Prolog

158 19 1
                                    

Aizawa siedział na metalowym krześle, mrużąc podkrążone oczy ze zmęczenia i wpatrując się w świecący ekran monitora, podczas gdy biuro, w którym na jego nieszczęście dane mu było jeszcze siedzieć, tętniło życiem, wypełniając całe pomieszczenie gwarem rozmów. Ponieważ zaczynał się nowy rok szkolny, U.A. w szybkim tempie zapełniło się większością starych i nowych pracowników, szykujących się do tego, by wkrótce zacząć pracę. Wśród nich tylko Aizawa nie kwapił się, by wykazać nieco większe zaangażowanie, nawet pomimo faktu, że został mianowany wychowawcą jednej z klas. Wykrzywił usta w niezadowolonym grymasie, przypomijąc sobie o ciążącym na nim upierdliwym obowiązku. Zwłaszcza, że już teraz dowiedział się o dość problematycznej sytuacji niektórych uczniów.
Zwrócił zmęczone oczy na zawalone biurko, na którym opierał łokcie, by po raz kolejny spojrzeć na brązową teczkę z dokumentami i wystające z niej zdjęcie białowłosej, uśmiechniętej dziewczyny. Tuż nad nad jej wizerunkiem widniał kawałek starej gazety sprzed kilku lat, ukazujący duży czarny tytuł artykułu:
"Tragedia na Festiwalu Sportowym U.A.!"
Zamknął oczy i odchylił się do tyłu, opierając na krześle. Ręce skrzyżował na klatce piersiowej, opuszczając lekko głowę i kierując wzrok na pustą ścianę przed nim, co chwilę będącą zasłanianą przez przechodzących ludzi. Pogrążył się w myślach, odcinając się od przepełnionej energicznością atmosfery biura.

*

Zmrużył oczy, wpatrując się w światła na przejściu, które uparcie nie chciały się zmienić. Trzymał swoją torbę w dłoni za swoimi plecami, opierając ją o ramię, i zaciskał zęby z lekką irytacją. W końcu światła się zmieniły, a samochody zatrzymały i Bakugou mógł z rzadko występującym u niego spokojem przekroczyć pustą ulicę. Gdy tylko znalazł się na przeciwnej stronie, poczuł, że ktoś chwycił go za górę jego mundurku i pociągnął lekko, jakby obawiając się nieco swojego czynu. Blondyn odwrócił szybko głowę.
- Czego? - warknął pełnym złości tonem, nim dostrzegł stojącą za nim małą dziewczynkę z opuszczoną głową, która wzdrygnęła się na jego głos.
- Przepraszam... - wyszeptała cicho. - Ja zgubiłam...
- Hę? - odparł z irytacją.
- Kotka... - powiedziała szybko, tarmosząc swoją krótką spódniczkę. - Zgubiłam mojego kotka. Czy... mógłbyś mi pomóc go znaleźć?... - spytała niepewnie.
Przez moment przyglądał się dziecku, w końcu odwrócił głowę, kierując wzrok w inną stronę.
- Pomogę ci.
- Tak? - Dziewczynka spojrzała na niego błyszczącymi z radości oczami.
- Tak. Wiesz, gdzie może być?
Pokiwała energicznie głową.

*

- No chodź, maleńki. Widzę, że się boisz.
Na grubym, rozgałęzionym drzewie białowłosa dziewczyna próbowała dosięgnąć białego kotka, kulącego się ze strachu na długiej gałęzi i przyglądającego się jej niepewnie. Zielone listki wplotły się w jej włosy, a małe gałązki wbijały się w jej ciało, ale uparcie wspinała się wyżej, wyciągając dłoń w stronę zwierzęcia, które powoli na swoich małych łapkach zbliżało się do niej. Gdy kot dotarł do jej ręki, powąchał ostrożnie jej palce, by następnie otrzeć się o nie swoją puchatą główką.
Uśmiechnęła się, patrząc na niego, i złapała go delikatnie, a potem oparła o klatkę piersiową. Ostrożnie przesunęła się, próbując jakoś zejść, gdy nagle jej stopa zsunęła się z gałęzi. Rozszerzyła oczy ze strachu, jednak nie upadła. Ktoś stanął przy niej na gałęzi i przytrzymał ją przy drzewie swoją ręką. Spojrzała zdziwiona, dostrzegając swojego wybawcę - blondyna o czerwonych oczach... którego już gdzieś spotkała. Lekko uchyliła usta, chcąc wymówić jego imię, lecz chłopak bardzo szybko jej przerwał.
- Coś ty, głupia idiotko, robiła na tym drzewie?! - warknął, wykrzywiając twarz ze złości.
- Ja... - zaczęła z lekkim szokiem.
- Hę?? - odparł z gniewem, zbliżając się w jej stronę i zaciskając pięść na jej bluzce przy karku.
- Wał się, dupku! - warknęła, patrząc na niego ze zmrużonymi oczami.
Spojrzał na nią zszokowany, ale szybko jego twarz znów wykrzywiła fala złości, jeszcze większej niż chwilę temu.
- Coś ty, kurwa, powiedziała??
Nim zdążył zareagować, głośny trzask rozległ się pod ich stopami i gałąź złamała się pod ciężarem dwójki nastolatków. Spadli, uderzając w twardą ziemię.
Dziewczyna podniosła się lekko, nie czując, by stało się coś poważnego, pomimo nieznośnego bólu w barku. Wysokość nie była tak duża, więc obyło się bez wielkich obrażeń.
Szybko spojrzała na kulącego się na niej kotka, który wbijał pazurki w jej bluzkę.
- Nic ci się nie stało, mały? - spytała, podnosząc się ostrożnie.
- Mój kotek!
Odwróciła wzrok i zobaczyła małą dziewczynkę, biegnącą w jej stronę z wyciągniętymi rączkami.
- Nic mu nie jest. Wszedł tylko na drzewo, nie mógł zejść i zaczął się bać, ale już jest bezpieczny - odparła z uśmiechem białowłosa i podała dziecku nadal trzęsącą się białą, puchatą kulkę. Dziewczynka złapała kotka w obie ręce i przytuliła go do siebie, całując po główce.
- Dziękuję!
- Nie ma za co.
- Ty cholerna kretynko! Co to kurwa było?! - warknął Bakugou, stając na nogi i podchodząc do dziewczyny. Złapał ją za bluzkę i spojrzał w jej niebieskie oczy, zaciskając zęby. Uniósł drugą rękę, a jego dłoń, którą skierował w jej stronę, zajaśniała i pojawiły się na niej złowrogie iskry.
Dziewczyna zmrużyła oczy i zacisnęła pięść, a potem zamachnęła się mocno i wymierzyła cios w jego twarz tak silny, że zachwiał się i upadł.
- Nie przeklinaj przy dziecku! - zawołała do niego i odwróciła się w stronę dziewczynki.
- Gdzie twoi rodzice? Zgubiłaś ich?
- Mieszkają tam! - odparła kilkulatka, wyciągając palec w stronę osiedla z wysokimi blokami.
- Chodź, odprowadzę cię. Nie wiadomo, kto tu się kręci - odparła dziewczyna, zerkając na zszokowanego blondyna. Złapała dziewczynkę za rączkę i odwróciła się, odchodząc.

*

Bakugou siedział na ziemi, obserwując idącą dziewczynę. Nie mógł uwierzyć temu, co się właśnie stało. Wszyscy, którzy byli w jego lub podobnym wieku, drżeli ze strachu na jego widok, a już tym bardziej, gdy pogroził im swoim quirkiem, natomiast ta dziewczyna nie dość, że mu się postawiła to jeszcze wymierzyła mu siarczysty cios w twarz!
Fala nieustającej, ogromnej złości ogarnęła całe jego ciało, gotując się w każdej komórce. Nie wybaczy jej tego. Znajdzie ją z pewnością i potraktuje tak, że będzie kulić się z przerażenia na sam dźwięk jego imienia. Nie pozwoli nikomu tak się traktować.
Znajdzie ją.


Hej, dziękuję, że przeczytaliście :D To początek mojego nowego opowiadania i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Kolejne rozdziały będą co dwa tygodnie. Dziękuję za głosy i komentarze :)

My hero no. 1 [Katsuki Bakugou & OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz