jestem na estradzie i śpiewam . Co dobre zawsze szybko się kończy... piosenka się wprawdzie nie skończyła...ale poczułam że na kogoś wpadam...i upadam. Dopiero jak dotknęłam ziemi to uświadomiłam sobie że miałam zamknięte oczy. Naprzeciwko mnie był chłopak- konkretnie blondyn z lodowato-niebieskimi oczami. Szybko wstał i podał mi rękę  bym wstała. Zdjęłam słuchawki :

- Bardzo przepraszam, zasłuchałam się -wskazałam na słuchawki.

-Hehe , ja w sumie też . Jestem Adrian, miło mi. A ty?-spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Leokadia, mi również - skłamałam. Nie ufałam ludziom.

-Więc gdzie Pani Leokadia zmierzała tym tanecznym krokiem ? - powiedział żartobliwie.

Uświadomiłam sobie że musiałam wyglądać idiotycznie tańcząc i śpiewając jednocześnie:

-Ruszam na estradę, podbić ten nudny świat -powiedziałam udając że jestem z tego dumna.

-W takim razie chce być w pierwszym rzędzie przy scenie na twoim występie - mówił to śmiejąc się.

- Jasne załatwione. 

-Dostarczysz mi ten wyborny bilet Vip, jak się jeszcze spotkamy.

-Oj nie bądź taki pewny Panie Adrianie. A teraz miło mi było , ale pryskam stąd.

Spojrzałam na niego ostatni raz ,odwróciłam się i szłam dalej. W oddali słyszałam tylko:

-I tak cię znajdę Panno Leokadio, nie ukryjesz się i swojego talentu.

Uśmiechnęłam się do siebie, ale po chwili to wróciło. Kiedy byłam sama wszystko wracało do chorej normy. Nawet kiedy dopuścisz do siebie pozytywną myśl, nie potrafisz jej przyjąć ,bo już nie rozumiesz co to jest szczęście. Wszystko traci sens.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 13, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Muzyka Złamanych SercWhere stories live. Discover now