Rozdział 2

24 2 0
                                    

Wstaję zdenerwowana i niewyspana. Przypominający sobie,że podczas długiej rozmowy z Nicky nie zapytałam o tak istotne rzeczy jak np. Gdzie jest sekretariat, Co z książek bierze pierwszego dnia do szkoły albo chociażby żeby wysłała mi plan jutrzejszy lekcji.
Z bolącym karkiem podnoszę się z łóżka. Zasnęłam chyba na za dużej ilości poduszek.
Dobra koniec guzdrania się. Trzeba wybrać look do szkoły. Ugh... To zawsze zajmuję tak dużo czasu. Po 30 minutach w końcu mam. Myślę,że będzie idealny ,ponieważ jest elegancki ale i wygodnym. Zdecydowałam się na: białą, zwiewną bluzeczke na grubych ramiączkach, z czarną kokardką przy kołnierzyku; czarną, skórzaną, sięgająca do połowy uda spódniczke; do tego czarne, 10 centymetrowe szpilki. Wiadomo też ,że dodałam do tego ubioru złotą, na cienkim łańcuszku, z serduszkiem bransoletkę.Musiałam spakować również torbę. Wybrałam oczywiście klasyczną, dużą, dwu kieszeniową z białym pomponikiem. Jej zapakowanie było nie lada wyzwaniem. Nie mając planu lekcji nie wiedziałam czy mamy dziś wf więc wzięłam go na wszelki wypadek. Dokładnie zabrałam ze sobą całe czarne Air Forcy, biały Corp Top i Leginsy z Calvina Kleina. Na resztę zajęć biorę notatnik i długopis.
Spakowana schodzę na dół skąd dochodzi zapach gofrów. Boże jak ja je kocham!
Zaskakuje z ostatniego schodka i niczym wojowniczy żółw ninga wbijam do kuchni. Zostaje tam smiejacego się z moich ruchów brata. Szybko spoglądam na zegarek. Dopiero 7:40! Mam jeszcze co najmniej 10 minut. Już myślałam, że będę musiała zrezygnować ze śniadania. Do szkoły mamy jakieś 5 minut drogi autem brata ,który w odróżnieniu do mnie ma już prawo jazdy, bo ukończył 18 lat. Według mnie nadal zachowuje się jak gówniarz ale za to go przecież kocham. Dobra kończąc rozmyślania przytulam Franka i najsłodszym głosem jakim potrafię pytam:" Może podwiózł byś swoją malutką siostrzyczke pierwszego dnia do szkoły?"
- Eh... no dobra Młoda ale wyjeżdżamy o 50 po 7 ,bo dla tej pierdoły Eda z rana zniszczył się samochód i ciągle wydzwania żebym o nim chociaż nie zapomniał.
- Kocham Cię braciszku! Które gofry są moje?- wołam za nim kiedy wychodzi z kuchnii.
Szybko zrywam się z krzesła przypominając sobie ,że przecież nie uczesałam się i nie zrobiłam makijażu. Fake.... wiedziałam o tym iż coś mi nie gra. Czyli gofry biorę jako śniadania do szkoły. Biegiem wracam do łazienki i spinam długie brązowe włosy w wysokiego kucyka i małe pasmo oplatam wokół gumki. Lakieruje. Teraz twarz. Obmywam ją szybko zimną wodą i wycieram ręcznikiem. Nakładam korektor tam gdzie są zaczerwienione plamki i pod oczami. Tuszuję rzęsy i usta maluje matową pomadką typu Nude. Konturuję twarz i gotowe.
W myślach dziękuję za to ,że nie muszę używać dużo makijażu ponieważ nie mam prawie trądziku.
Słyszę wołanie brata ,który krzyczy że spakuje mi gofra do szkoły,bo nie po to się tak starał żeby leżał nie zjedzony. Szybko używam perfum i zbiegam na dół. Brat lustruje mnie wzrokiem i mówi szybko:
- Znowu będę musiał odpychać od mojej Ari napalonych gówniarzy.
Śmieje się z niego i narzucając na siebie skórzaną kurtkę wychodzimy z domu. Oczywiście jak zwykle ja muszę go zamknąć. Przecież on w tym czasie wsiada do samochodu. No tak inaczej by nie zdążył. Powtarzam za nim tę czynność siadają na fotelu obok kierowcy. Wyjeżdżamy z podjazdu punkt 7:53. Ed, z tego co mi powiedział brat miał czekać na przystanku nie daleko naszego domu żebyśmy się nie spóźnili. Zgarniamy go po drodze. Pierwsza zaczynam rozmowę.
- Hej. Jestem Ari. Siostra Franka.
- O kurde nie gadaj. Myślałem,że wszyscy z jego rodziny wyglądają jak on. Już mi się go żal zrobiło.
W tym momencie Frank wali z pięści chłopaka w bark.
Rudy, bo taki ma kolor włosów, nie przejmując się kończy: Widać istnieją wyjątki. Co robisz koleżanko po szkole?
Śmieje się z niego.
W tym czasie kierowca odpowiada: Nie umówisz się z nią. Nie mógł bym być wujkiem rudych dzieci.
Cały samochód parska śmiechem. Dojeżdżamy pod budynek. Spokojnie Ariana nie denerwuj się tak bardzo. Frank ściska mi dłoń w geście dodania otuchy. Wysiadamy. Wszyscy się na Nas gapią.
Na szczęście dostrzegam biegnąca w moim kierunku czarnowłosą. No dobra wykonywała ruch ,który przypominał bieg. Niestety uniemożliwiły jej to bardzo wysokie buty, Chyba 15 centymetrowe szpilki. Hehehe... wyglądała jak postrzelona orka ale i tak ją kocham. Swoje długie, proste, sięgająca pasa włosy zostawiła rozpuszczone, a podkręcającą się grzywke musiała prostować z rana. Duże zielone oczy okalały gęste rzęsy. Była odrobinę grubsza ode mnie. Miała większy biust i tyłek tak dokładniej. Posiadała też śliczna, oliwkową karnacje.
Przytliłysmy się na przywitanie. Już zaczęła mnie ciągnąć w stronę głównego wejścia. Pokazałam tylko gestem do brat ,że zadzwonię jak skończę.
-Nicky wyglądamy nie korzystnie jak mnie tak ciagniesz w stronie wejścia.- stwierdziłam.
- Nie wiem czy wiesz ale przed lekcjami musisz zajść po plan i kod do szafki.- wytłumaczyła
- - Nie zrobiłaś tego za mnie.-powiedziałam do niej z wyrzutem.
-Nie narzekaj. Poczekam przed sekretariatem na Ciebie.
Zapukał i po cichym proszę weszłam do środka. Za biurkiem siedziała bardzo miła, uśmiechnięta blondynka. Obstawiam ,że miała może 30 lat. Nie więcej.
Uprzejmym głosem zaczęłam rozmowę
-Dzień dobry. Czy mogłabym odebrać mój plan lekcji i kod do szafki?
- Ależ oczywiście kochana. W szafce znajdziesz wszystkie książki i listę zajęć pozalekcyjnych. Warto z nich skorzystać. Tu masz plan lekcji i kod.- uśmiechnęła się podając mi kartki.
- Dziękuję bardzo. Życzę miłego dnia. Do widzenia.
Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna czekała na mnie jak obiecała.
- Jaki masz numer szafki?- krzyknęła prawie przerażona wizją,że możemy nie mieć ich koło siebie.
- 221- odpowiedziałam spokojnym głosem.
Usłyszałam jak wali w szafkę z pięści.
- No to super.... Ja mam 134. Drugi koniec szkoły. To się dogadaliśmy.
Zaśmiałam się.
-Oj przestań przecież i tak będziemy że sobą gadać. Półki nie są takie ważne.
Dziewczyna burczała cicho coś pod nosem po czym ruszyłyśmy w stronę tej nieszczęsnej mojej szafki.
Podchodząc do niej Nicky zauważyła jakieś swoje koleżanki i powiedziała,że pójdzie się z nimi przywitać. Nie byłam zazdrosna ,bo niby o co?
Mocując się z zielonym meblem, wykonanym z metalu nie mogłam go otworzyć.
Nagle ni z gruchy ni pietruchy poczułam czyjś oddech na swojej szyji.
Odwróciła się i znowu to samo. Stal przede mną typowy Bad Boy. Eh... jak ja mam ich dosyć. Myślą tylko o sobie nie patrząc na uczucia innych.
Chłopak miał blond włosy z czarnym odrostem; ostre rysy twarzy; lekki zarost na brodzie i dwie ręce pokryte tatuarzami. Nazywa się to chyba rękawami.
Pierwszy się odezwał.
- Hej ślicznotko. Widzę,że masz problem z otworzeniem tego gówna.
Mało myśląc pomyślałam,że z nim chwilę pofiltruje. Ojejku co mi szkodzi i tak jestem narazie singielką ,a może wkręcę Nas na imprezę.
- No hej piękny. Mam problem. Może dasz mi jakąś radę albo po instrułujesz mnie jak się to otwiera.
-Z dziką przyjemnością. Dopychasz kolanem,wpisujesz kod,przekrecasz guzik trzy razy w prawo.Jak Ci na imię?- odpowiedział z zadziornym usmieszkiem.
-Ari ale znajomi mówią do mnie Moonlight. A Ty się nie przedstawisz ?
-Zayn, ale wolisz nie wiedzieć jak mówią do mnie znajomi... -chciał coś dodać ale zaczął go wołać jakiś chłopak, dokładnie mówiąc krzyknął- Chodź tu pierdolcu. Na pierwszej lekcji matma A chyba nie chcesz być w kozie już w pierwszym dniu szkoły?
Przewrócił oczami po czym powiedział mi coś w stylu "do zobaczenia kotku"
Szybko się opanowałam i otworzyłam to żelastwo. Wszyscy wokół mnie się śpieszyli. Biegli w kierunku klas. Czyli zaraz koniec wolności. Zobaczyłam że Nicky skończyła rozmawiać z dziewczynami i idzie do mnie.
-Na drugiej mamy wf -mrugneła porozumiewawczo okiem.
Krótko się zaśmiałam.
- Eh nie wiem co mam robić? No bo teraz matma A ja mam tylko jeden zeszyt. Muszę brać podręcznik?- zapytałam błagalnym tonem.
Wokół był straszny harmider. Ledwo siebie słyszałyśmy.
- Bierz. Pomyśli że ci zależy. Po resztę przyjedziemy później...-nieskończyła mówić bo zadzwonił dzwonek.
Pociągnęła mnie za rękę i ruszyła biegiem. Dwa razy się potknęłam A ona jakby nigdy nic biegła dalej. Powiedziała tylko że mamy gdzie w drugiej części budynku na 3 piętrze. No super że nie ma windy A my jesteśmy na parterze- pomyślałam. Spóźnione, zmęczone biegiem, docieramy pod klasę. Ona mówi że zaraz wypluje płuca z czego zaczynam się śmiać jak opętana. Mam od niej dużo lepsza kondycję. Patrzę na zegarek. Dobra 10 minut spóźnienia to nie dużo Co?
- Ari zapomniałam powiedzieć że Katy spytała czy z nią usiądę na matmie.- powiedziała ze spuszczoną głową.
- Oj przestań usiądę z kimś innym. Tylko pamiętaj na reszcie siedzimy razem.- od razu się we mnie wtuliła.
Nie przedłużając podeszłam do klamki i po cichym odliczeniu do trzech otworzyłam drzwi. Pani była stara. Obstawiam że po 50 na pewno. Wywnioskowałam to po siwych nie pofarbowanych włosach, twarzy ze zmarszczkami w okolicach oczu i lwią zmarszczką na czole.
-Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie ale autobus nam się spóźnił o 5 minut przez co się nie wyrobiłyśmy. -Nagiełam delikatnie prawdę. Czarnowłosa stojąca za powstrzymywała śmiech. Coś jej nie szło bo szczerzyła się jak głupi do sera.
- To młode damy przedstawcie się całej klasie.- patrzę teraz na ich twarze. Poznaje chłopaka z którym gadałam na przerwie i parę dziewczyn z gimnazjum.
-Oczywiście. Jestem Ariana Buter. Mam 17 lat. Kocham muzykę...- wredna baba mi przerwała mówiąc: "Dobrze o Pani starczy"
Patrzyłam na nią ze sztucznym uśmiechem.
- Jestem Nicki Minaj. Nie mam szczególnych zainteresowań. Kocham imprezy.- skończyła mówić po czym wyzywająco podniosła brew do góry.
Nauczycielka zrobiła się całą czerwona.
Szepnęłam do mojej psiapsi: Patrz do czego doprowadziłaś. Wulkan wybuchł.
Całą klasa zaczęła się śmiać.
- CISZA! Natychmiast proszę usiąść do ławek. Dostajecie po minusie za aktywność. Proszę na następną lekcje przygotować się do odpowiedzi. Zobaczymy czy wtedy też będziecie takie mocne... - urwała zdanie.
Nicky usiadła z Katy A ja szukałam wolnego miejsca. Okej są trzy. Chłopak który jest chyba na mocnym kacu odpada. Dziewczyna w stylu Barbie też. Więc zostaje chłopak z którym rozmawiałam na przerwie. Podchodzę i pytam czy mogę tutaj usiąść.
Odpowiada że z dziką przyjemnością. Siadam. O dziwo nie czuje się skrępowana. Wyciągam rzeczy i przypisuje z tablicy całą jej zawartość. Nagle czuje na swoim karku czyjś oddech.
-Myślisz że chuchanie na kogoś jest seksowne?- drocze się z nim.
Widzę że jest trochę tym zaskoczony. Pewnie wcześniej żadna do niego nigdy nie podskoczyła.
- A nie jest? Mogę Cię pocałować żeby było bardziej...
Gdyby w tej szkole dali ludziom dokańczać zdania to nie było by nieporozumień.
- Czy ja przeszkadzam ostatniej ławce? Może powiecie klasie o czym tak zawzięcie rozmawiacie?
- Ach wie pani co ,właśnie przerwała mi pani jeden z najlepszych tekstów na podryw. I Co? Nie wstyd Pani? Ja to nie wiem jacy okrutni są w tych czasach nauczyciele. Za moich czasów to było...
Wszyscy się na Nas gapili po czym zaczęli się śmiać. Ta babka dokładnie tak samo zawsze mówi. Ja tylko parsknęłam cicho śmiechem.
- Zayn Malik do dyrektora! Natychmiast!
- Dobrze już idę. O i zapomniałem Vanessa ta nowa szminka dodaje ci wieku A przecież wystarczająco dużo dodają ci zmarszczki prawda?- oj będzie miał przypał. Zwrócił się do niej po imieniu?
- Wynocha!
Po czym zadzwonił dzwonek na przerwę. Szybko spakowałam rzeczy i ruszyłam w stronę koleżanki.
- Jezu siedziałaś z tym ciachem w jednej ławce ?- powiedziały dwie dziewczyny jednocześnie.
- Yhm... tak ale my się chyba jeszcze nie znamy ?- zapytałam bardziej sama siebie.
Jedna z nich miała śliczną ,oliwkową karnacje, burze małych, poskręcanych, w odcieniu jasnego brązu loków, łagodne rysy twarzy i perlisty uśmiech.
Druga natomiast była jej całkowitym przeciwieństwem. Miała bladą cerę ,co ślicznie komponowało się z jej mocno czarnymi włosami do żeber. Obie były bardzo wysporotowane.
- A no tak. Jestem Beyonce. Moja towarzyszka o wspaniałych czarnych włosach to Selena.
Po krótkiej rozmowie musiałam je przeprosić i pójść poszukać mojej zakręconej Minaj.
Nie musiałam długo szukać. Stała przy szkolnym automacie Rozmawiając sobie przez telefon. Pomyślałam że ją przestrasze więc najciszej jak się da podeszłam do niej od tylu. Dotknęłam jej ramienia i szepnęłam do jej ucha:"Kochanie śmierć Cię nie oszczędzi" Ta wystraszona krzyknęła i prawie wypuściła z rąk swoją wodę i telefon.
Nie mogąc dłużej się opanować zaczęłam się śmiać.
- Ari! Za co to? Kurwa! W życiu się tak nie przestraszyłam! Masz 3 sekundy bo jak dopadne twój telefon to będziesz się bała jutro przyjść do szkoły.
Wiedziałam że to prawdziwa groźba. Takie sprzęty trzeba trzymać od niej z daleka. Kiedyś pisała z mojego telefonu różne miłosne rymowanki do chłopaków z drużyny. To są jej zemsty.
- Oj przecież żartowałam...
Nie dane było mi dokończyć bo z uśmiechem na ustach zaczęła już odliczać.
- FUCK...
Zaczęłam biec przed siebie. Gdzie jest mój brat gdy to potrzebuje? On szybko by ja okiełznał. Ona jest w nim zabujana! Myśl! Sama na siebie krzyczę w duchu żeby sobie przypomnieć jaką ma dziś drugą lekcje. Jest! Gadał w samochodzie że na drugie lekcji ma Geografie z jakaś nową panią.
Słyszę za sobą głos dziewczyny że przecież tylko żartowała ale ja już wiem że to postęp. Co ta przerwa taka długa? Okey. Wbiegam na drugie piętro. Słyszę za sobą stukot jej obcasów. Wszyscy wokół patrzą na Nas jak na wariatki Ale ja biegnę do mojego celu. Na końcu korytarza stoi sobie nie patrząc na mnie.
Podbiegam do niego i chowam się za jego plecami. Wspinam mu się na barana bo dotarła do nas moja przyjaciółka. Frank się z nas śmieje.
- Ona jest chora!- krzyknęłam mu do ucha siedząc nadal na plecach chłopca.
- Ona mnie prawie zabiła.- rzuca oskarżycielsko Nicky.
Dopiero teraz zauważyłam że patrzy się na Nas grupa chłopców po środku której stoimy. Czuje że większość gapi się na mój tyłek ale ja nie dam rady na razie wstać bo bardzo się zmęczyłem tym biegiem w szpilkach więc udaje że nie widzę.
- O co chodzi? Nie ogarniam. Pogubiłem się gdzieś w trakcie... nie wiem czego bo moja siostra siedzi mi na plecach A jej best frendu grozi mi palcem. WTF?- pyta mój brat.
- Przez Ari prawie zginęłam śmiercią tragiczną, dostałam minus za aktywność i jutro odpowiadam.- unosi brew kobieta.
- To Ty ja sprowokowałaś- powiedziałam na swoją obronę.
- A kto powiedział że wulkan wybuchł!
- Ari!- krzyknął mój brat.
Reszta chłopców nadal się nam przygląda ale teraz szturchaja się jakby przekazując sobie w ten sposób informacje.
- Dobra. Dogadamy się. Tyko obiecaj że tym razem tego nie zrobisz.- wyciągam rękę w stronę koleżanki.
Ona silnym pociagnieciem mnie za dłoń sprawia że zsuwam się z ramion brata A ten ląduje na niej przypierzając ją do ściany.
- Hej. Co tam? Nie przywitaliśmy się dziś.- czarnowłosa złożyła na jego policzku całusa.
- Yhm... hej. Następnym razem starczy słowo. Masz z kim wracać? Możemy Cię podrzucić- Boże czy oni muszę że sobą filtrować na moich oczach.
To ja upadłam A nikt się nie przejął.
Dzwonek!
- No dobra kochany braciszku, my już musimy sobie iść więc porzegnajcie się bo mamy teraz wf ...
- Do zobaczenia na następnej- powiedziała Minaj i ruszyłyśmy w stronę hali sportowej.
Szybko krokiem wchodzimy do szatni A ja pytam dziewczynę co to było?
- Oj przecież wiesz że mi się podoba...- powiedziała smutno.
Szybko się przebieramy zważając na to że jesteśmy prawie ostatnie w szatni.
Nakładam sportowy Corp Top i Leginsy z Calvina Kleina. Do tego sportowe buty i jestem gotowa. Nicky ma prawie taki sam strój tylko zamiast topa ma bokserke z Nike.
Wychodzimy z szatni akurat kiedy pani sprawdza obecność. Jest dopiero pod A więc mnie chyba jeszcze nie było.
-Ariana Grande-Butera- wyczytuje kobieta.
- Jestem- odpowiadam głośno żeby usłyszała.
Później robimy krótką rozgrzewkę przy której rozmawiamy z przyjaciółką nom stop. Chyba już jej przeszło. Nie powiem że miałam stracha.
-Nicky... Kochasz go? Może mu to Powiedz?- pytam w sprawie mojego brata bo widzę że od tego incydentu jest jakaś przygaszona.
- Nie wiem czy kocham...Ale mi zależy. Nie powiem mu tego. Poczekam aż on zrobi coś zrobi w tym kierunku.- odpowiada już z lepszym nastrojem.
Następnie pani mówi że Dziś zagramy w siatkówkę bo chce zrobić nabór do drużyny z klas pierwszych. Posłałam przyjaciółce porozumiewawczy uśmiech,że ma dać z siebie wszystko. Niestety po dalszym wybierani drużyny okazało się że nie będziemy razem A ja trafiłam do samych plastików.
Zajełam miejsce po środku od razu przy siatce.
Oczywiście reszta nie wiedziała co ma że sobą zrobić ale ja na nie nie zwracałam uwagi.
Nicky serwowała pierwszą piłkę. Chyba Brithney nie udolnie odbiła ja do przodu co ja wykorzystałam i przebiłam.
Gdzieś w połowie wf byłam cholernie zmęczona. Po wakacjach moja kondycja jest równa zeru. Chyba będę musiała zacząć biegać.
W końcu pani zagwizdała co oznaczało koniec męki.
Powiedziała że po dzisiejszych zajęć ma swoje faworytki po czym oznajmiła że to koniec na dziś.
Szybko przebieram się i udajemy pod salę.
Lekcje mijały szybko więc nie zwróciłam uwagi kiedy się skończyły.
Brat w między czasie wysłał mi wiadomość żebym wracała z przyjaciółką bo on ma dziś jeszcze trening.
Wychodzimy więc wspólnie ze szkoły.
- Kochana jak Ty chcesz że mną wracać skoro ja nie mam samochodu?- zapytała retorycznie dziewczyna.
- No właśnie nie wiem o co mu chodziło... . Może chce żebyś dzisiaj u nas chwilę posiedziała i to była aluzja?- zastanawiam się.
Dobra idziemy w stronę przystanku.
Dostrzega nas Ed i rusza w naszą stronę.
- Co braciszek Cię nie odwiezie?- pytam mnie rozbawiony.
- No tak się złożyło że nie.- odpowiadam do niego uśmiechnięta.
- Ja nie mam narazie samochodu ale możecie wracać z naszą grupą chłopaków. Jeśli nie macie nic przeciwko.- pyta nas uśmiechnięty chłopak.
Patrzymy na siebie po czym kiwamy głową że się zgadzamy.

Może gdybym poznała osobę z jaką muszę wracać nie zgodzilabym się ...
Nikt nie wiedział jakie będą konsekwencje ...

💕💕💕

Miłego czytania.

My Little Hollywood Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz