Znacie to uczucie? Samotność wśród tłumu? Tak właśnie się czułam czekając, aż ktoś w końcu łaskawie wpuści nas na salę, w której miało odbyć się spotkanie. Wokół mnie było naprawdę wielu ludzi. Kłębili się przy wejściu podekscytowani, a po jakimś czasie już zdenerwowani czekaniem. A ja? Nie ukrywam - ogromnie się cieszyłam na to, co miało się wydarzyć, jednak w równej mierze byłam wszystkim przerażona. Tak to jest właśnie być istotą aspołeczną - wychodzisz do ludzi i zamiast się cieszyć ich obecnością, to pierwsze co odczuwasz, to strach przed nimi, a dopiero potem ewentualne dodatkowe emocje. Dla zajęcia mojego wystraszonego mózgu próbowałam analizować stojących dookoła ludzi. Na chwilę pomogło. Dzięki temu w sumie znalazłam kilka osób, które wygrały konkurs, tak samo jak ja. Świetnie. Ale przecież i tak się do nich nie odezwę. A śledzić ich tym bardziej nie miałam zamiaru. Znowu ogarnęło mnie uczucie niepokoju. Ah, jakbym chciała być na tyle odważna, żeby kogoś poznać... Czemu tak nie potrafię? Czekajcie. W sumie to potrafię. A, już wiem. Wszyscy wokół mają już innych do rozmowy. Przyjaciół, partnerów, znajomych, kolegów. A ja nie dość, że nie mieszkam w Kielcach i nikogo tutaj nie znam, to jeszcze mojej przyjaciółce nie udało się wygrać biletu. Jakby to podsumował Fernando Riviera - Hahahaha, wspaniale!
~Wera, ogarnij się, przecież to nic wielkiego!~ karciłam siebie w myślach. W sumie próbowałam się pocieszyć, że to teraz, to jeszcze nic - przecież po wywiadzie prawdopodobnie będzie możliwość zdobycia ich podpisów, a wtedy to dopiero umrę ze strachu. I w tym momencie przypomniałam sobie o notatniku. Otworzyłam go i jeszcze raz popatrzyłam na moją pracę. Byłam z niej dumna, chociaż wyrzucałam sobie, że przez to, że nie przywiozłam kredek, nie została pomalowana.
~Heh, dla mnie to powód do dumy, a dla innych bazgroł pełen błędów. Coś czuję, że się skompromituję dając go do podpisu... Przecież oni widzieli już tyle pięknych fanartów, a to? To wygląda jak rysunek dziecka z podstawówki. Świetnie, dużo w życiu osiągnęłam, nie ma co! Studentka rysująca jak dzieciak. A przecież ćwiczę już od trzech lat. Pięknie~
W końcu coś się ruszyło. Otwarto drzwi do wielkiej sali, a tłum powoli zaczął wlewać się do środka. Wszyscy chcieli jak najprędzej się tam dostać. Nie rozumiałam czemu - przecież każdy miał zarezerwowane konkretne miejsce (a nie, sorry - ja i inni ludzie z konkursów nie). Tak czy siak w pewnym momencie doszło do tego, czego się najbardziej obawiałam. Zanim zdążyłam schować notatnik do torby, ktoś potrącił mnie i zeszyt niezgrabnie pokoziołkował w powietrzu i wylądował na podłodze. Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie ten tłum. Jak nieszczęścia, to już hurtem. Ktoś inny kopnął mój notatnik tak, że zniknął mi z oczu. Tutaj wypadałoby wspomnieć, że oprócz mojego fanartu schowałam tam też bilet.
~Nie no, jesteś geniuszem, że go tam włożyłaś!~ skrytykował mnie mój wewnętrzny głos. Nie pomógł ani trochę. Wiedziałam, że teraz nie mogę iść na salę, bo mnie nie wpuszczą. Musiałam cierpliwie poczekać, aż wszyscy wejdą i wtedy dopiero zacząć szukać notatnika. Byłam ogólnie zestresowana całą sytuacją, ale pocieszałam się, że przecież wcale nie jest aż tak źle, że zaraz wyjmę bilet i wezmę udział w spotkaniu. Modliłam się, żeby z zeszytu nic nie wypadło, bo przecież to byłoby koniec wszystkiego...
Po około dziewięciu minutach większość ludzi ulokowała się na swoich miejscach i na korytarzu został już tylko mały ogonek. Przez cały czas wodziłam oczami po podłodze, szukając zguby.
~Jest!~ pomyślałam z ulgą widząc notatnik. Niestety zrzedła mi mina, kiedy doszło do mnie, że leży w takiej pięknej pozycji, że nie ma opcji, żeby cokolwiek w środku jeszcze tam zostało. Jednak nie traciłam nadziei. W końcu nigdzie na podłodze nie mogłam dostrzec biletu. Musiał tam być. Podniosłam ostrożnie zeszyt i z przykrością stwierdziłam, że tego dnia padało. Kartki były częściowo mokre i brudne. Żal mi było kajetu, ale w głowie kołatało mi się cały czas, że ważniejszy jest teraz bilet, bo zaraz rozpocznie się spotkanie. Przetrząsnęłam cały notes. Nic. Ani śladu po bilecie. Co gorsza, ani śladu też po fanarcie. Wspaniale!
CZYTASZ
Ratunek dla istoty aspołecznej (G.F.Darwin ff)
FanfictionOneshot nawiązujący do wydarzeń z 3ciego lutego 2018, czyli spotkania z G.F.Darwin w Kielcach. UWAGA! Wydarzenia z tego ff nie miały miejsca! Prawdziwe są tylko moje odczucia i niektóre mniejsze epizody. Ogólnie - jaki był mój cel? Co mnie skłonił...