Walentynki - dzień jak każdy inny, no może trochę inny.
Mam na imię Rose jestem zwykłą przeciętną brunetką o zielonych oczach. Moja mama Ewa blondynka o niebieskich oczach ma świetną figurę jak na 46 letnią kobietę. Ojciec Max 47 lat jest wysokim umięśniony mężczyzną, wręcz marzenie każdej kobiety.
14 luty dzień kojarzący się wszystkim ze szczęściem, mi od kiedy pamiętam kojarzy się z największym koszmarem sennym. Moi rodzice zawsze rano w ten dzień słodzą sobie i przytulają do każdego kogo spotkają(to obrzydliwe, tak na marginesie).
Śniadanie zawsze tego dnia składa się z tych samych obrzydliwych płatków mówią że te ,,dzisiejsze" płatki w kształcie serc i znienawidzonego przeze mnie lukru koloru różowego są jedne z najsmaczniejszych ja sama wcale nie podzielam ich poglądów. Rok już nie rozumiem jak ktoś mógł zrobić coś tak niesmacznie wyglądającego.
Idąc do mojego pokoju zachaczyłam o pokój mojego starszego brata Shawna. Ma 22 lata. Dobrze wyglądający przystojny mężczyzna. Ze swoją dziewczyną chcą poczekać jeszcze parę miesięcy aż skończą szkołę, wtedy mój brat będzie mógł jej się oświadczyć.
- Co tam mała?- spytał.
- Braciszku czy mógłbyś mnie odwieźć do szkoły?- Zapytałam moim przesłodzonym głosem, którym mówię, gdy czegoś od niego potrzebuję.
- Niestety siostro mój samochód się popsuł, chłopaki po mnie przyjadą.
Znowu oni pamiętam jak ostatnio któryś z nich chciał mnie obmacywać. Blee. Nadal jak o tym pomyśle chce mi się rzygać.
- Kurde, już nieważne pojadę autobusem.
WYRUSZYŁAM.
Telefon mi padł, autobus się spóźnił. Ten dzień jak co roku daje mi w kość. Podłączam telefon do powerbanka. Niestety 10 minut później Powerbank się rozładował. Jak na złość telefon miał tylko 5 %, niechcący tracić czasu ani też baterii ruszyłam w kierunku budki telefonicznej mieszczącej się za rogiem.
Niespodziewanie wpadłam na kogoś. Był to chłopak mniej więcej w moim wieku. Miał ładnie zaczesane na lewą stronę włosy, całkiem przystojny. Był on brunetem i wydaje mi się że miał zielone oczy.
-Przepraszam!- wykrzykneliśmy w tym samym czasie.
Spojrzeliśmy na siebie i ...