Rozdział I

21 2 0
                                    

*
   Było południe. Większość kotów zebrała się na polanie, dzieląc się na grupki, gawędząc i ciesząc się ciepłem promyków słońca. Brzozowa Łapa wolał jednak pozostać w cieniu rzucanym przez gałęzie, oddzielające legowisko medyka od innych części klanu. Nie minął nawet księżyc odkąd został mianowany uczniem, a już zdążył uczestniczyć w krwawej bitwie, która zabrała ze sobą wielu jego przyjaciół. Zwinął się w kłębek i westchnął. Nie miał ochoty dołączyć do swojego rodzeństwa, bawiącego się w okolicy żłobka. "Jak oni mogą tak szybko zapomnieć o tym, co się wydarzyło?"- pomyślał.


   Dwa dni temu ich obóz został napadnięty przez wojowników Klanu Zaćmienia. Gromada wielkich, silnych kotów wtargnęła na ich terytorium całkiem niespodziewanie, kiedy w obozie nie było wielu zdolnych do walki. Brzozowa Łapa wybiegł z obozu, by sprowadzić na pomoc najbliższy patrol, lecz najeźdźcy wysłali jednego ze swoich kotów w pogoń za nim-

  

   -Jak się czujesz, Brzozowa Łapo? - jego rozmyślania zostały przerwane przez medyczkę klanu, Zroszony Kwiat, która wracała do swojego legowiska, niosąc w pysku różne liście i zioła.- Nie powinieneś się przemęczać. Tamten kocur, który cię zranił to Kruczy Pazur, zastępca Klanu Zaćmienia. Rana jaką ci zadał tak szybko się nie zagoi. Szczególnie, kiedy będziesz biegał bez celu po obozie.

   Kociak skulił się jeszcze bardziej, spoglądając kątem oka na głębokie rozcięcie na łopatce. Gdy Kruczy Pazur dogonił go, Brzozowa Łapa mógł na własnej skórze przekonać się jak potężny jest kocur. Siła, z jaką uderzył go czarny wojownik zwaliła go z nóg, a przez piekący ból ledwo był w stanie się podnieść.

    -Przepraszam Zroszony Kwiecie. -kociak podniósł na nią spojrzenie swoich żółtych oczu, przepełnionych nadzieją - Czy mój tata był tutaj, gdy spałem? - zapytał cicho. Kocica zatrzymała się i po chwili myślenia, jakby dobierając właściwe słowa odpowiedziała.
   -Niestety, Brzozowa Łapo. Nie przyszedł. - widząc rozczarowanie i smutek w oczach młodego kocura dodała - Postaraj się go zrozumieć. Jest załamany po śmierci Zamszonego Futra. Daj mu trochę czasu, a jestem pewna, że wszystko wróci do normy. - po tych słowach kotka zniknęła w swoim legowisku.

   Jednak Brzozowa Łapa nie wydawał się przekonany. Jego ojciec unikał go od kiedy pamiętał, co jakiś czas tylko rzucając w jego kierunku spojrzenia pełne pogardy. Z pozostałą trójką jego rodzeństwa od czasu do czasu zamienił kilka słów, zabrał na polowanie, jednak Brzozowa Łapa zawsze zdawał się być niewidzialny. Dlaczego? Tego nie wiedział. Mógł tylko domyślać się, że ma to jakiś związek z jego matką, która zmarła zaraz po porodzie. Kociak zamknął oczy. Nie miał ochoty spędzać kolejnego dnia na rozmyślaniach, które i tak do niczego nie prowadzą. Wstał, przeciągnął się ostrożnie, by nie otworzyć świeżo zasklepionej rany, po czym utykając udał się za Zroszonym Kwiatem, by trochę się zdrzemnąć. Może sen przyniesie mu ukojenie?

*

   Śnił o polowaniu. Biegł szybko przez las, goniąc polną mysz. Odległość między nim, a myszką zdawała się nie zmniejszać ani trochę, co szybko zaczęło denerwować kocura. Starał się przyspieszyć, lecz to też nie zadziałało. Nagle, podczas gdy uczeń zastanawiał się nad kolejnym sposobem złapania swojej ofiary, mysz zatrzymała się. Brzozowa Łapa zdębiał i zrobił to samo, rozsypując naokoło chmury wysuszonego na słońcu piasku. Gdy wpatrywał się oniemiały w małe stworzonko, nagle myszka przemówiła dziwnym, jakby złożonym z kilku innych głosem.

  -Witaj, Brzozowa Łapo. Ależ wyrosłeś - głos miała łagodny, uspokajający - Kiedy ostatnim razem cię widziałam byłeś tylko małym kociakiem.

  -E-eh? - zmieszany nie wiedział co odpowiedzieć. Cała ta sytuacja wydawała się być zbyt dziwna, nawet jak na sen.

 -Niestety, nie mam czasu na pogawędki. Muszę już iść, Brzozowa Łapo - wydawało mu się, że na pyszczku myszy zauważył coś na kształt smutnego uśmiechu. Odwróciła się i zaczęła powoli odchodzić, jakby rozpływając się w powietrzu. Gdy już była prawie niewidoczna odwróciła głowę i powiedziała - Wystrzegaj się śmiertelnej jagody, Brzozowa Łapo. Do zobaczenia. - po tych słowach zniknęła, a świat wokół Brzozowej Łapy zaczął się rozpadać.

 -P-Poczekaj! Nie rozumiem, nie zostawiaj mnie tu! - zdołał tylko krzyknąć, przebierając łapami w poszukiwaniu oparcia. W końcu ogarnęła go zimna, przerażająca nicość. Uczeń parskał, próbując się obudzić, gdy w końcu dotarło do niego, że ktoś go woła.

   -Hej, Brzozowa Łapo! Brzozowa Łapo! - przerażony otworzył oczy. To była Srebrna Łapa, jego siostra, a zarazem uczennica Zroszonego Kwiatu - jeśli będziesz się tak rzucał to otworzysz sobie ranę! - prychnęła.

 -Tak... - zdołał tylko wydukać, wciąż oszołomiony. Co ta mysz miała na myśli? Brzozowa Łapa nie miał pojęcia co ten dziwny sen mógł znaczyć, ale coś mówiło mu, że nad jego Klanem wisi ogromne niebezpieczeństwo, które tylko czeka na odpowiedni moment, by wyjść z ukrycia.

*


Światło dnia - Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz