Rozdział 3

5 1 0
                                    

Gdy weszła przez okno do domu, na fotelu siedział wściekły ojciec.

No to mam przechlapane...- pomyślała

-Gdzie ty się szfędałaś Adrea!-  zaczął na brunetkę krzyczeć.

Usiadła na łóżku w międzyczasie myśląc jak sprawnie wyminąć wątek z Diego... Naszła ją genialną myśl. 

-Poszłam tylko na spacer. To chyba nie zbrodnia...- emanował z niej spokój, lecz tylko z pozoru, w środku krzyczała, chciała mu wszystko opowiedzieć, ale wiedziała jak to się skończy.

-Skoro poszłaś tylko na spacer to mogłaś mi o tym powiedzieć, ale nie wolałaś milczeć! Pół straży za tobą wysałałem! Mów gdzie byłaś!

-Skąd w tobie tyle agresji tato? Gdybym Ci powiedziała strażnicy nie odstąpiliby mnie na krok, a potrzebowałam chwili samotności.-wcześniej spokojny i ciepły głos, zmienił się w zimny i oschły. 

Andrea wstała i chciała schować prezent od Diego to jednej z szuflad szafki nocnej ale...

-Co tam chowasz Andrea?- spytał podejrzliwie.

-Nic ważnego...- przygryzła nerwowo wargę.

-Daj mi to...

-Ummmm wybacz tato, ale tego nie zrobię.

Przeczesała ręką włosy czekając zestresowana na reakcję ojca.

-Andreo Marietto Velaskuez, wczoraj walczysz, dzisiaj uciekasz z domu, a do tego ta kartka, której nie chcesz mi pokazać. Martwię się o ciebie.

Andrea nigdy nie lubiła kłótni z ojcem, szczególnie jak widać, że robi to w trosce o nią. Była w rozterce, gdy zobaczy od kogo jest rysunek zacznie coś podejrzewać, a co gorsza zabroni kontaktów z Diego. Krępującą ciszę przerwał Rafael,który wstał i przytulił córkę, przepraszał ją, tłumacząc, że to wszytsko z troski o jedyną osobę jaka mu została. Zaczęli wspominać czasy gdy Andrea była dzieckiem:

-A pamiętasz jak wyrwałam Ci wąsy haha! Prawie cała straż się zbiegła, tak krzyczałeś.

-Mogłaś sobie to ostatnie odpuscić- przytulił ją i zaczęli się śmiać.

 Było prawie jak dawniej, oprócz jednego szczegółu, nie było mamy Andrei. Obojgu brakowało tej cudownej kobiety, która zawsze umiała pogodzić oba tak podobne i wybuchowe charaktery. Razem mocno to przeżywali i razem przetrwali.

-Andreo jeżeli chcesz wychodzić to z chociaż jednym ochroniarzem.

-Tato! Nie ma takiej potrzeby, nie ufasz mi?

-Oczywiście, że ufam, ale chcę abyś była bezpieczna.

-Ehhhhh.... Jeżeli go sama wybiorę.

-No dobrze...

Rozmawiali tak długimi godzinami. Zrobiło się już poźno Rafael pocałował córkę w czoło, życząc jej miłych snów i poszedł do swojej sypialni. Długo nie mógł zasnąć, ponieważ myślał wciąż o swojej żonie Andrea jest tak do niej podobna-z tą myślą udało mu się odpłynąc w krainę Morfeusza.

 W między czasię niczego nie świadomy Diego uradowany wraca do domu. Brunet nie był jeszcze świadomy, że czeka na niego wściekły i zmartwiony Alejandro, gdy tylko słyszalny był stukot butów o posadzkę z gabinetu wyszedł jego opiekun (czyt. Alejandro).

-Gdzieś ty był?! Wiesz jak sie martwiłem?! Żadnej informacji gdzie idziesz!

-Poznawałem miasto- stwierdził wzruszając ramionami. Z pewną piekną brunetką

-I dlatego tak się cieszysz?-spytał podejrzliwie.

-Uznałem poprostu, że to miasto jest piękne- A raczej jedna jego obywatelka

-Czekam na ciebie już 4 godziny , nie mówiłeś gdzie idziesz ! Obiecałem twoim rodzicom, że się tobą zajmę, a ty wywijasz mi takie coś!

-Jestem z tego powodu bardzo wdzięczny i oni też by byli, lecz jednak w moim wieku należy mi się więcej swobody.

-Jednak zamiast uciekać bez słowa mogłeś powiedzieć że masz randkę.

-C-co?! Nie miałem zadnej randki

-Nie cieszyłbyś się tak z powodu oglądania miasta Biedy zrujnowanego przez Velaskueza.

-No dobrze, wygrałeś, spotkałem się z jedną młodą damą, lecz to było tylko spotkanie.

W milczeniu przeszli do gabinetu Alejandro, który nalał sobie whisky do szklanki i powoli ją popijał.

-Więc z kim się spotkałeś?

-Nie odpuścisz... Z Andreą Velaskuez.  

Przez chwilę Alejandro nic nie mówił, ta informacja przez chwilę nie została dostarczona do jego umysły, lecz gdy dotarło do niego z kim spotkał się jego podopieczny ze zdziwienia wypluł trunek.

-Ty jesteś jednak genialny chłopcze !
-No wiem, że jestem ge.... Ej! Co masz na myśli mówiąc "jednak"?!

Alejandro nie odpowiedział.Uśmiech wstąpił na jego twarz, a Diego był widocznie zmieszany. Gdy Alejandro wytłumaczył mu o co mu chodzi zgodził się bez większych sprzeciwów, bo przecież to dla dobra ludu.

-Więc wszystko rozumiesz?

-Tak... A teraz idę spać, bo jutro zejdę Ci na tym treningu.

Diego udał się szczęśliwy do swojej sypialni, nie mógł zasnąć jego myśli wciąż krążyły wokół Andrei.

                         💃💃💃💃💃
Wiem, że bardzo długo mnie nie było, ale masa nauki nie pozwoliła mi wstawić tego wcześniej. Jak będę już po egzaminach z pewnością bedą częściej i regularniej.Dziękuję MMarti15 za pomoc w rozdziałach i okładkę❤

Przestępca i arystokratka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz