Przez kolejne dni Sasuke mnie unikał, na tyle na ile pozwalało na to nasze niewielkie mieszkanie, natomiast ja, nie chcąc mu przeszkadzać w tym dziwnym przedsięwzięciu, schodziłem mu z drogi. Miałem ułatwione zadanie, chodziłem do pracy dorywczej i rozwiązywałem zagadkę jego śmierci. Pracę pomogła mi znaleźć znajoma, właściwie to ma na imię Ino. Dostała fuchę komendanta po ojcu. Nie wiem czemu kobieta chciała pracować na takim stanowisku, ale nie będę kwestionował jej wyborów. W każdym razie, wiele dla nas zrobiła.
Udało mi się ustalić, że przez pewien czas Sasuke mieszkał ze swoim ojcem i bratem. Czyli jednak nie oddali go od raz po urodzeniu. Chodził do szkoły, nawet zdobył kilka nagród w... konkursach międzyszkolnych! Niesamowite. Widnieje też na zdjęciu absolwentów podstawowej szkoły, z czego wynika, że ją ukończył jeszcze przebywając z rodziną a potem informacje się urywają.W sierocińcu wiedzieli tylko tyle, że Sasuke ktoś podrzucił pod placówkę z kopertą w dłoni. Znajdował się tam list informujący, że chłopiec ma na imię Sasuke Uchiha, pochodzi z dobrej rodziny, która nie może się nim już zajmować z przyczyn niezależnych od nich. Zadziwia mnie, że nie szukali jego rodziny, że nikt się po niego nie zgłosił, choćby jakiś daleki krewny.Nie wydaje mi się, że „dobra rodzina" mogłaby mieć problemy z wychowaniem i utrzymaniem dziecka. Na pewno coś tu nie pasuje. Postanowiłem zapytać Sasuke czy ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa. Kiedy byliśmy razem w sierocińcu nie opowiadał o tym, właściwie zawsze jak tylko pojawił się temat rodziny wychodził z pokoju, chował się albo wychodził z placówki na plac zabaw, który mieliśmy na tyłach. Opiekunki kiedyś powiedziały, że jest bardzo wrażliwym chłopcem, który stracił wspomnienia w wyniku szoku, jakim było porzucenie go przez rodzinę. Wtedy im wierzyłem, przecież dlaczego by kłamały?Teraz wiem, że prawdopodobnie nigdy nie powiedziały nam prawdy. Jeżeli cokolwiek wiedziały a rodzina Sasuke była wpływowa i chciała się go pozbyć, zapewne wykorzystali swoje kontakty aby tego dokonać. Stojąc pod drzwiami jego pokoju, zawahałem się. Unika nie już dłuższy czas, może najlepiej poczekać aż sam się odezwie?Zacisnąłem drugą dłoń w pięść i zapukałem, zbierając się na odwagę. Jestem facetem do cholery, nie będę bał się własnego przyjaciela!– Sasu, mogę? - zawołałem do zamkniętych drzwi. Usłyszałem skrzypnięcie łóżka, gdy wstawał. Po krótkiej chwili drzwi się uchyliły.– Wejdź, jeśli chcesz – powiedział wracając na łóżko. - Ale ostrzegam: jestem głodny i zły.– To czemu nie wyszedłeś żeby zjeść?Wybrałem miejsce na fotelu usytuowanym naprzeciw łóżka, w razie gdyby nadal wolał trzymać się z dala ode mnie.– Nie chciałem wychodzić... Teraz.– Chodź, porozmawiamy przy jedzeniu, hm? - uśmiechnąłem się szeroko. Dzisiaj mieliśmy na obiad pizze domowej roboty.– Jeśli chcesz rozmawiać o tym, co się stało... Co zrobiłem ostatnio to – odchrząknął – nie mam nic do powiedzenia. Zrobiłbym to znowu.– Nie o tym planowałem rozmawiać – mruknąłem w odpowiedzi z nadzieją, że nie będzie drążył tematu. Właściwie nie wiedziałem jak o tym myśleć, a co dopiero mówić.– Nie...? - wyraźnie się zmieszał. - Słuchaj, ja... Nie chce żadnych niezręczności między nami, dobrze? Odkąd pamiętam gościłeś w moich myślach, a teraz po latach mogłem sprawdzić jak to jest. Dlatego jeśli Ci się nie podobało, zapomnijmy o tym i żyjmy jak do tej pory.– Myślałem, że nie masz nic do dodania – powiedziałem stawiając przed nim talerz z odgrzanym kawałkiem. Sam usiadłem obok niego, skoro już zrobił się taki wylewny.– Bo nie mam – wzruszył ramionami. - Chciałem tylko żebyś wiedział. Spełniłem swoją fantazję, to tyle.– Nie bądź dupkiem – nadal byłem spokojny. Zewnętrznie. - Widzę, że próbujesz poznać moją opinię.– Nie próbuję.– Próbujesz – nie przerwałem kontaktu wzrokowego.– Nie – powiedziawszy to zacisnął usta. Kiedyś robił tak, kiedy kłamał.– Daj spokój – ugryzłem kawałek pizzy. - Pyszna! Spróbuj, koniecznie! Wracając, Sasuke, widzę, że interesuje Cię moja opinia, gdyby tak nie było, nie zacząłbyś tematu tylko miał nadzieję, że ja się nie odezwę. Kiedyś też taki byłeś.– Teraz jest inaczej. Ale masz rację. Interesuje mnie Twoja opinia. Również nieustępliwie wpatrywał się w moje oczy. Podobało mi się to, wzbudzało dreszcze na plecach i wrażenie głębokiej więzi, między nami. Miło było porozmawiać z nim po takim czasie milczenia. Odnaleźliśmy się po wielu latach w niecodziennych okolicznościach, później uczucie straty spowodowane jego odejściem, a później znów radość i euforia na myśl, że znów jest ze mną. Nie ważne jak wstał, nie ważne jak ożył, dla mnie liczyło się to, że mam szansę odzyskać przyjaciela, zyskać rodzinę i w końcu żyć z kimś na tym padole nieszczęść, który ktoś nazwał światem. Wobec tego patrzyłem w czarne oczy, nie odwróciłem wzroku, postanawiając, że nie zrobię tego tak długo jak i on. Nie miałem nic przeciwko tej sytuacji. Nie będę narzekał jeżeli jeszcze kiedyś się powtórzy. Ale czy mogę powiedzieć to tak otwarcie? Czy wypada? Przecież to nie jest coś znanego wszystkim. A jeśli on żartował i wyjdę na wariata, mówiąc, że jego bliskość dale mi rozkosz? A jeśli tego nie zrobię co wtedy?Oh, za dużo myśli, zbyt szybko pędzą.– Powtórzmy to kiedyś -wypaliłem nie chcąc dłużej myśleć. Krzyknąłem w mojej głowie „ stop", zatrzymałem błędne koło myśli.Sasuke uśmiechnął się, powoli rozluźnił mięśnie, widziałem jak jego napięte ramiona opadają. Niespiesznie podniósł kawałek pizzy z talerza ale nim go ugryzł, perfidnie się oblizał nadal patrząc mi w oczy.Poczułem jak przechodzą mnie dreszcze, na ramionach pojawiła się gęsia skórka.– Zatem Ci się podobało? - zapytał między kęsami.– Było zbyt krótkie żebym mógł coś stwierdzić. Dlatego chcę więcej – mruknąłem nieco mnie odważnie niż wcześniej. - Ale nie o tym chciałem z Tobą porozmawiać – postanowiłem zmienić temat, rozmowa zaszła już nieco za daleko.– Słucham więc. Czekaj, obiad jest świetny!– Dzięki. Pamiętasz coś z dzieciństwa? Mam na myśli głównie okres, kiedy jeszcze byłeś z... rodziną.– Nie, nic – odpowiedział od razu. - Itachi mi kiedyś opowiadał kilka historyjek jak się zgubiłem na wycieczce albo jak marudziłem przy jedzeniu czy historie o tym jak to często musiał się mną zajmować bo ojca nie było... Kilka razy pytałem go o mamę ale nie chciał o tym rozmawiać, mówił, że była piękna i miła. Ojca nie miałem okazji zapytać. Odkąd mnie odnaleźli chorował, a przez leki często głupiał, jak to określał sam Itachi. Po za tym, przecież zmarł kilka dni po tym, jak z nimi zamieszkałem.– Pytałeś... Pytałeś kiedyś jak to się stało, że trafiłeś do sierocińca?– Tak... Od razu jak mnie rzekomo odnaleźli. Właściwie, Itachi odnalazł, kiedy kazał mu ojciec. Podobno powiedział, że jeśli nie uda mu się mnie odnaleźć cały swój dobytek przeznaczy dla organizacji charytatywnej.– To znaczy, że wszystko, nawet mieszkanie było dla Ciebie?– Tak. Itachi też miał zapisane mieszkanie ale inne, to w którym już mieszkał. Ojciec też zostawił mu pieniądze dla wnuków i na utrzymanie. Wiesz, dopiero ostatnio zaczynam sobie przypominać cokolwiek.– Wiem, wiem. Wybacz, że tak drążę temat. Po prostu chciałbym jak najszybciej rozwiązać tę sprawę żebyśmy mieli normalne życie, żebyś Ty je miał.Opowiedziałem mu, co już udało mi się ustalić. Był pod wrażeniem, że w tak krótkim czasie udało mi się ustalić tak istotne informacje dla naszej sprawy. Przynajmniej jego zdaniem były istotne. Według mnie to garść ciekawych faktów na temat jego rodziny, jednakże żadna z nich nie tłumaczy skąd Sasuke znalazł się w szpitalu w śpiączce farmakologicznej. A tym bardziej, dlaczego trafił do domu dziecka. Zatem dla mnie wcale nie są imponujące. Są jedynie etapem śledztwa.– Ino mówiła, że jeśli na coś trafi, da nam znać – podsumowałem wypowiedź.– Dobrze. Oby jak najszybciej.
CZYTASZ
Resurrected
FanficPrzyjaciele z dzieciństwa zostają wplątani w niebezpieczną intrygę. Czy przetrwają? Czy zdążą odkryć prawdę nim zabraknie czasu? * Opowiadanie dostępne także na stronie: https://sasunaru-yaoi-by-aoi.blogspot.com