ODCINEK 1

20 0 0
                                    

 W końcu też zachód przemienił się w noc, a noc w dzień. Wraz z pierwszymi przebłyskami słońca w rezydencji włodarza miasta zabrzmiały szklane kieliszki z winem.
- Wytrawne. – wypomniał jeden z gości.
- Takie ma być. – odpowiedział włodarz Adalberto Giogrio Amaro.
Włodarz był człowiekiem bardzo rozrywkowym i wybitnie utalentowanym kulinarnie. Dobrze wypadał w roli przywódcy, o czym świadczy z resztą jego stanowisko. Miał krótkie czarne włosy i był lekko... puszysty. Swego czasu doskwierał mu także trądzik, ale wyzbył się już go trzy lata temu. Gustował w białym, wytrawnym winie i dobrej muzyce. Śmiał się niekiedy z najdrobniejszych nawet zabawnych sytuacji, a humor trzymał się go niemal zawsze. Jedyne na co mógł aktualnie narzekać to na to, że część ludzi widząc go po raz pierwszy skojarzyli sobie z wizerunkiem goryla, ubranego w różową koszulkę. Od rana gościł u siebie dwóch najbardziej bogatych obywateli jego miasta. Nijaki Silvano, właściciel wielkiego, ogólnowłoskiego przedsiębiorstwa o lekko zgredowatej twarzy i krótkich brązowych włosach oraz szlachcica Umberta de la Ślęzakeux. Półfrancuskiego arystokratę z blond włosami, lekkim niezrównoważeniem psychicznym i sporymi posiadłościami we Włoszech, Francji oraz kilku wyspach skolonizowanych przez nią.
- Panowie – zaczął Adalberto – Sprawa jest taka, że nasze miasto potrzebuje środków na rozbudowę dróg, a że biedniejsze warstwy nie mają z czego zapłacić...
- PROSTESTUJE! – wykrzyknął Umberto – Ciężko pracowałem na ten majątek.
- Dostałeś go w spadku po ojcu. – poprawił go Silvano.
- Po ojcu. – powtórzył jego gadający kruk.
- Słyszeliście Panowie już mój nowy wiersz? – zapytał biznesmen – Nazwałem go „Niedowłoskonał". Słuchajcie tylko: „Dobrze wszędzie, gdzie nie jesteśmy... to prawda jest znana..."
- Cicho bądź! – uciszył go szlachcic – Te twoje wierszyki są psu na budę ty zgredziały...
Zażenowany powstałą sytuacją Adalberto uciszył gości krzykiem, a następnie przeszedł do rzeczy i tutaj przytoczę jego słowa „poważnych".
- Droga łączyć będzie północną i południową granicę. Dzięki temu kupcy będą mogli łatwiej i ekonomiczniej przejechać przez nasze miasto...
- Dobra. Ile chcesz? – zapytał Umberto.
- Nie ma sprawy. – opowiedział Silvano.
- Myślę, że koszty mogą być dosyć spore, ale gwarantuje, ,że wszystko wam się zwróci.
- Moglibyśmy zmusić kupców do uiszczania opłaty za przejazd – zaproponował Umberto.
- Jak najbardziej. Natomiast stoi nam na przeszkodzie jedna rzecz – ciągnął włodarz – W miejscu gdzie ma przebiegać ten odcinek stoi niewielka pracowania Jacoppa.
- To idiota! – stwierdził szlachcic – Zrównać z ziemią, pewnie nawet nie zauważy.
- Musimy go gdzieś przenieść, więc koszty objęły by również budowę nowego domu.
- Przecież to jego problem! – oburzył się Umberto.
- To przecież nie wchodzi w grę, panie Ślęzakeux. Państwo ma służyć mieszkancom, a nie pozbawiać ich domostwa. Nie na darmo ludzie mają mnie za dobroduszną i sprawiedliwą osobę. – odparł Adalberto – Popiera mnie pan, prawda panie Silvano?
- Co?
- Co? – powtórzył kruk.
- Nieważne. Więc jak Panowie będzie?
- Mamy układ. – powiedzieli zgodnie.
Wychodząc jednak Umberto obmyślał już plan jak by tu uniknąć kosztów przenoszenia chaty starego Jacoppa.  

Filippo i StefaniWhere stories live. Discover now