Z koszmarnego snu na szczęście obudził mnie mój budzik, który był teraz dla mnie prawdziwym zbawieniem. Mozolnie się przeciągnęłam i przetarłam zaspane oczy. Cholerny poniedziałek. Na dodatek na jutro muszę oddać wypracowanie na temat: Reakcje chemiczne na różne oddziaływania. Nienawidze chemi, ale to chyba normalne w moim wieku. Ta nienawiść, którą darzysz nauczycieli. Typowe prawda?
Powoli wstałam z łóżka, założyłam moje puchate kapcie i z niechęcią ruszyłam do łazienki. Z obawą spojrzałam w lustro. Jak zwykle potargane włosy, siegające mi do pasa, duże fioletowe oczy (Tak wiem to jest dziwne, ale nawet fajne) no i kwisto czerwone usta, wyglądające na pomalowane, chociaż ja się prawie nie maluje. Wykonałam rutynowe czynności, znów weszłam do pokoju. Stanęłam przed wielką, hebanową szafą, która chwile później stała otworzona na ościerz. Nie miałam większego problemu z wyborem ciuchów, czarne rurki i granatowa bluza są chyba odpowiednie na wiosne. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Szybko zgaręłam ciężką torbe z książkami do szkoły.
W kuchni nie zastałam żadnego z domowników. Nie jadam śniadań, więc założyłam tylko czarne botki, zamknęłam drzwi i zaczęłam zmierzać w kierunku przystanku autobusowego. Na szczęście nie mam do niego daleko, bo tylko 5 minut.
Usiadłam na jednej ze zniszczonych ławek i czekałam na przyjazd transportu, który zawiezie mnie do szkoły, na co wogóle nie miałam ochoty. Chwilę później zauważyłam duży powoli zatrzymujący sie pojazd.
Zajęłam miejce gdzieś z tyłu, wyciągnęłam słuchami i zaczęłam słuchać melancholijnych piosenek. Lubie ten stan, kiedy wpominasz wesołe i zarazem smutne chwile z swojego życia. I te, które wywołują łzy i te, które wywojują szeroki uśmiech są wiele warte i nigdy w życiu nie pozwoliłbyś wymazać sobie ich z pamięci, choć niektóre wywołują ból w sercu. One tworzą naszą historie, dlatego za żadne skarby ich nie oddamy.
Zauważyłam stary, niszczony budynek szkoły. Jeknęłam z niechęcią. Wysiadłam z autobusu i zaczęłam zmierzać do głównego wejścia szkoły. Po drodze przywitałam się z kilkowa znajomymi twarzmi. Nagle usłyszałam, że nieznany mi dotąd głos głośno woła moje imię, coś jak krzyk. Odwróciłam się napięcie by chwile później zobaczyć chłopaka. Miał może 19 lat i patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Wyglądało na to, że tylko ja go słyszałam. Serio?! Napewno usłyszał to ktoś jeszcze. Krzyk był bardzo głośny, więc jakim cudem nikt nie zwrócił uwagi?
W chwili kiedy myślałam nieznajomy musiał odejść, ponieważ kiedy spojrzałam w jego strone już go nie było. Nie zastanawiając się dłużej weszłam do środka szkoły od razu zwierzając w kierunku mojej szafki. Włożyłam do niej książki, które na razie mi się nie przydadzą.
Na dużym korytarzu rozległ się nieznośny dzwonek, informujący o rozpoczęciu się lekcji. Szybko ruszyłam pod klase numer 132, znajdującą się na drugim piętrze. Kiedy byłam już koło klasy, pani Withmour właśnie wchodziła. Uff, zdążyłam.
***
Włąśnie wychodziłam ze szkoły, gdy mocny wiatr dmuchnął w moją twarz rozwiewając moje długie włosy. Oczy zaczęły mi łzawić, co zawsze się dzieje, gdy wieje. Lubię lekki wiaterek w upalne dni, ale nie chce tu huraganu. Oby zaraz nie lunęło, nie chce być znowu chora. Mam bardzi słabą odporność czego szczerze nienawidze.
Idąc przez Hade Park ( tak szłam, autobus mi uciekł ) zauważyłam jakiegoś mężczyznę, był bardzo podobny do tego z pod szkoły. Podeszłam nieco bliżej i nagle doznałam olśnienia.
To ten chłopak z moich snów.
Bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę, Tylko w ten sposób dowiem się o w tym wszystkim chodzi. Bo raczej nie jest normalne to, że śni Ci się koleś, którego wogóle nie znasz, prawda?
Kiedy byłam już naprawdę blisko niego, potknęłam sie o korzeń drzewa wystający z ziemi. Byłam w takim amoku, że go nie zauważyłam. Szybko wstałam i otrzepałam spodnie, podnoisłam w górę głowę, ale nie zastaje nikogo. Zniknął! Jak to możliwe? Przed chwilą stał kilka kroków przede mną i teraz go nie ma. Rozpłynął się w powietrzu.
Negle zaczęło mocno wiać i lunął mocny deszcz. Szybko ruszyłam w stronę domu.