Coś się szykuje

2.2K 155 22
                                    


— Mów wolniej — zażądał cierpliwie Alex, kiedy przecinaliśmy jedną z londyńskich ulic.

— Mój znajomy widział... — przerwałam, kiedy zostałam gwałtownie zatrzymana przy pasach. Ręka Rooneya zacisnęła się na mojej, sprawiając, że stanęłam nieruchomo. Jakiś samochód z piskiem opon przejechał obok nas, a pasażer pokazał środkowego palca. Prawdopodobnie gdyby nie szybka interwencja wampira, zamiast na kanapę do domu Aurelie, trafiłabym na cmentarz. Zignorowałam dreszcze, które przeszły przez moje ciało pod jego dotykiem i odwróciłam od niego wzrok. Przeszliśmy na drugą stronę, a ja czułam, jak mocno biło mi serce. — Mój znajomy widział, jak zaatakował mnie tamten wampir — dokończyłam.

Kątem oka spojrzałam na twarz Alexa. Wydawał się niewzruszony, jednak ja dostrzegałam w nim już ten typowy wyraz zuchwałości.

— I co zamierzacie zrobić? — zapytał po chwili. — Podciąć mu gardło, żeby nikomu nic nie powiedział?

— Nie! — zaprotestowałam od razu, odwracając głowę w jego stronę. Moje oczy jawnie demonstrowały oburzenie, jednak Alex tylko uśmiechnął się złośliwie. — Nikomu nie będziemy podcinać gardła!

— Jak coś, to mogę przygarnąć krew — kontynuuował, nie zważając na moją odpowiedź. Mimo iż wiedziałam, że mówił to w żartach, przez mój rdzeń przeszły ciarki.

Zdobyłam się tylko na prychnięcie. Byliśmy już w pobliżu domu Aurelie, jednak ja postanowiłam podjąć temat, który dręczył mnie od kilku dni.

— Czyli nie zrezygnowałeś z ludzkiej krwi? — zapytałam szybko, przełykając ślinę.

— Oczywiście, że nie. — Usłyszałam w odpowiedzi i siłą powstrzymałam się od wzdrygnięcia. — Musisz odróżniać ,,Zmierzch" od naszej prawdziwej egzystencji, kochanie. Przerzucenie się tylko na zwierzęca krew jest niewykonalne. Zresztą, ta ich smakuje jak przeterminowany tuńczyk. Potrzebujemy krwi ludzi.

Miałam ochotę zwymiotować, jednak sama chciałam wiedzieć. Do tej pory, oprócz tamtej feralnej nocy, Alex trzymał swoją wampirzą naturę na wodzy. Mało kiedy przy mnie używał swoich zdolności, nie mówiąc już o pożywianiu się. Dlatego ten jego świat wydawał mi się dziwnie odległy. Obcy. Czasami miałam wrażenie, że mogłam wyobrazić sobie, iż Rooney był zwykłym chłopcem i tak go traktować. Ale to wciąż była krwiożercza istota, która nie miała prawa istnieć. A mój umysł nie do końca to pojmował.

Zresztą, co ja sobie w ogóle myślałam? Że Alex mógłby poświęcić się dla dobra ogółu i przestać pożywiać się ludźmi? Głupia, naiwna Isabel.

— To tutaj. — Udałam, że jego odpowiedź mnie nie ruszyła i wskazałam na niewielki, kremowy domek. Wokół niego rosły rzędy różnych kwiatów bądź krzewów, które o tej porze roku były tylko garścią patyków.

Mogłam przysiąc, że biała firanka w jednym oknie zafalowała i ukazała się tam jakaś twarz. Przełknęłam głośno ślinę i nie tracąc ani chwili, ruszyłam na posesję Coolidge. Alex kroczył tuż za mną, dyskretnie się rozglądając.

Kiedy naciskałam dzwonek do drzwi, miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Wcale nie pomagała obecność Alexa, który wydawał się nie przejmować całą sytuacją. Dodatkowo, jego słowa o podcięciu gardła wciąż znajdowały się z tyłu mojej głowy.

Usłyszeliśmy chrobot klucza i zza drzwi wysunęła się blada twarz Aurelie. Jej gęste loki upięte były w wysokiego kucyka, jednak z tej fryzury wyłamało się kilka kosmyków. Miała na sobie komplet szarych dresów, co tylko znaczyło, że obecność Seana wyrwała ją z domowego odpoczynku.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz