Prolog

7K 257 61
                                    

Od dłuższego czasu czuję na sobie czyjś wzrok. Nie wiem, czy popadam w paranoje, czy naprawdę ktoś mnie śledzi. Chociaż...nie, nie mogłam sobie tego ubzdurać! Widuję postać wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny. Twarzy nie udało mi się niestety ujrzeć, gdyż zawsze nosi na niej chustkę z trupią czachą, więc jedyne co widzę to jego ciemne oczy z daleka. Często go dostrzegam, zwłaszcza wieczorem, ale kiedy tylko zrobię choćby krok w jego stronę, ten ulatnia się niczym dym.

Dobra, zacznę od początku. Nazywam się Caroline Williams, ale dla przyjaciół po prostu Cara. Dwa tygodnie temu obchodziłam swoje osiemnaste urodziny. Obecnie skończyłam liceum wraz z moimi najlepszymi przyjaciółkami jeszcze z czasów dzieciństwa, czyli Jessicą oraz Isabelą. Bardzo często z dziewczynami tworzyłam układy taneczne, by potem występować na różnych przedstawieniach oraz aukcjach charytatywnych w szkole, a także innych miejscach. Dzięki temu spora liczba osób w okolicy nas kojarzy . Zdarzyło nam się nawet wygrać parę konkursów tanecznych. Kocham tańczyć i śpiewać, lecz oprócz tego mam jeszcze dużo innych zainteresowań. Ci, którzy nie znają mojej osoby, często postrzegają mnie jako pustą lalkę Barbie, która boi się zrobić cokolwiek, by nie daj Boże nie złamać sobie paznokcia. Myślą tak tylko dlatego, że jestem córką biznesmena. Powiem tak: nawet nie wiecie jak pozory mogą mylić. Na szczęście potrafię dostosować się do otoczenia, kiedy jest to konieczne, czyli na przykład podczas spotkań biznesowych, na które często zabierają mnie rodzice bym uczyła się co i jak. Nie jestem żadną pustą laleczką ani takim aniołkiem na jakiego mogę wyglądać, wręcz przeciwnie, drzemie we mnie niezła diablica. Pomimo najlepszych wyników w nauce w całej szkole, zostałam z niej wyrzucona. Za co? Podpaliłam w nocy połowę budynku z powodu zakładu, przez co potem miałam problemy, ale tego nie żałuję, bo przecież nikomu nic się nie stało, a szalone wspomnienia zostały. Co jeszcze mogłabym dodać? Jestem osobą, która woli sama rozwiązywać swoje problemy i robi wszystko, aby sprawiać wrażenie nieugiętej oraz twardej, nie pozwalającej się zranić kobiety. Jednak mam słabe punkty, tak jak każdy, są nimi: burze, mężczyźni oraz moi bliscy, dla których jestem wstanie przejść przez piekło i to kilkakrotnie. Świadczy o tym choćby moje ostatnie wywinięcie, polegające na pobiciu chłopaka, który obrażał moją przyjaciółkę. Sama nie wiem, czy to odwaga czy głupota.

- Zakochałam się! - krzyknęła rozmarzona Isabela, wyrzucając ręce do góry.

- Znowu to samo. - Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. - Który to już? – zapytałam sama siebie i spojrzałam w sufit. – Osiemnasty – stwierdziłam, licząc wszystkie miłości mojej przyjaciółki.

- Ale tym razem, to jest miłość mojego życia! – zapewniła mnie, opuszczając ręce.

- Mówisz to za każdym razem – mruknęła znudzona Jessica, przewracając oczami.

- I za każdym razem miłość twojego życia, odchodzi po max trzech miesiącach – oznajmiłam, przykładając dłoń do serca oraz patrząc z rozmarzeniem przed siebie.

- Ugh, odczepcie się – mruknęła szatynka, krzywiąc się.

- No już, spokojnie - zaśmiałam się, chwytając dłoń zielonookiej.

- Wiesz co? Trzeba ci w końcu znaleźć faceta! - stwierdziła z entuzjazmem Isabela, a ja puściłam jej dłoń.

- Tak! – poparła ją Jessica, rozbudzając się nagle, przez co trąciła filiżankę kawy i prawie ją wylała.

Zeskanowałam wzrokiem przyjaciółki z podniesioną jedną brwią oraz lekko rozchylonymi ustami, po czym wybuchłam nieopanowanym śmiechem.

- Ile razy ja mam wam powtarzać? Nigdy, ale to przenigdy się nie zakocham. Miłość nie istnieje. Właściwie mogłabym ją porównać do choroby, ponieważ występuje przy niej pewnego rodzaju głuchota, ślepota, a także zmieniony tok myślenia. Najgorsza choroba jaka może być. Gdybym...gdybym kiedyś w jakiś niemożliwy sposób zachorowała na to coś, to wy jesteście od tego, żeby dać mi w twarz i wrzeszczeć do ucha przez megafon abym się ogarnęła – stwierdziłam, wciąż się śmiejąc.

- My miałybyśmy cię z tego wyciągnąć? – zapytała z niedowierzeniem Jessica.

- My jeszcze dołożymy do ogniska twojej miłości, by płonęła i nigdy nie zgasła - zaśmiała się Isabela.

- No chyba was Bóg opuścił – odparłam z oburzeniem, usłyszawszy ich wypowiedzi.

- Nie sądzę – stwierdziła z uśmiechem brunetka, zakładając ręce za głowę.

- Ja także – wtrąciła szatynka, a ja przewróciłam oczami z poirytowania.

Dziewczyny zaczęły o czymś zawzięcie plotkować, ja jednak całkowicie się wyłączyłam. Sunęłam wzrokiem po wystroju naszej ulubionej kawiarenki, w której często się spotykamy. Bardzo lubię te stoliczki z ciemnego drewna, ozdobione złotymi obrusami i wazonami pełnymi czerwonych róż. Klientów nigdy nie brakuje, a atmosfera jest bardzo przyjemna, do tego ten unoszący się w powietrzu zapach kawy oraz ciast, pobudza zmysły. Zdecydowanie chętnie tu przychodzę. Moje zamyślenie przerwał wibrujący telefon w torebce, którego od razu zaczęłam szukać. Po chwili go wyciągnęłam i otworzyłam SMS z nieznanego mi numeru:

„Mam nadzieję, że to o mnie tak myślisz."

Serce mocniej mi zabiło, kiedy przeczytałam tę wiadomość, gdyż oznaczała ona, że ktoś mnie obserwuje i jest bardzo blisko. Zaczęłam się rozglądać po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu podejrzanego, ale nie dostrzegłam nikogo takiego.

- Coś się stało? – zapytała Jessica, marszcząc brwi.

- On tu jest – wydusiłam, próbując opanować przyśpieszony oddech.

- Gdzie?! – krzyknęła Jessica, zaczynając się energicznie rozglądać. – No gdzie? Ja mu pokarzę, niech tylko wyjdzie – zagroziła.

- Uspokój się! On może być niebezpieczny – stwierdziła szatynka, łapiąc dziewczynę za łokieć. – Patrz, Cara aż skamieniała – dodała, łapiąc mnie za ramiona.

Spojrzałam na nie, próbując udawać, iż mnie to nie rusza, ale tak naprawdę czułam strach. To okropne wiedzieć, że ktoś cię obserwuje, a ty nie wiesz kto, kiedy i gdzie oraz jakie ma zamiary. Chwyciłam telefon i zebrałam się na odwagę, aby mu odpisać: „Czego ode mnie chcesz?"

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź: „Twojej duszy."

- Zadzwoń do niego, jeśli jest w pobliżu może uda nam się go zdemaskować – stwierdziła Jessica, więc tak też zrobiłam.

Zadzwoniłam trzęsącymi się dłońmi i za chwilę usłyszałam: „Nie ma takiego numeru."

Ale jak to? – pomyślałam.

Porwana przez Jokera - początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz