Rozdział 8

95 10 2
                                    

Louis w dobrym humorze wchodzi na komisariat. Nie pamięta, kiedy ostatnio czuł się tak wspaniale. Szeroko uśmiecha się do Eleanor, która w odpowiedzi zaskoczona macha do niego dłonią.

-Gdzie są wszyscy? - pyta, podchodząc bliżej. Kładzie obie ręce na blacie i podpiera na nich podbródek.

-Nikt jeszcze nie przyszedł.

-Och - sapie zaskoczony i spogląda na zegarek. - Jest po ósmej. Dziwne.

-Widziałam tylko Simona, a przed wejściem tu natknęłam się na Zayna, który jak zwykłe palił. Powiedział, że to pozwala mu się odstresować. - Louis chichocze i zanim ma okazję coś powiedzieć, dziewczyna kontynuuje: - A później powiedział mi, że jednak nie wchodzi do środka i jedzie po Liama. Wiedziałeś, że się spotykają?

Louis czuje drobne ukłucie zazdrości i marszczy na to nos.

-Nie miałem pojęcia, El. - Udaje zaskoczonego, na dowód słów unosząc ku górze brwi. - Idę się przebrać, do później.

-Pa, Lou.

-Nie jestem Lou, cholera - mamrocze i przeklina w myślach Harry'ego, ponieważ to on zaczął go nazywać tak w pracy i teraz chyba wszyscy mają wrażenie, że mogą tak do niego mówić.

Przekracza próg szatni i kieruje się w stronę swojej szafki. Jest ozdobiona kilkoma naklejkami w jednorożce, które dostał od swoich sióstr, a z których Harry wyśmiewał się wraz z Nickiem, gdy ten przyszedł odebrać Stylesa z patrolu. Louis wykrzywia usta w grymasie i natychmiast wyrzuca ze swej głowy Grimshawa.

Uchyla drzwiczki i ściąga brwi, widząc niedużych rozmiarów pudełko. Chwyta je w dłonie i z uśmiechem odwija czerwoną wstążkę, następnie zaglądając do środka. Zastanawia się, co to może być i dlaczego akurat on to dostał. W końcu urodziny ma dopiero w grudniu.

I szczerze - Louis nie pamięta, kiedy ostatnio tak głośno krzyczał.

☼ ☼ ☼

-Zostaw to, kurwa - syczy do nachylającego się nad pudłem Harry'ego.

Mężczyzna wszedł akurat w momencie, gdy Louis zaczął przeraźliwe wrzeszczeć, podpierając się o stojący obok regał szafek. Odebrał od niego paczkę i zabrał do biura Simona.

Najpierw szatyn był roztrzęsiony i bliski rozpłakania się, ale później znowu powrócił do bycia sobą, z czego Harry niekoniecznie się cieszył.

-Czy to są włosy?

-Rozumiesz, co do ciebie mówię, czy jesteś jakiś niedorozwinięty?

-Ale...

-Harry. Powiedziałem ci, żebyś grzecznie odłożył to - pokazuje ręką na karton, stojący na biurku - pudełeczko i jak dobry chłopiec zajął się swoją pierdoloną robotą - mówi wszystko powoli i łagodnie, zupełnie jak do swojego trzyletniego rodzeństwa.

-Właśnie to robię, jeżeli nie zauważyłeś - mamrocze i wkłada dłoń do wnętrza przesyłki. Wyciąga drobną karteczkę. Wiadomość, która się tam znajduje, została napisana na komputerze. - Miłej zabawy, Tommo - cytuje. - Chyba chodzi o ciebie. Hej, czy to są współrzędne geograficzne? I jakiś wierszyk. Chcesz usłyszeć?

-Ja pierdolę, ty kretynie. - Louis podchodzi do niego i wyrywa z rąk kartkę. - Jesteś idiotą, Styles! Jeżeli były na niej jakiekolwiek odciski palców to... - przerywa, dostrzegając Harry'ego, bawiącego się puklem włosów dołączonym do przesyłki. - To zniszczyłeś je...

-Co tu się wyprawia, panowie? - Simon stoi z założonymi rękoma, podpierając się o framugę.

-Louis dostał...

Zbrodnia Doskonała - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz