Zadania domowe. Matematyka, fizyka, angielski, biologia, japoński... Czemu na każdej lekcji coś zadają? Nie wystarczyłoby im, gdyby dwóch, max trzech nauczycieli coś zadało w jednym dniu? Chociaż nie powinienem narzekać, tylko robić te zadania, w końcu to mój uczniowski obowiązek.
17:29. Tyle czasu do nocy. Na dworze ciągle było jasno i z pewnością ciepło, w końcu był czerwiec. Aż miałem ochotę powłóczyć się po dworze, ale tak jakby nie miałem z kim. A samemu to tak trochę... ech... W takich chwilach fajnie by było mieć przyjaciół. Westchnąłem i otworzyłem zeszyt oraz książkę do matematyki. Dwanaście zadań? Nie tak źle, mogło być więcej. No to pierwsze...
- Kin-chan! - zawołała z dołu mama. - Skocz do sklepu po anko i mirin, chcę zrobić dorayaki! *(patrz na sam dół)
- Dobrze! - odkrzyknąłem, zamykając dopiero co otwartą książkę. Czyli jednak wyjdę na dwór. I w dodatku mama zrobi dorayaki, co za niespodzianka! I tym razem prawdziwa, a nie taka jak z udonem. Coś się stało, że nagle postanowiła je zrobić? Zazwyczaj nie robi słodyczy, zna w ogóle jakikolwiek przepis? Pewnie gdzieś o tym usłyszała albo zobaczyła w internecie. Już tak czasami ma. Uśmiechnąłem się do siebie i wyszedłem z pokoju, łapiąc tylko telefon.
- Masz tu pieniądze, wracaj szybko - powiedziała jeszcze moja rodzicielka, po czym wypchała mnie za drzwi. Z niejakim zdziwieniem obejrzałem się za siebie, po czym ruszyłem ku furtce. Otworzyłem ją i usłyszałem, że skrzypiała. Trzeba będzie ją naoliwić, kiedy wrócę. Z tym postanowieniem obrałem drogę ku spożywczakowi.
Mieszkałem w okolicy z dosyć dużą ilością zieleni. Był to zaciszny zakątek mojej rodziny, większość z niej stąd pochodziła. Teraz jednak prawie nikogo od nas tu nie było. Tylko nasza piątka.
Blisko mojego domu znajdował się rozległy park, a przylegle do niego był jeszcze ogród kwiatowy ufundowany przez mieszkańców miasta. Zazwyczaj przeważały w nim róże, czasem słoneczniki albo kamelie. Wszystkie kwiaty były nieziemsko piękne i ładnie zadbane. Kto chciał, mógł dosadzić coś swojego, więc była tu także mieszanka najróżniejszych roślin, zdarzały się nawet zioła lecznicze, z których mój tata raz skorzystał, gdy zdarłem sobie kolano i upierałem się, że "nigdzie nie pójdę, kiedy tak bardzo mnie boli".
Sklep "Clara", do którego szedłem, był osiedlowym sklepikiem całodobowym, w którym znajdowało się dosłownie wszystko. Można było w nim kupić nawet wiertarkę, czego sensu nie widziałem, gdyż była to zwykła, słaba wiertarka, która rozwalała się po kilku użyciach, jak zrelacjonowali niektórzy moi sąsiedzi. Nikt nie rozumiał, czemu ona była jeszcze w sprzedaży, gdy nigdy nie zyskała żadnej przychylnej opinii.
Tak czy siak, byłem już na miejscu. Wszedłem przez samo-rozsuwające się szklane drzwi i podszedłem do alejki, w której znajdowała się pasta anko. Wybrałem ten rodzaj, który cieszył się szczególnym uznaniem wśród moich domowników. Każdy z nas lubił czerwoną fasolę, ale czemu tu się dziwić? Teraz jeszcze mirin. Jeśli dobrze pamiętałem, znaleźć go można przy drugiej alejce od lodówek... tam też się niezwłocznie udałem i skierowałem wzrok ku najwyższej półce, gdzie znajdowała się szukana przeze mnie buteleczka. Złapałem ją i już miałem pójść do kasy, ale coś zwróciło moją uwagę. Poszedłem za człowiekiem, który przed chwilą przeszedł obok mnie i aż zaniemówiłem, gdy uważnie przyjrzałem się jego plecom i głowie.
Sanyuu? Co on tu robił? Jeśli się tak zastanowię, to przecież rano wydawało mi się, że przed wejściem do pociągu widziałem kogoś znajomego. To był on? Jest tylko jeden sposób, by się tego przekonać...
- Sanyuu! - powiedziałem, trochę pytająco, gdy do niego podbiegłem. Nadal nie byłem w stu procentach pewien czy to był on, więc było to jak najbardziej uzasadnione. Lecz już po chwili moje wątpliwości zostały rozwiane, gdy zostałem obdarzony zaskoczonym spojrzeniem szarych oczu.
CZYTASZ
Jestem hetero! - zawieszone
Teen FictionToishi Kinichirou - chłopak przekonany o tym, że woli dziewczyny, jednak nigdy z żadną nie chodził i nawet się prawdziwie nie zakochał, mimo to z góry odrzuca możliwość bycia gejem. Jednak zaczyna mieć co do tego wątpliwości, gdy los łączy jego ście...