Rozdział 1

72 3 0
                                    

‘’There is only one god

And his name is death

And there is one thing

We say to death

Not Today’’

Od kąd mój ojciec wprowadził mnie do gangu to zdanie pomaga mi przeżyć kolejny dzień.

Ale dziś jest inaczej , coś jest nie tak , to ma być zwykła tranzakcja , wymiana pieniądze za broń.

Zimny powiew wiatru wywołał u mnie dreszcze , rozglądam się niespokojnie ,ale nic nie zauważam.

-Coś nie tak ?-pyta mnie Jane

-Nie nic , coś mi się przewidziało.-uśmiecham się do niej uspakająco

Czas jakby zwolnił , minuty wlokły się niemiłosiernie , niech oni wkońcu przyjdą i niech będzie po sprawie!!!

Po kilku minutach , które były dla mnie wiecznością , pojawili się po drugiej stronie opuszczonej hali.

Było ich 6 , wszyscy wysocy , umięśnieni i bijącą pewnością siebie.Mieli przewagę liczebną nad nami , ale nie martwiłam się tym , zbyt dobrze jesteśmy wyszkolone aby się ich bać.

-20 000 w gotówce , taka była umowa .-bez żadnego wstępu brunet w białym podkoszulku i czarnych spodniach stojący w środku swojego gangu ,przeszedł do rzeczy. Kiwnęłam potakująo i otworzyłam pudło stojące przy moich nogach .

-Kaliber Tokariev razy 7 i M4A1 , taka była umowa.- patrzyłam prosto w jego złote oczy bez cienia zawachania. Nogą przesunęłam pudło z bronią w ich stronę.Brunet podszedł z czarną torbą z pieniędzmi w środku. Rzuił torbę koło pudła i według zasady ustalonej jeszcze zanim się urodziłam , sięgneliśmy po towar w tym samym momenie , aby nikt nikogo nie oszukał.

-Interesy z wami to przyjemność .- rzekłam , odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w strone dziewczyn.Wszystko poszło jak po maśle , ale cichy głosik w mojej głowie wciąż mówił , że coś jest nie tak. Tylko co? Ruszyłyśmy w stronę wyjścia ,spojrzałam jeszcze przez ramię czy wszystko gra.Nic spejalnego nie zwróciło mojej uwagi , więc poszłam za dziewzynami . Byłam już na zewnątrz i wieczorny wiatr rozwiewał moje, brązowe włosy . kiedy usłyszałam głos , którego na pewno się nie spodziewałam.

-Queen of the Queens , cóż za miłe spotkanie , pora wyrównać rachunki nieprawdaż?- Mickel stał tam ze cwaniaczym uśmiechem na twarzy.

-Czego chcesz?!-prawie krzyknęłam. Spokojnie , nie daj po sobie poznać ,że się go boisz.

-A jak myślisz? Zabiłaś mi brata bez cienia emocji , i myślałaś że zostanie ci to zapomniane??-zaśmiał mi się w twarz, a następnie poczułam na policzku prawy sierpowy . Wylądowałam na ziemi , przez krótką chwile nie wiedziałam o się dzieje. Szybkim ruchem podniosłam się z ziemi i przywaliłam mu prosto w nos , a następnie kopnęłam w brzuh z pół obrotu.

-Nie zbliżajcie się , to moja walka.-krzyknęłam do dziewczyn , ale zapomniałam o jednym , Mickel nigdy nie gra fair. Już po chwili trzech facetów się na mnie rzuciło – nie miałam szans , po chwili leżałam już ledwo przytomna , ostatkiem sił spojrzałam w strone Jane i pokiwałam przeząco głową.Od razu zrozumiała przekaz, zaczęły się wycofywać, nie miałyśmy szans z podwujną przewagą liczebną , świrów na sterydach.

Ostatni raz spojrzałam na moje siostry , a potem odleciałam.

Nie wiem ile czasu minęło , ale obudziłam się w ciemnym pomieszeniu , na zimnej podłodze , z małego okienka u góry wpadało światło księżyca – czyli byłam w piwnicy . Ramiona miałam uniesione w górze, a w nagarstki wżynał mi się łańcuch . Przynajmiej miałam podparcie –pomyślałam bo kolanami opierałam się o podłoge. Moje długie włosy okalały moją twarz i ledwo co widziałam , ale dobrze wiedziałam kto wszedł do pomieszczenia kiedy usłyszałam otwieranie się drzwi .

Nothing is rightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz