Wieczność...

4 0 0
                                    

Obudziło mnie stukanie do drzwi. Zignorowałam je. Otworzyłam okno, wpuszczając do środka zimne, wiosenne powietrze. Spojrzałam na zegar - wskazywał 6:47. Niebo miało pomarańczowo-różowy kolor. Słońce było wyjątkowo czerwone. Zeszłam do kuchni i sięgnęłam po jabłka i mandarynki. Wycisnęłam z nich świeży sok i posmakowałam go. Dodałam do niego sok z cytryny.

- Tak o wiele lepiej - westchnęłam. Nagle rozległo się stukanie do drzwi. "To pewnie wiatr" - pomyślałam. Stukanie powtórzyło się - tym razem było mocniejsze i głośniejsze. Stałam i czekałam na rozwój wydarzeń. Stukanie zaczęło się regularnie powtarzać. Spojrzałam na zegar gdy po raz kolejny się powtórzyło. Po pięciu minutach znowu się powtórzyło. Po jakimś czasie stukanie zamieniło się w walenie. Najwyraźniej ktoś chciał dostać się do domu.

- To tylko wiatr. To tylko wiatr - próbowałam się uspokoić. Zamknęłam okno, które wcześniej otworzyłam. Cała drżałam. Ręce stały się lodowate. Mój wzrok sunął po wszystkim co było w domu. Wreszcie zdecydowałam otworzyć. Wzięłam nóż (na wypadek gdybym go potrzebowała) i podeszłam do drzwi. "Spokojnie. Tylko spokojnie." - myślałam by się uspokoić i oddychałam głęboko. Odsunęłam zasuwę i otworzyłam drzwi. Potem wszystko stało się nie wiarygodnie szybko...

Przed drzwiami stał chłopak. Chyba miał lat 19. Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.

- Czego chcesz? - warknęłam oschłym i stanowczym głosem. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.

- Czyż to nie panna Diana Clarrcson? - powiedział ironicznym głosem. Spojrzałam na niego wzrokiem, który mroził krew w żyłach.

- Czego chcesz? - powtórzyłam tym samym głosem co poprzednio, jednak tym razem pewniej i głośniej. Potem potoczył się potok słów.

- Spokojnie mała.

- Nie nazywaj mnie tak. Czego chcesz?

- A jak mam Cię nazywać? Dianka? Pani Clarrcson?

- Czego chcesz?!

- Raczej czego nie chcę - chłopak uśmiechnął się tajemniczo. Milczałam czekając na to co powie dalej. Byłam trochę zdezorientowana. Chłopak widząc to rzekł już poważniej:

- Nie chcę nic od ciebie ani nic Ci zrobić. Chcę Ci powiedzieć coś ważnego.

- Co?

- Słuchaj mnie uważnie. Wieczność trwa zawsze, a jednak można ją przerwać. Nidy nie przerywaj wieczności. Pamiętaj, że nie ważne co się stanie nie przerywaj wieczności. Tylko ty to może zrobić lub nie. Wszystko zależy od ciebie, a jednak nie. Lepiej tego nie rób. Zrozumiałaś? - zapytał stanowczo.

- Tak... - skłamałam. Tak na prawdę w ogóle nie wiedziałam o co mu chodzi. Zapamiętałam słowa, a potem szybko zamknęłam mu drzwi przed nosem.

- Psychopata - szepnęłam. Wtedy nie rozumiałam o co mu chodzi. Kilka dni później sama się o tym przekonałam...

Poszłam do swojego pokoju zadzwonić do mojej BFF - Peper.

- Nie uwierzysz co się stało - zaczęłam. Opowiedziałam jej wszystko dokładnie.

- A jak miał na imię? - zapytała Peper.

- Nie wiem.

- A jak wyglądał?

- Nie pamiętam - odparłam zrozpaczonym głosem.

- To jesteśmy w kropce - odrzekła.

- Ty jesteś w kropce z tym ale nie ja. Ja nie rozumiem tego co on powiedział - zaprzeczyłam.

- Muszę kończyć! Pa! - speszona przyjaciółka nagle rozłączyła się. -"Coś jest nie tak" - pomyślałam. Postanowiłam dzisiaj nie iść do szkoły. W dodatku rozbolał mnie brzuch i głowa. Gdy mama z tatą wrócili była już 22. Ja położyłam się spać...

Następnego dnia gdy szłam do szkoły była straszna mgła. Gdy szłam przez pasy nagle poczułam rozdzierający ból, a następnie nic nie czułam i widziałam tylko ciemność.

Wtedy zrozumiałam słowa chłopaka - "Wieczność trwa zawsze, a jednak można ją przerwać. Nidy nie przerywaj wieczności. Pamiętaj, że nie ważne co się stanie nie przerywaj wieczności. Tylko ty to może zrobić lub nie. Wszystko zależy od ciebie, a jednak nie. Lepiej tego nie rób."...

One-ShotyWhere stories live. Discover now