chowam się w szklarni, gdy tęsknię za wiosną
w lesie, gdy gubię duszę
chowam się w książkach, by być radosną
uciekam od ludzi, gdy czuję, że muszę
Deszcz, pomyślała. Sprawia, że serce otwiera ramiona na trudne myśli, które normalnie chowa się w najciemniejszym, najmniej oczywistym miejscu. Tak jak ślimaki, smutki wychodzą w deszczu i wędrują do jej głowy. Bezsenność miała tym razem jakiś smak. Mogłaby przysiądź, że tym razem była ona słona i dopiero po chwili przypomniała sobie nocne łzy. Najciszej jak mogła odkryła kołdrę i ułożyła ją z powrotem tak, jakby nadal leżała w łóżku. Nie potrafiła spojrzeć na osobę leżącą razem z nią. Nie tym razem. Szukała czegoś po szufladach, po szafkach i pudełkach. Serce biło jej coraz mocniej, a gdy znalazła w końcu biały dziennik, nie mogła złapać tchu. Całą noc tkwiła w bezruchu, w ciepłym łóżku i myślała o tym dzienniku, o starych słowach, uczuciach i marzeniach. Gdy tylko usłyszała śpiew rudzika, uznała dzień za rozpoczęty i nie czuła się głupio z decyzją, by wyjść z domu. Wyjść z domu do miejsca, w którym nikt jej nie przeszkodzi. Miejsca, z którego widać niebo, deszcz, i w którym ciepło nie zna granic. Musiała zaparzyć tylko herbatę, zgarnąć kurtkę przeciwdeszczową, nałożyć na nogi kalosze i nawet się nie przebierając z piżamy, wyjść do szklarni w ogrodzie. Pod kurtkę schowała stary dziennik, cisnąć go mocno do piersi. W drugiej ręce trzymała imbryk z herbatą. Na miejscu czekał jej kubek. Szła zdecydowanym, stanowczym krokiem w stronę swojego azylu, śpieszyła się, by nie zamoczyć dziennika. Otworzyła ostrożnie drzwi do szklarni. Gdybyście tylko mogli to zobaczyć i poczuć! Gdy przekroczyła próg poczuła ciepło, zapachy nie z tego świata, dzięki czemu odczuła spokój. Zapaliła lampki pochowane sprytnie nad roślinami. Na jej życzenie utworzono tam drewniany blat, przy którym przesadza rośliny, szczepi je, opisuje, przycina. W trudnych chwilach ucieka tu, by tworzyć lub zwyczajnie pomilczeć. Nikt nie ma tu wstępu, nawet jej ukochany. Marzyła o miejscu tylko dla niej, by osłabić jej naturę, która nakazuje jej uciekać, jak spłoszony zwierz. Dzięki temu nie ucieka daleko, ale ucieka. Dzięki temu czuje, że może się znów zbudzić, odrodzić i powstać.
Usiadła przy drewnianym blacie i czytała pierwszy wpis. Potem drugi. Nim świat się porządnie zbudził, skończyła czytać wszystko i wypiła do dna herbatę.
Zamknęła na chwilę oczy oraz dziennik. Strach, oto co tkwiło w jej głowie. Strach, który czuje od ostatniej wygasłej miłości, wygasłej tak nagle, jak zdmuchnięta świeca. Otworzyła znów dziennik i sięgnęła do skrytki z przeróżnymi przedmiotami. Znalazła w niej długopis, napisała obecną datę na nowej, niezapisanej jeszcze stronie i słowa:
„Przeraża mnie, jak uczucia, ludzie, marzenia, pragnienia i wartości są zmienne. Smuci mnie to, jak wszystko przemija i nic z tym nie możemy zrobić. Całą noc nie potrafiłam zmrużyć oka lękając się. Lękałam się tego, że coś między nim, a mną mogłoby się zmienić, zupełnie jak to już raz było. Boję się, że pewnego razu nie będzie patrzył na mnie tak, jak na początku. Boję się, że moje wady wygrają nad zaletami, że będą go irytować, złościć i zmieniać. Tak jak to już było. Wiem, że gdybym mu o tym wszystkim powiedziała, to by zaprzeczył, uparłby się, że tak nigdy nie będzie, ale ja już poznałam trochę smak realności, poznałam funkcję czasu, przyzwyczajenia, smutków. Boję się, że wygaśnie magia, którą dostrzegł we mnie dawno temu. Czytając swoje dawne wspomnienia, dawne rozterki i uczucia, zrozumiałam zmienność człowieka."
Deszcz stukał wciąż uporczywie w szklarnię i nie wiadomo było, kiedy zasnęła oparta o jedną z doniczek. Czuła przez sen czyjś dotyk na policzku, oraz długopis wprawiony w ruch na papierze. Gdy się obudziła była nadal sama w szklarni, lecz w dzienniku pod jej wpisem, były zupełnie inne słowa, pisane zupełnie innym, jego, pismem...
"Strach sieje największe szkody. Czas pokazuje prawdę. Czekam na Ciebie w domu, malutka. Porozmawiaj ze mną, ulżyj sercu."
xxx
YOU ARE READING
Strach sieje największe szkody
Short StoryDeszcz, pomyślała. Sprawia, że serce otwiera ramiona na trudne myśli, które normalnie chowa się w najciemniejszym, najmniej oczywistym miejscu. Tak jak ślimaki, smutki wychodzą w deszczu i wędrują do jej głowy...