#3 To był tylko wypadek

100 18 2
                                    

  - Olympia szybciej bo nie zdążymy na samolot! - krzycze do przyjaciółki, która jak zwykle coś gubi.
  - Chwila! Gdzie jest ten cholerny paszport?! - pyta samą siebie już 5 raz.
  - Stara taksówka czeka a ty nie masz paszportu! Znajdź go szybko i jedziemy. - pomagam jej szukać zaginionej rzeczy.
  - Mam! - krzyczy wychodząc spod kanapy. Skąd on tam? Z resztą nieważne. Szybko ubiera kurtkę, bierzemy walizki i wychodzimy z domu zamykając drzwi na klucz i pędząc do taksówki. Zniecierpliwiony taksówkarz "łaskawie" pomógł nam z bagażami i po obiecaniu dodatkowej zapłaty byliśmy na lotnisku już po 10 minutach. Olympia szybko zapłaciła, wyciągnęłyśmy bagaże i ruszyłyśmy na odprawę. Napisałam do Harvey'a, że za chwile mamy lot do Londynu j czy mógłby po nas przyjechać. Prawie że od razu odpisał, że nie ma sprawy i będzie mnie szukał na lotnisku. Kochany. Po, o dziwo, dość szybkiej odprawie wsiadłyśmy do samolotu. Zajęłyśmy swoje miejsca i, jak to miałyśmy w nawyku w prawie każdym środku komunikacji, zapiełyśmy pasy. Usłyszałysmy komunikaty dochodzące z głośników nad naszymi głowami i uważnie obejrzałyśmy "pokaz bezpieczeństwa" przedstawiony przez Stewardesy. Już po paru minutach poczułyśmy jak samolot rusza i wznosimy się w powietrze. Ehh... No to lecimy. Ostatni  raz spojrzałam na Warszawę z lotu ptaka i właśnie wtedy przypomniałam sobie o karteczce danej mi przez mojego prześladowcę. Spojrzałam na Olimpię, która przymknęła oczy i próbowała zasnąć. Szybko więc wyjęłam karteczkę z kieszeni płaszcza. Była złożona na cztery. Wahałam się, czy ją otworzyć. Nie. Zrobię to w domu. Nie chce tęgi robić w samolocie przy takiej ilości ludzi. Schowałam karteczkę spowrotem do kieszeni, wyciągnęłam słuchawki, włączyłam muzykę i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
******
Ktoś mnie szturcha. Otwieram oczy i widzę Olimpię z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaciesz totalny.
  - Zaraz lądujemy! Przygotuj się na podbój Londynu. - piszczy mi koło ucha. Auć. Ta to ma głos. Zapiełam szybko pasy, które nie pamiętam nawet kiedy odpięłam i wyglądałam przez okno na piękną panoramę Londynu. Zawsze jak tu przylatywałam z rodzicami do Harvey'a to zachwycałam się tym miejscem. Jest cudownie. I o dziwo nie pada. Zamyślona nawet nie poczułam jak zaczeliamy lądować. Dopiero kiedy Olympia wstała zorientowałam się, że jesteśmy już na ziemi. Odpiełam pasy, podniosłam się z siedzenia, wzięłam moją torebkę i poszlam za Oly w stronę wyjścia z samolotu. Teraz tylko znaleźć nasze bagaże. Napisałam do Kuzyna, że juz jesteśmy na lotnisku i idziemy odebrać nasze bagaże. Zaopatrzona w telefon nie zauważyłam chłopaka idącego w moją stronę z kubkiem kawy i wpadliśmy na siebie, a ja poleciałam na ziemię. Niestety cała zawartość kubka znalazła się na mojej bluzce. Ehh.. a tak lubiłam. Spojrzałam na chłopaka, który stał nade mną w szoku ale juz po chwili podał mi rękę i zaczął przepraszać. Ja jednak nie mogłam się skupić na niczym, niż na jego szmaragdowych oczach. Wow.. Da się mieć takie oczy?
  - Jejku tak Cię przepraszam. Zagapiłem się i nie patrzałem, gdzie idę. - widać było, że był bardzo zakłopotany.
  - Nie to moja wina. Nie powinnam patrzeć w telefon i iść. Przepraszam za kawę. - odpowiedziałam kiedy pomógł mi wstać.
  - Oparzyłaś się? - patrzy lekko wystraszony.
  - Nie nie spokojnie. Albo ją juz trochę trzymasz, albo musisz złożyć skargę że dałi ci chłodną kawe. - zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. Nagle słyszę wołającą mnie Olympie. Żegnam sie szybko w chłopakiem i idę z przyjaciółką po nasze bagaże.
  - Stara co ci się stało? - patrzy na moją bluzkę.
  - Wpadliśmy z jakimś chłopakiem na siebie i on wylał na mnie swoją kawę. Ale na szczęście była chłodna. Od razu zauważyłam jej jednoznaczne spojrzenie. - To był tylko wypadek. Nie wymyślaj sobie czegoś. Jeszcze ciocią nie zostaniesz. - śmieje się z przyjaciółką, bierzemy nasze bagaże i kierujemy się w stronę wyjścia.
  Kiedy jesteśmy już przy wyjściu z lotniska zaczynam się rozglądać za Kuzynem. Mam nadzieje, że gdzieś tu jest. Nagle słyszę wołanie.
  - Mela! - odwracam się szybko i widzę Harvy'ego. Jeju jak on wyrósł. Z małego knypka stał się naprawdę przystojnym chłopakiem. Jestem w szoku. Zostawiam walizkę przy Olympii i biegnę do Kuzyna. Skacze na niego i obejmuje go nogami w pasie. Bardzo za nim tęskniłam. Od razu mnie obejmuje, żebym nie spadła i kręci się ze mną gładząc mnie jedną ręką po plecach. Łzy spływają po moich policzkach. Może to z boku wyglądać, jakbyśmy byli parą, ale nie obchodzi mnie to. Schodze z niego i patrzę mu w oczy. Pomimo tego, że tak długo Sie nie widzieliśmy, to nie potrafiłabym zapomnieć o tym kolorze oczu.
  - Hejka Mała. - mówi cały czas uśmiechnięty.
  - Hej Młodziaku. - witam się również z rok ode mnie młodszym chłopakiem.
  - Ale ty wyrosłaś. Masakra.
  - A ty to co? Kiedyś byłam od Ciebie wyższa a teraz? Ledwo ci do nosa sięgam wielkoludzie. - zaczynam się śmiać, a on razem ze mną. Odwracam się do Olympii i podchodzę do niej by wziąć od niej moje walizki, po czym razem wracamy do Harva.
  - Harv to jest Olympia. Olympia to Harvy. - przedstawiam ich sobie.
  - A więc to ty. Dużo o tobie słyszałem. - mówi Harvy, po czym całuje wierzch dłoni Olympii. Widać było, że była zaskoczona tym gestem. Ale usmiechnęła się miło.
  - Też dużo o tobie słyszałam. Szczególnie ostatnio. - patrzy na mnie.
  - No dobra to w takim razie jedźmy do was zostawić bagaże a potem pojedziemy do mnie i do chłopaków.

**
Jest Harvy i Brook :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba  😊😊
Mel**

Last Minute Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz