Rozdział 12

84 10 0
                                    

Harry nienawidzi ciszy. Odkąd tylko pamięta, uwielbiał zasypiać w akompaniamencie odgłosów, które dochodziły z kuchni, kiedy Nick wstawał wcześnie rano, nieświadomie budząc przy tym swojego chłopaka. Grimshaw zawsze szedł do łazienki, by wziąć szybki prysznic, a szum strumienia wody kojąco działał na umysł Harry'ego. Jego powieki w tychże chwilach zamykały się ponownie. Zakochany był w dźwiękach cichego stukania dzbanków, gdy Nick szykował herbatę, a także talerze na śniadanie. W takich momentach odpływał ponownie, ukołysany przez cichy odgłos radia.

A teraz leżał w łożku, wpatrując się w sufit i nie mogąc usnąć. Obudził się i zauważył, że Nicka nie ma w łóżku. Przesunął wzrokiem po pajęczynach, zwisających z zakurzonych ścian. Dawno nikt tu nie sprzątał.
Dłonią pogładził zimny materac, dochodząc do wniosku, iż miejsce puste jest od paru dobrych godzin. Wyswobodził się z pościeli. Nie trudził się, aby założyć skarpetki; na boso podążył do toalety, pobudzając swe ciało do działania zimną kąpielą.

Dzisiejszego poranka zjadł samotne śniadanie-również w przerażającym dla niego milczeniu. Kilka razy odblokowywał telefon i sprawdzał, czy nie ma tam wiadomości od Louisa. Nie było nic.

Śnieżynka wskoczyła na jego kolana, przytulając się do policzka swojego właściciela. Harry nie miał ochoty na zabawy z kotką. Tak, jak zawsze poprawiała mu ona nastrój, tak tego dnia poległa.

Ubrał się w powolnym tempie, nie przejmując się spóźnieniem. Od wczoraj w głowie miał pustkę. Nie potrafił skupić się na niczym i naprawdę chciał, żeby to wszystko się skończyło.

Nie spodziewał się, że najgorsze dopiero przed nim.

☼ ☼ ☼

Louis natyka się na Nialla oraz Zayna, kiedy idzie wzdłuż ścieżki prowadzącej na komisariat. Dookoła poustawiane są ogromne wazy z niewielkimi drzewkami. Rośliny pewnie już dawno zwiędłyby, aczkolwiek był ktoś, kto dbał o nie codziennie, pilnując, ażeby miały odpowiedni poziom wody. Tym kimś był Styles.

-Cześć - wita się, niepewnie spoglądając na mulata.

-Cześć, Lou - odpowiada głosem, wypranym z emocji. - Ktoś miał wieści od Liama? Nie odpisuje na moje SMS-y.

-To dlatego - tłumaczy powoli Horan - że jesteś kretynem. Byliśmy w barze i Li też tak uważa. Powiedział mi to. Nie mogę uwierzyć, że Zayn jest takim dupkiem - cytuje, naśladując głos Liama. - Tak mówił, ale daj mu czas, w końcu pęknie. Tęskni za tobą. - Te słowa wypowiada tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Dla Louisa nie jest. Na miejscu Payne'a porządnie by się zastanowił przed wybaczeniem chłopakowi. Nie, żeby chciał się wtrącać, nie. Po prostu Zayn zachował się jak kompletny dupek, ale z drugiej strony-on sam także nie był święty. Oskarżył Harry'ego-Harry'ego, który był najsłodszym człowiekiem, jakiego spotkał-o coś, czego ten zdecydowanie nie zrobił. Jest on tym typem osoby, która nie skrzywdziłaby nikogo ani niczego, nawet jeżeli byłaby do tego zmuszona.

Wchodzą do budynku, zastając Eleanor siedzącą na recepcji. Dziewczyna macha w ich stronę, wesoło się uśmiechając. Louis odwzajemnia ten gest. Nie spodziewał się, że Calder przyjdzie do pracy po tym, co stało się ostatnio. Był przekonany, że weźmie dzień wolnego, a tymczasem wygląda na niewzruszoną. Louis jednak nie chce jej oceniać. Przecież sam unika okazywania prawdziwych emocji oraz uczuć przy ludziach, aczkolwiek nie zawsze mu tu wychodzi.

-Nie chcę psuć wam tego dnia, ale... Dostałam dziś kopertę.

Louis otwiera usta w zdumieniu, ale słysząc, jak drzwi z trzaskiem otwierają się, odwraca się do tyłu. W progu stoi Harry, który w jednej ręce niesie kubek kawy, a w drugiej trzyma nadgryzionego pączka polanego różowym lukrem.

Zbrodnia Doskonała - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz